Policja chce ci zabrać prawo jazdy? Tak się obronisz!
Już 10 tys. kierowców straciło - czasowo - uprawnienia do prowadzenia pojazdów na mocy obowiązujących od 18 maja przepisów dotyczących przekroczeń prędkości.
Przypominamy, że policjant drogówki ma prawo, na miejscu wykroczenia, zatrzymać prawo jazdy każdemu, kto w terenie zabudowanym przekroczy obowiązującą prędkość o ponad 50 km/h. Okazuje się jednak, że przed zatrzymaniem dokumentu można się skutecznie bronić. Wystarczy, że przekroczenie zarejestrował zamontowany w radiowozie wideorejestrator...
Od samego początku prawnicy nazywają nowe przepisy "bublem prawnym". Ich sprzeczność z Ustawą Zasadniczą wytykała już Polsce między innymi Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Wskazane przez nią nieprawidłowości (m.in. podwójne karanie - mandatem i zatrzymaniem prawa jazdy - za to samo wykroczenie) podziela również Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Sędziowie w specjalnym oświadczeniu zwrócili uwagę, że zatrzymanie prawa jazdy jest w istocie orzeczeniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Zakaz taki jest środkiem karnym, który zgodnie z przepisami kodeksu karnego i kodeksu wykroczeń orzekać może wyłącznie sąd.
Co ważne, do tych opinii przychylił się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, który zaskarżył przepisy do Trybunału Konstytucyjnego. Niestety, nawet jeśli sędziowie TK potwierdzą ich niekonstytucyjność, ustawodawca (najprawdopodobniej) będzie miał aż dwa lata, by je poprawić. W tym czasie uprawnienia czasowo - w imię poprawy drogowego bezpieczeństwa - tracić będą kolejne tysiące kierujących.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że brzmienie nowych przepisów to miecz obosieczny. Na ich mocy prawo jazdy tracić powinni również kierowcy nieoznakowanych policyjnych radiowozów, pojazdów straży pożarnej czy karetek!
W myśl obowiązujących przepisów prawo jazdy - za pośrednictwem policjanta drogówki - na mocy decyzji administracyjnej zatrzymuje starosta. Problem w tym, że przepisy nie mówią o "popełnieniu wykroczenia" polegającego na przekroczeniu prędkości, a "popełnieniu czynu". Różnica - choć z pozoru błaha - z prawnego punktu widzenia jest ogromna. Dlaczego?
Nie jest tajemnicą, że większość wiodeorejestratorów w rzeczywistości rejestruje nie prędkość nagrywanego pojazdu, lecz radiowozu. Zgodnie z obowiązującym prawem, w trakcie takiego "pomiaru" prowadzący radiowóz funkcjonariusz "nie popełnia wykroczenia". W przepisach nie ma jednak ani słowa o "czynie". Oznacza to, że przekraczając prędkość o 50 km/h w obszarze zabudowanym policjant - tak samo jak łamiący przepisy kierowca - powinien z miejsca stracić prawo jazdy! Nie ma w tym miejscu znaczenia, czy dokonuje pomiaru, czy jedzie na obiad do McDonalda...
Co więcej, dotyczy to również kierowców - poruszających się na sygnałach - karetek, straży pożarnych, kolumn rządowych i innych radiowozów drogówki! Nie mają tu zastosowania żadne przepisy mówiące o tzw. "wyższej konieczności". Jeśli jest "czyn" polegający na przekroczeniu prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, musi być też decyzja starosty o czasowym cofnięciu uprawnień! Nie ma żadnych wyjątków! Nagrywający drogowego pirata policjant nie popełnia wykroczenia, ale to w świetle nowych przepisów nie ma znaczenia! Popełnia "czyn" przekroczenia prędkości o 50 km/h...
Oczywiście z jednoznaczności przepisów doskonale zdają sobie sprawę funkcjonariusze drogówki. Jeśli sprawa dotyczy przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym jest bardzo prawdopodobne, że popełnione wykroczenie ujdzie wam płazem. Wystarczy jedynie, by - od kolegi funkcjonariusza - zażądać zatrzymania uprawnień kierowcy radiowozu. Nie wierzycie, że to działa? Zobaczcie sami!
Oto film, jaki trafił niedawno do naszej redakcji. Zdaniem policjantów zatrzymany kierowca przekroczył prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Oprócz utraty prawa jazdy, mandat zamknąć miał się kwotą 650 zł... Kierowca bowiem twierdził, że nie ma przy sobie dokumentu prawa jazdy (50 zł), a ponadto policjanci twierdzili, że jechał we mgle na światłach do jazdy dziennej (sam kierowca twierdził, że jego samochód takiego oświetlenia nie posiada, więc siłą rzeczy jechał na światłach mijania).
Abstrahując od tego, czy kierowca rzeczywiście popełnił zarzucane mu wykroczenia, ostatecznie - po burzliwej dyskusji - skończyło się na "do widzenia". Policjanci nie zastosowali nawet pouczenia, ani nie skierowali - mimo zapowiedzi - sprawy do sądu!
Uwaga. Nie popieramy piractwa drogowego, jazdy po pijanemu i przekraczania prędkości. Ale nie popieramy również przepisów, które nadają się wyłącznie na śmietnik, które są przesadnie restrykcyjne i niezgodne z konstytucją. Tymczasem niemal cały mechanizm kontroli kierowców nie ma nic wspólnego z państwem prawa. Niezgodne z prawem są nie tylko wspomniane wyżej przepisy, ale również masowe policyjne kontrole trzeźwości (policjant musi mieć uzasadnione podejrzenie, że kierowca jest pijany lub kierowca popełnił wykroczenie, tylko wówczas można dokonać pomiaru trzeźwości), czy dokonywanie pomiarów prędkości powszechnie stosowanym miernikiem Iskra, który nie umożliwia identyfikacji mierzonego pojazdu (co jest wymagane przepisami) i jest podatny na zakłócenia.