Sąsiedzi nie rozumieją jego pasji – za nocny trening driftu zapłacił 1700 zł
22-latek regularnie próbował swoich sił w driftingu. Niestety, wybierał na to zły czas i złe miejsce. Wpadł w ramach policyjnej akcji „Stop - drift”.
„Jakby były tory, to byśmy nie musieli trenować na ulicach” - to odwieczne wytłumaczenie podawane przez miłośników sportów motorowych, którzy jako miejsce treningów wybierają miejskie ulice.
Nie przekonują ich argumenty o niebezpieczeństwie, jakie sprowadzają na innych uczestników ruchu, czy konieczności przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Za nic mają też spokój okolicznych mieszkańców, którzy niekoniecznie mają ochotę wysłuchiwać po nocach pisku drących o asfalt opon.
Mieszkańcy dzielnicy Kalinowszczyzna poinformowali komendę o młodym adepcie sztuki kontrolowanej jazdy w poślizgu, który regularnie próbuje swoich sił na rondzie Berbeckiego. Funkcjonariusze postanowili złapać go na gorącym uczynku. W uliczce sąsiadującej z rondem postawili radiowóz z wideorejestratorem i czekali na pojawienie się driftera. Jak czytamy w komunikacie Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, kierowca pojawił się już po kilku minutach od ustawienia „zasadzki”.
22-latek pod osłoną nocy chciał skorzystać ze sprzyjających warunków atmosferycznych - było mokro, więc łatwiej mu było wprowadzić auto w poślizg, a przy okazji podczas jazdy w takich warunkach mógł liczyć na mniejsze zużycie opon. Wpadł na rondo od strony ulicy Andersa i wykonał całkiem efektowny przejazd swoim tylnonapędowym BMW E46, co zostało uwiecznione na materiale wideo udostępnionym przez funkcjonariuszy z Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Lublinie.
Tym razem taki przejazd wykonał tylko jeden - policjanci błyskawicznie wkroczyli do akcji, zatrzymali driftujące BMW i wynagrodzili popisy młodego kierowcy mandatem w wysokości 1700 zł i sześcioma punktami karnymi.