Szaleńcy na rowerach. Tak jeżdżą po drogach. Filmy
Kiedy rok temu napisałem, dlaczego nie lubię rowerzystów, wywołałem prawdziwą burzę. Część Czytelników gorąco mnie popierała, ale nie brakowało także oburzonych, którzy zgodnie z polską tradycją, nie zgadzając się z przytoczonymi argumentami, obrzucali mnie błotem.
W przeciwieństwie do wielu ludzi nie zmieniam poglądów jak chorągiewka, zawsze mam swoje zdanie i skoro trzeba, chodzę niejednokrotnie "pod prąd". Obelg zaś nie czytam, więc jeśli ktoś ma nadzieję, że sprawi mi przykrość, to z góry mówię, że daremny to wysiłek. Staram się też być zawsze obiektywny. Nie twierdzę więc, że wszyscy rowerzyści są jednakowi. Mało tego, sam również jeżdżę rowerem. Obserwując jednak poczynania bardzo licznych cyklistów, naprawdę trudno nabrać do nich sympatii.
Tym razem, aby nie być gołosłownym, posłużyłem się przykładami filmowymi. Mówią one same za siebie. Przede wszystkim rowerzyści - przepraszam za wyrażenie - z reguły olewają wszelkie przepisy ruchu drogowego, tak jakby ich one nie dotyczyły. Nie respektują sygnalizacji świetlnej, nie istnieją dla nich pasy ruchu, znaki poziome i pionowe. Jeżdżą, gdzie im się podoba: po jezdni, po chodniku, często mając tuż obok ścieżkę rowerową...
Nie fatygują się, by na przejściu zejść z roweru i go przeprowadzić, lawirują pomiędzy pieszymi. W nocy jeżdżą bez żadnego oświetlenia.
Skoro część społeczeństwa jest tak bardzo tolerancyjna dla rowerzystów, to może ja tak samo zacznę jeździć samochodem albo motocyklem? Sygnał czerwony, ludzie na przejściu? A co mi tam! Gaz do dechy! Byle zdążyć przejechać przed nosem pieszych! Noc? Po co mam włączać światła, skoro rowerzysta ich nie ma?
Na jezdni korek? No to pakuję się autem na chodnik i omijam naiwnych, którzy czekają. A przy okazji spycham na bok pieszych, którzy znaleźli się na mojej drodze. Dlaczego niby ja tak nie mogę robić swoim samochodem, skoro rowerzystom wszystko wolno?
Czy rower nie jest pojazdem? Czy Kodeks drogowy nie obowiązuje rowerzystów?
Nie daj Boże, by ktoś ośmielił się zwrócić rowerzyście uwagę na jego nieprawidłowe lub niebezpieczne postępowanie. Sam widziałem, jak starsza kobieta, której rowerzysta przejechał niemal po nogach na przejściu (notabene dla pieszych wyświetlany był sygnał zielony), krzyknęła przerażona: "Czy nie widzi pan ludzi?!" Młodzieniec na rowerze odwrócił się i odkrzyknął: "Sp....aj !" Oto kultura, prawda? Nie są to wcale przypadki odosobnione.
Podobne sytuacje widzimy na załączonym filmie. Są rowerzyści, którzy potrafią nawet kopnąć w samochód czy urwać lusterko...
W Krakowie jakiś czas temu policja przeprowadziła akcję wymierzoną w rowerzystów pędzących po chodnikach i przejściach dla pieszych. Żaden z zatrzymanych cyklistów w ogóle nie wiedział, o co chodzi. Czego się czepiają ci policjanci? No i cóż takiego się stało, że on jechał po chodniku? Jeszcze bardziej byli zdziwieni ci, którzy otrzymali mandaty. Co za bezczelność? Jak można tak prześladować biednych rowerzystów?
Ten głupi pogląd gorliwie podchwyciły także media, aby podlizać się gawiedzi. Różni "specjaliści" zaczęli się wypowiadać, że przecież rowery są w modzie, że trzeba im ułatwiać poruszanie się... No cóż, ciemnogród i zakłamanie zawsze były obecne w tym kraju.
Przede wszystkim dla siebie samych! Kiedy widzę rowerzystę zjeżdżającego nagle z chodnika na jezdnię, wykonującego gwałtowny skręt bez obejrzenia się do tyłu, przejeżdżającego z dużą prędkością po przejściu, wyprzedzającego z lewej strony tramwaj i wywracającego się na szynach, przeciskającego się pomiędzy dwoma jadącymi autobusami albo pędzącego po chodniku pomiędzy pieszymi, to zastanawiam się, jak uboga i kaleka musi być szczątkowa wyobraźnia tych ludzi.
Nie trzeba być przecież wybitnym intelektualistą, by przewidzieć, jakie skutki może spowodować takie postępowanie. Przede wszystkim dla nich, rowerzystów, ale nie tylko.
Przeanalizowałem wypadki potrąceń pieszych przez rowerzystów. W Warszawie 86-letni mężczyzna, uderzony przez rowerzystę jadącego po chodniku, upadł, uderzył głową o chodnik, doznał pęknięcia czaszki i zmarł. W Krakowie rozpędzony rowerzysta, jadący tuż przy ścianie budynku, potrącił 73-letnią kobietę, która wyszła ze sklepu. Doznała złamania miednicy. W Szczecinie rowerzysta potrącił na chodniku 3-letnie dziecko, które doznało złamania kości udowej...
Ci, którzy myślą, że rower jest pojazdem powolnym i "niegroźnym", bardzo się mylą. Dowodzą tego niezbicie statystyki wypadkowe.
W 2012 roku rowerzyści spowodowali 1714 wypadków drogowych (czyli zdarzeń, w których byli zabici lub ranni). Jest to prawie dwa razy więcej niż motocykliści (917 wypadków) i niewiele mniej niż kierowcy wszystkich ciężarówek (2096 wypadków).
Co gorsza, w wypadkach spowodowanych przez rowerzystów było aż 152 zabitych i 1631 rannych.
Prawdą jest, że wśród tych poszkodowanych około 75% stanowią sami rowerzyści. Wynika to oczywiście z dysproporcji między rowerem a innymi pojazdami lub przeszkodami. Nie trzeba mieć wiele wyobraźni, by przewidzieć, jakie będą skutki zderzenia roweru z samochodem.
Zanotowano jednak również 3 przykłady śmiertelnego potrącenia pieszych przez rowerzystów na chodniku. Ponadto odnotowano 129 wypadków, w których rowerzyści potrącili pieszych, powodując u nich poważne obrażenia ciała. W tej grupie było 31 dzieci w wieku do 6 lat.
Dla porównania, kierowcy autobusów potrącili 73 osoby, motocykliści 65, a rowerzyści niemal dwukrotnie więcej.
Skutki bezmyślnego postępowania rowerzystów nie są zatem wcale takie błahe i marginalne.
Stara zasada głosi, że prawo tylko wówczas jest przestrzegane, jeśli istnieją środki do jego egzekwowania, a więc kary za lekceważenie przepisów. W praktyce w naszym kraju mandaty wymierzane rowerzystom należą do rzadkości.
Bywa, że rowerzysta przejeżdża przez przejście lub skrzyżowanie przy czerwonym sygnale, a tuż obok w korku stoi radiowóz. Policjanci nie lubią jednak zajmować się rowerzystami, zapewne dlatego, że są to interwencje czasochłonne i skomplikowane. Rowerzysta nie musi mieć przy sobie żadnych dokumentów, a więc już samo sprawdzenie jego tożsamości zajmuje trochę czasu.
Co gorsza, rowerzyści powodując wypadek lub choćby tylko uszkodzenie samochodu, niejednokrotnie po prostu uciekają. Rower nie ma przecież numerów rejestracyjnych, a więc kierujący nim pozostaje zupełnie anonimowy. Na domiar złego rower nie musi mieć ubezpieczenia OC, a więc nawet, jeśli uda się zatrzymać sprawcę, pozostaje tylko skomplikowane i długotrwałe dochodzenie odszkodowania na drodze powództwa cywilnego.
Zgodnie z polskim prawem, aby kierować rowerem po drogach publicznych nie trzeba (po ukończeniu 18. roku życia) mieć żadnych uprawnień.
Dlaczego, skoro ja, aby kierować samochodem lub motocyklem, muszę odbywać kurs, zdawać egzamin na prawo jazdy, a po tej samej jezdni może poruszać się rowerzysta nie mający zielonego pojęcia o przepisach ruchu?
Co więcej, może on być nawet chory psychicznie, ledwo widzieć, mieć zaburzenia równowagi - przecież tego nikt nie sprawdza! Czy samo ukończenie 18 lat gwarantuje cokolwiek? Czy to oznacza, że ten osobnik jest przygotowany do uczestniczenia w intensywnym ruchu, wśród samochodów, autobusów, ciężarówek i motocykli?
OK, niech sobie jeździ bez uprawnień po drogach dla rowerów. Uważam jednak, że każdy, kto porusza się po jezdni pojazdem, powinien mieć przedtem sprawdzone elementarne kwalifikacje. W interesie własnym i pozostałych uczestników ruchu.
Nie jestem nawiedzonym maniakiem i przypomnę raz jeszcze - sam również jeżdżę rowerem. Aby jednak nie być posądzonym o stronniczość, zapytałem 32 przypadkowych kierowców i 28 pieszych, co myślą o rowerzystach. Wśród zmotoryzowanych byli kierowcy autobusów miejskich, taksówkarze, kierowcy ciężarówek, motocykliści.
Wielu wypowiedzi nie mogę cytować, bo byłyby obraźliwe. Przytoczę tylko te łagodniejsze...
Kierowca autobusu miejskiego: - Durnie, którzy uważają, że wszystko im wolno! Samobójcy! Wjeżdża mi taki tuż przed autobus, ja hamuję, ludzie się przewracają, a ten bydlak odjeżdża sobie spokojnie!
Kierowca samochodu ciężarowego: - Rowerzyści to ludzie pozbawieni wyobraźni, stwarzający na jezdniach poważne niebezpieczeństwo.
Motocyklista: - Święte krowy", którym się we łbach przewraca. Potrąć takiego, to jeszcze będziesz miał kłopoty...
Kierowca ciężarówki: - Plaga, która przeciska się pomiędzy samochodami, byle tylko do przodu, a ja za chwilę muszę znowu takiego palanta wyprzedzać.
Oburzona starsza kobieta: - Rozpasane chamstwo, które ma za nic pieszych na chodniku. Niedawno jeden taki uderzył mnie kierownicą w brzuch i jeszcze zwymyśla!
Kierowca furgonetki: - Ja zapłaciłem mandat, bo jechałem w korku i nie zapiąłem pasa, a w tym samym czasie jakiś łepek na rowerku przejechał na czerwonym świetle i policjant jemu nic nie zrobił! A kto stworzył większe zagrożenie? Tak jest w tym kraju chora sprawiedliwość!
Niestety, tylko 11% moich ankietowanych stwierdziło, że nie ma żadnych uwag do rowerzystów. Za to 79% osób wypowiadało się o rowerzystach zdecydowanie negatywnie.
Potwierdzają to zresztą filmy. Coraz częściej można zobaczyć nagrania prezentujące niebezpieczne i pozbawione kultury zachowania rowerzystów oraz stosowne komentarze. Nie jestem zatem w swoich ocenach odosobniony.
Szanowni rowerzyści, ten tekst nie jest przejawem kolejnej nagonki na Was. Darujcie też sobie komentarze, iż propaguję państwo policyjne, prześladujące ludzi na każdym kroku.
Jeśli jednak chcecie jeździć bezkonfliktowo i bezpiecznie pośród innych uczestników ruchu, kierowców i pieszych, musicie respektować zasady, które na tej wspólnej drodze obowiązują. Nie jesteście uprzywilejowani! Nikt Was nie zwolnił od przestrzegania prawa. Rower też jest pojazdem. W pewnych sytuacjach może być równie niebezpieczny, jak samochód czy motocykl.
Pokażcie, że jesteście ludźmi inteligentnymi, a nie pozbawionymi wyobraźni bezmózgowcami zdolnymi do najbardziej nieobliczalnych wybryków. Pokażcie, że rowerzysta też potrafi być kulturalny, umie przepuścić pieszego, może powiedzieć przepraszam, jeżeli zahaczył o lusterko.
Pamiętajcie też, że agresja wywołuje agresję. W Internecie można znaleźć również i takie filmy, które pokazują, że czasem takie awantury i zaczepki kończą się dla rowerzystów bardzo źle.
Weźcie sobie do serca to, co mówią o Was inni. Nie psujcie opinii dobrym i myślącym rowerzystom. Może wtedy da się Was polubić.
Polski kierowca