Polskie drogi

To mógł być przełom w polskiej motoryzacji. Na przeszkodzie stanęło prawo

To kolejny przykład potwierdzający, że przepisy ograniczają możliwości twórcze obywateli. Ale prawdziwi wynalazcy nie dają się wtłoczyć w ramy prawa.

Prawdopodobnie każdy stół jadalniany w polskim domu był świadkiem dyskusji na temat upadku polskiej motoryzacji. Mieliśmy tyle genialnych pomysłów, które nam ukradli Francuzi, albo zniszczyli Rosjanie, ewentualnie wykończyli komuniści, albo kapitaliści. Czegokolwiek byśmy się nie podjęli - zawsze pojawiły się zewnętrzne trudności, przez które nie mamy dziś swojej Skody, Dacii ani nawet Łady.

Inżynierski zapał wciąż w narodzie się tli

Przykładem takiej bohaterskiej postawy jest 32-latek z Zamościa, na drodze którego stanęła tamtejsza policja. A wcześniej skarpa. I inna droga. A jeszcze wcześniej sąd.

Reklama

Jak ustalili funkcjonariusze, 32-latek z Zamościa poruszał się od Wiosłowca w kierunku miejscowości Wiosłowiec Kolonia, gdy gwałtownie skręcając z drogi asfaltowej na nieutwardzone pobocze, uderzył w skarpę i zjechał na położone niżej pole, doprowadzając do wywrotki.

A jechał tym: 

To coś, to czterokołowiec zbudowany z podzespołów nieznanego pochodzenia, ale prawdopodobnie z dużym wykorzystaniem części z Fiata 126p. Błędem jego kierowcy było to, że testy tego pojazdu przeprowadzał na drodze publicznej, a nie na terenie prywatnym. 

Pojazd nie był zarejestrowany i nie posiadał ubezpieczenia

Trudno się dziwić - dziś rejestracja pojazdu typu SAM to droga przez mękę. Prawdopodobnie ambitny konstruktor miał świadomość, że na obecnym etapie projektu nie ma szans na przejście takiego procesu. Gorzej, że zupełnie nie miał prawa go prowadzić.

A mówiąc precyzyjnie, miał zakaz prowadzenia pojazdów. Potrójny

Sąd w Tomaszowie Lubelskim zdążył już wydać 32-latkowi trzy zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych. Nie wiadomo, jak sobie zapracował na takie kary. Wiadomo tylko, że w momencie wypadku za sterami czterokołowca był trzeźwy.

Nie wiadomo też, jaka przyszłość czeka jego projekt. Liczymy na to, że uda się go wprowadzić na kolejne etapy zaawansowania, a kto wie, może kiedyś jego twórca stanie na czele szanowanej polskiej marki, np. samochodów elektrycznych.

A tak zupełnie poważnie, ta sytuacja pokazuje słabość polskich przepisów. Kierowców łamiących prawo można karać kolejnymi zakazami prowadzenia pojazdów, ale oni zupełnie nie muszą sobie z tego nic robić. Sąd nakłada kolejne zakazy, ale to nie przeszkadza ludziom w dalszym łamaniu prawa. Czasem w całkiem kreatywny sposób.

***

INTERIA.PL/Policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama