Polskie drogi

"Aresztowali" karetkę. A to może być początek lawiny!

Przez media przetoczyła się ostatnio sensacyjna wiadomość o tym, że policjanci z Wrocławia "aresztowali karetkę". To wynik śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w zarządzaniu lokalnym pogotowiem ratunkowym.

Chociaż na głowy mundurowych wylano wiadro pomyj, żadna z redakcji nie zauważyła, że doniesienia te zasiały panikę w wielu placówkach pogotowia ratunkowego. Jeśli policjanci z innych części kraju pójdą tropem swoich wrocławskich kolegów niewykluczone, że "na kołki" odstawionych zostanie zdecydowana większość z użytkowanych w Polsce (przez zespoły ratownictwa) karetek!

Policjanci z Wrocławia na zlecenie prokuratury sprawdzili, czy rzeczywista masa całkowita (zakupionych jeszcze przez poprzednie kierownictwo) karetek ratunkowych nie przekracza deklarowanej w dokumentach DMC 3,5 tony. Już wstępne oględziny wskazywały na przeładowanie wozu. W celu dalszych badań, na polecenie prokuratury, zaplombowana karetka wywieziona została na lawecie. By sprawdzić masę rzeczywistą ratownikom nie pozwolono zabrać z niej żadnego sprzętu.

Reklama

Lokalne media donoszą, że jeśli prokuratorskie podejrzenia okażą się słuszne, wrocławskimi karetkami nie będzie miał kto jeździć. Po przekroczeniu masy 3,5 tony pojazd staje się formalnie ciężarówką, a to oznacza, że kierowca dysponować musi prawem jazdy kategorii C. Tych zdecydowana większość kierowców pogotowia nie posiada, a jego uzyskanie kosztuje sporo czasu, ale i pieniędzy.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że przypadek Wrocławia to wierzchołek góry lodowej. Problem przeładowanych ambulansów dotyczyć może zdecydowanej większości zespołów pogotowia ratunkowego w całym kraju.

Zgodnie z wymaganiami dla najpopularniejszych obecnie karetek typu C (norma PN EN 1789) używanych przez tzw. zespoły "specjalistyczne" i "podstawowe" dopuszczalna masa całkowita pojazdu nie może przekraczać 3,5 tony. Dzięki takim zapisom karetki prowadzić mogą osoby legitymujące się prawem jazdy kategorii B, a same ambulansy pochwalić się mogą dużą mobilnością. Niestety, kompletne wyposażenie medyczne, obejmujące szereg dodatkowych instalacji (nosze, butle tlenowe, dodatkowe akumulatory, aparatura do reanimacji itp), nie należy do lekkich. Stąd zmieszczenie się w "ustawowym" limicie 3,5 tony, i to z zapasem dla załogi karetki oraz pacjenta, to bardzo trudne zadanie.

Problem potęguje fakt, że producenci pojazdów dostarczają jedynie homologowane podwozia (w przypadku karetek - furgony), na których zabudowy wykonują specjalistyczne firmy. Zarówno odbierające pojazdy pogotowia, jak i przeprowadzający obowiązkowe badania techniczne diagności, nie dysponują sprzętem pozwalającym sprawdzić deklarowane przez wykonawcę zabudowy wartości. Zdaniem części ratowników medycznych "wypakowana po sufit" kareta ważyć może nawet o tonę więcej, niż wynikałoby to z dowodu rejestracyjnego.

W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o problem uprawnień kierowców. Samochód, który przekracza DMC podane w dowodzie rejestracyjnym automatycznie nie spełnia też wymogów homologacji. Oznacza to, że pojazd nie można poruszać się po drogach publicznych. W takim przypadku policja lub inspekcja transportu drogowego ma obowiązek zatrzymać dowód rejestracyjny i zakazać kierowcy dalszej jazdy.

Wbrew pozorom nie chodzi tylko o uprawnienia kierowcy, ale również bezpieczeństwo. Przeciążony samochód gorzej hamuje i skręca, nadmiernie zużywa się również obciążone zawieszenie. Taka jazda jest po prostu niebezpieczna, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że karetki na sygnale poruszają się dość szybko.

Problem jest poważny. Np. Mercedes sprzedaje Sprintery o różnej DMC - od 3,5 do 5 ton. Różnic jest tak wiele, że masa własna Sprintera o DMC 5 ton jest aż o 300 kg większa niż takiego samego auta o DMC 3,5 tony!

Biorąc pod uwagę, że problem dotyczyć może grubo ponad połowy zarejestrowanych w Polsce karetek "afera wrocławska" może mieć dramatyczny wpływ na poziom - i tak już kiepskiej - opieki medycznej w Polsce...

A prostego wyjścia z tej sytuacji nie ma. Nie wystarczy bowiem zmienić przepisów, dopuszczając jazdę samochodami przekraczającymi wagę 3,5 tony i wysłać kierowców na kursy kategorii C. Konieczne jest również przebudowanie karetek (wzmocnienie zawieszenia i hamulców), tak by jazda nie nie zagrażała bezpieczeństwu załogi i przewożonych karetką osób. A to nie jest prosta sprawa.

Paweł Rygas, Mirosław Domagała

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama