"Frog" jednak się nie zresocjalizował. Teraz mu grozi 5 lat!
Policja zatrzymała auto prowadzone przez "Froga" - mężczyznę, który w 2014 roku zasłynął piracką jazdą po ulicach Warszawy. Kierowca, który ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów i mimo to wsiada za kółko, pokazuje lekceważący stosunek do prawa - powiedziała podkom. Marta Sulowska.
"W środę około godz. 21 na ulicy Dywizjonu 303 policjanci zatrzymali do kontroli porsche panamera. Kierowca nie posiadał prawa jazdy" - powiedziała podkom. Marta Sulowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Wola. Sulowska dodała, że po sprawdzeniu tożsamości kierowcy w systemie okazało się, że ma on cztery sądowe zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych kończące się w różnych miesiącach 2019 roku.
Auto zostało odholowane na policyjny parking, a kierowca dostał wezwanie na przesłuchanie, które odbędzie się na początku października. Później materiały trafią do prokuratury. Złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych jest przestępstwem, za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
"Jeżeli kierowca, który ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych mimo to wsiada za kółko, pokazuje wyraźnie lekceważący stosunek do przepisów prawa" - skomentowała policjantka.
Jak podała podkom. Sulowska, kierujący porsche był trzeźwy i nie dyskutował z policjantami. Do zatrzymania pojazdu doszło w wyniku prowadzonych w dzielnicy działań funkcjonariuszy, wymierzonych w "przestępczość samochodową".
Według RMF FM - które jako pierwsze podało informację o policyjnej interwencji - za kierownicą porsche siedział Robert N. ps. "Frog". Stało się o nim głośno, gdy w czerwcu 2014 r. w internecie pojawił się film nagrany kamerą umieszczoną w aucie, na którym widać jak mężczyzna - później, w trakcie śledztwa potwierdzono, że był to Robert N. - jadąc ulicami Warszawy, wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prowadzi auto z dużą prędkością slalomem między innymi pojazdami, a także ściga się z motocyklistami.
W Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów toczy się proces przeciwko N. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty - sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - w czasie jazdy między Jędrzejowem i Kielcami w lutym 2014 roku oraz w czerwcu tego samego roku Warszawie. Mężczyźnie grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Od tamtej pory Robert N. deklarował, że zrozumiał swoje błędy i jeździ już tylko rowerem...