Polskie drogi

Dziesięciokrotnie przekroczył ładowność! Dla ITD to nic dziwnego

Wielokrotnie pisaliśmy już o tym, że Inspekcja Transportu Drogowego ignoruje przypadki jednoznacznie wskazujące na fałszerstwa w dowodach rejestracyjnych. Ostatnie przeprowadzone kontrole niczego nie zmieniły.

Kuriozalność działań ITD wyziera z samych informacji prasowych. We wtorek (16 marca) na drodze wojewódzkiej nr 158 w Ludzisławicach inspektorzy z Gorzowa Wielkopolskiego zatrzymali do kontroli samochód dostawczy. Według zapisów w CEPiK jego dopuszczalna masa całkowita wynosiła 3500 kg a dopuszczalna ładowność zaledwie 365 kg. Inspektorzy zatrzymali skrzyniowe Iveco z podwójnymi kołami z tyłu i według nich podobna ładowność w takim aucie to coś zupełnie normalnego!

Z dokumentu przewozowego wynikało, że kierowca przewozi 4 tony węgla. Samochód zważono, a waga wskazała 7,2 tony. Pojazd o ładowności 365 kg przewoził 4 tony i wcale nie wyglądał na przeładowany. Czy coś tu jest podejrzanego? Dla inspektorów ITD to rzecz zupełnie normalna. Kierowcy dali mandat na 500 zł, kazali przeładować "nadmiar ładunku" (czyli prawie cały) i wszyscy rozstali się w zgodzie.

Reklama

Czy to odosobniony przypadek? Nie, to reguła. Dzień później inspektorzy z Łowicza zważyli sześć busów. Waga każdego pojazdu znacznie przekraczała jego dopuszczalną masę całkowitą (3,5 t). Rekordzista ważył 6,6 tony, a pozostałe wyniki to m.in.: 5,1 t , 4,7 t, 4,4 t. Wszystkie pojazdy został dopuszczone do ruchu po rozładowaniu nadmiaru ładunku. 

Dostawczaki rejestrowane jego pojazdy do 3,5 t, a pełniące faktycznie rolę ciężarówek, to plaga w Polsce. ITD codziennie niemal informuje o podobnych przypadkach, ale nic z tym nie robi. Pisaliśmy nawet w tej sprawie do Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego, ale dowiedzieliśmy się jedynie, że to nie ich sprawa. Czyja w takim razie, skoro to ITD kontroluje te pojazdy? To pozostaje zagadką.

ITD/Interia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama