Polskie drogi

Oficjalnie akcji "Majówka" w tym roku nie ma!

Policjanci ruchu drogowego szykują się na "majówkę". Tegoroczna będzie jednak wyjątkowa. Oprócz czuwania nad przestrzeganiem przepisów ruchu drogowego, drogówka skontroluje też, czy pasażerowie pojazdów stosują się do zaleceń sanitarnych.

Co ciekawe, w tym roku nie mamy do czynienia z żadną oficjalną akcją "specjalną". Nie oznacza to jednak, że drogówka nie przygotowała się do długiego weekendu. W rozmowie z Interią Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP informuje, że - każdego dnia długiego weekendu - na drogach spotkać można będzie między 4 a 4,5 tys. policjantów drogówki.

Policjanci nie kryją, że tegoroczne działania wymierzone będą głównie w piratów lekceważących ograniczenia prędkości. Zauważalny spadek natężenia ruchu sprawił, że wielu kierowców mocniej wciska pedał gazu, co - niestety - przekłada się na statystyki wypadków. Chociaż ruch na drogach zmalał w ostatnim czasie o 60 proc, co przełożyło się też na skokowy spadek liczby wypadków, prawdopodobieństwo śmierci w tego typu zdarzeniu jest obecnie większe niż rok temu!

Reklama

Od początku roku w Polsce zanotowano wprawdzie aż 2 tys. wypadków mniej niż w analogicznym okresie anno domini 2019, ale zauważalnie wzrosła ich "ciężkość" mierzona liczbą ofiar. Z policyjnych statystyk wynika, że w kwietniu 2019 roku ofiarę śmiertelną notowano w co 11 wypadku drogowym - w kwietniu 2020 roku - zaledwie w co 8.

W okresie od 1 stycznia do 28 kwietnia bieżącego roku, już 16,5 tys. kierujących straciło czasowo uprawnienia do prowadzenia pojazdów w wyniku przekroczenia prędkości o +50 km/h w terenie zabudowanym. Mimo spadku natężenia ruchu to wzrost o 12 proc!

Kobryś uspokaja, że policjantom nie chodzi wcale o "skok na kasę" kierowców i podkreśla, że najprostszym sposobem na uniknięcie mandatu jest zdrowy rozsądek. Każde policyjne zatrzymanie pojazdu podyktowane jest przecież konkretnym zachowaniem uczestnika ruchu drogowego...

Tegoroczna majówka jest o tyle wyjątkowa, że oprócz wzmożonych kontroli prędkości, kierowcy mogą się też spodziewać nietypowych interwencji. Przy okazji kontroli drogowej policjant ma bowiem prawo zweryfikować, czy pasażerowie pojazdu stosują się do zaleceń sanitarnych.

Przypominamy, że w myśl obowiązujących obostrzeń korzystanie z maseczek jest obowiązkowe we wszystkich miejscach publicznych. Z perspektywy uczestników ruchu drogowego obowiązek dotyczy więc również takiej formy aktywności fizycznej, jak np. jazda na rowerze czy hulajnodze. W przypadku pasażerów prywatnych samochodów prawodawca precyzuje, że maseczki obowiązkowo zakładać trzeba, gdy autem podróżują osoby "obce". Bez maseczek podróżować można wyłącznie, gdy autem jadą osoby "wspólnie zamieszkujące lub gospodarujące".

Oznacza to, że w przypadku kontroli drogowej możemy zostać poproszeni o wylegitymowanie się. Rozbieżności adresów zamieszkania, w sytuacji gdy osoby podróżujące autem nie będą korzystały z masek, może być kosztowna. Niestosowanie się do zaleceń sanitarnych karane jest mandatem w wysokości - uwaga - 500 zł. W skrajnych przypadkach grozi nam też kara administracyjna w wysokości od 5 do 30 tys. zł.

Radosław Kobryś uspokaja, że mandat za brak maseczki w aucie to oczywiście ostateczność. Trudno bowiem wyobrazić sobie, w jaki sposób policjant drogówki miałby zweryfikować, czy podróżująca autem para umówiła się na pierwszą randkę, czy ma raczej do czynienia z wieloletnim związkiem osób "wspólnie gospodarujących". 

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że funkcjonariusz ma pełne prawo do nałożenia mandatu uwzględniając oczywiście "stosunek sprawcy do popełnionego czynu". Mówiąc wprost - wdawanie się w dyskusje z policjantem, może mieć dla pasażerów zdecydowanie bardziej dotkliwe konsekwencje, niż prost przyznanie się do błędu.

Przy okazji kontroli prędkości policjanci skontrolują też trzeźwość. Kobryś podkreśla, że chociaż liczba policyjnych kontroli spadła o ok 60 proc. (co wynika ze spadku natężenia ruchu) - w stosunku do danych z ubiegłego roku - liczba ujawnionych nietrzeźwych uczestników ruchu drogowego zmalała zaledwie o 25 proc.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama