Polski kierowca

Rodziców się nie wybiera. A szkoda...

Od parunastu lat w naszym kraju nastała moda na sztuczne kreowanie troski o dobro dzieci. Wypowiadają się różni mądrzy psycholodzy i inni działacze, że dzieci trzeba wychowywać bezstresowo. Dać klapsa? To od razu takiego rodzica za kraty. Krzyknąć? To przemoc werbalna. Szkoda natomiast, że ci pseudo-fachowcy i specjaliści z bożej łaski nie widzą prawdziwych zagrożeń.

Film, który  za chwilę obejrzycie, jest naprawdę wstrząsający i chwała internaucie, który go opublikował.

Zgubiła dziecko

Obejrzyjcie ten oto filmik.

Drzwi auta otwierają się i mały bobas wypada na jezdnię. Trudno wyjaśnić, czy to dziecko otworzyło drzwi, czy może były niedomknięte i otworzyły się same na zakręcie. Nie zmienia to jednak w żadnym razie oceny postępowania tej pani - dziecko wszak było przewożone bez zabezpieczenia! Jak paczka, jak siatka z zakupami.

Na szczęście podobno maluchowi nic się nie stało. Nietrudno jednak wyobrazić sobie, co by było, gdyby dziecko wypadło nie na odludnej lokalnej drodze, ale na ruchliwej jezdni. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że podążający za autem tej kobiety samochód by je przejechał.

Reklama

Pomijam już oczywistą tragedię, śmierć dziecka. A jak czułby się zupełnie niewinny kierowca, który najechałby swoim pojazdem na tego biednego malucha, który nagle wypadłby na jezdnię...?

Na następnym filmiku widać podobne zdarzenie, tym razem nie z Polski. No, ale jak wiadomo, głupota ludzka nie zna granic. Dziecko wypada z samochodu i o mało nie zostaje rozjechane przez ciężarówkę.

Z tyłu jest bezpiecznie

Od wielu lat w naszym kraju zakorzeniło się jakieś dziwne podejście do przewożenia dzieci w samochodach. Może to wywodzi się jeszcze z czasów furmanek? Dawne to już czasy, ale coś z owej gminnej mentalności jest zapewne przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Wielu kierowców, a także różne ciocie, wujkowie itd. traktują dziecko jako pasażera drugiej kategorii. Taki mały, to nic mu się nie stanie...

Rodzice siedzą zatem z przodu, mają zapięte pasy, ale mały pasażer już nie. No bo siedzi z tyłu, a tam jest bezpiecznie. Wynika to zapewne z niewiedzy, niepojmowania istoty wypadku i jego skutków. To nie jest tak, że osoby znajdujące się w samochodzie giną lub odnoszą rany, bo pojazd ulega zmiażdżeniu. A zatem im dalej od przodu auta, tym bezpieczniej... Bzdura! Ludowe przesądy, podobne do tych, że człowieka rażonego piorunem trzeba zakopać w ziemi, aby piorun z niego wyszedł...

Klatka pojazdu jest na tyle mocna, iż bardzo rzadko kierowca i pasażerowie są w niej zgniatani. Najczęściej obrażenia pochodzą od uderzenia o elementy własnego samochodu na skutek działania siły bezwładności.

Popatrzcie, co może stać się z pasażerem siedzącym z tyłu bez zapiętych pasów:

Zobaczcie jeszcze, bazując na profesjonalnych testach z manekinami, co dzieje się z dzieckiem jadącym z tyłu, które nie ma żadnego zabezpieczenia.

"Ja ją trzymam na kolanach"

Można zobaczyć i takie obrazki, kiedy to mamusia lub ciocia, często wielka i gruba, trzyma podczas podróży samochodem dziecko na kolanach. Trzymam ją/go, a więc nic się nie stanie.

Akurat! Praw fizyki nie da się oszukać. W momencie zderzenia ta osoba swoim wielkim cielskiem przygniecie małego pasażera. Siła bezwładności jest tak duża, iż nawet strongman nie zdoła jej się przeciwstawić. W dodatku w chwili wypadku nacisk takiej cioci czy mamusi na dziecko będzie odpowiadał masie kilkuset kilogramów. To tak, jakby na tego malucha położyć krowę...

Dziecko to nie bagaż

Okazuje się jednak, że są i tacy, którzy traktują dziecko jak bagaż. Popatrzcie na jeszcze jeden film.

To już w zasadzie nie wymaga komentarza. Dziecko na tylnej półce auta. Niech sobie wygląda... No pewnie. W razie kolizji przeleci przez cały pojazd. A jeśli ktoś uderzy w ten samochodzik z tyłu? To już nie tylko wiocha i zacofanie. To motoryzacyjny ciemnogród!

Brakuje świadomości i edukacji

Gdy w reklamach wmawia się wam, jaki to doskonały jest proszek do prania albo jak wspaniałe jest piwo (bezalkoholowe rzecz jasna, kolejne zakłamanie), to łykacie ten kit jak świeże bułeczki. Reklamy wbijają to wam do głów setki i tysiące razy. Aż zadziała. I właśnie o to chodzi.

Dlaczego zatem nie wbija się społeczeństwu do głowy mądrzejszych nawyków?

Oczywiście po obejrzeniu pierwszego filmu (z wypadającym z auta maluchem) pojawią się zaraz komentarze, że to jakaś wyrodna matka. Albo zagoniona, zapracowana itd. Nie, to po prostu bezmyślność, brak elementarnej wiedzy. I, jak się okazuje, tę wiedzę trzeba wam wbijać do głów nieustannie i regularnie. Taki filmik daje więcej, niż wykłady, wypowiedzi różnych ekspertów, działaczy dziwnych fundacji albo policjantów. Powinien być obowiązkowym elementem każdego szkolenia na prawo jazdy. Powinien być emitowany co tydzień w TVP, TVN, Polsacie i każdej innej stacji telewizyjnej. Aż do skutku, aż ten ciemnogród motoryzacyjny w końcu coś zapamięta. 

Kilka z prezentowanych powyżej filmów zostało zrealizowanych w ramach kampanii edukacyjnych, ale niestety zagranicą. Dlaczego u nas się tego nie robi? Dlaczego stacje telewizyjne pośród różnych durnych reklam podpasek, środków na pryszcze, chipsów itd. nie znajdą 30 sekund w ramówce, by pokazywać codziennie takie właśnie materiały?

Bo to zbyt drastyczne, bo to być może odrzucałoby niektórych widzów, więc po co ich zniechęcać i się narażać? Jeszcze jedna hipokryzja.

Dzieci w tym wszystkich oczywiście niewiele mają do powiedzenia. Są jednak zazwyczaj pełne ufności, że skoro wiezie jej autem tatuś lub mamusia, to będzie bezpiecznie. W rzeczywistości jednak to, co robią niektórzy rodzice i co widać na prezentowanych filmikach, przypomina spacerowanie z dzieckiem nad przepaścią.

Rodziców się nie wybiera. A właściwie szkoda, bo gdyby dzieci mogły decydować, to być może wolałby w wielu przypadkach wybrać sobie mądrzejszych i bardziej odpowiedzialnych.

Polski kierowca 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy