Polski kierowca

Chwile grozy na przejeździe kolejowym. Pasażerowie uciekali w popłochu

W styczniu w mediach pojawiła się informacja o nieodpowiedzialnym wyczynie kierowcy autobusu, który mimo czerwonych sygnałów wjechał na przejazd kolejowy i utknął na nim. W autobusie były przewożone dzieci. „Bohater” tego zdarzenia został podobno dyscyplinarnie zwolniony z pracy, a ponadto wszczęto śledztwo w sprawie stworzenia zagrożenia w ruchu lądowym.

Dlaczego kierowcy autobusów wjeżdżają na zamknięte przejazdy kolejowe?

Popatrzcie na postępowanie tego kierowcy. Kierowca ignoruje sygnalizacje świetlną na przejeździe, hamuje w ostatniej chwili, ale udaje mu się zatrzymać przed torowiskiem. Następnie podjeżdża do przodu, zupełnie nie wiadomo po co i staje centralnie na torze kolejowym. Dopiero teraz otwiera drzwi i nakazuje dzieciom znajdujących się w autobusie opuszczenie pojazdu.

Inny kierowca stara mu się pomóc unosząc do góry szlaban, chociaż nie było to wcale konieczne, bo przecież ta zapora nie byłaby  w stanie zatrzymać autobusu. Kierowca nie spieszy się jednak wcale ze zjechaniem z przejazdu.

Reklama

Na szczęście zadziałały systemy ostrzegawcze, a dyżurny ruchu uruchomił sygnał "radio-stop", co spowodowało, że maszynista nadjeżdżającego pociągu wdrożył nagłe hamowanie i zdołał zatrzymać się przed przejazdem. Czy tak postępuje kierowca zawodowy, profesjonalista? Czy tak postępuje człowiek, który ma poczucie odpowiedzialności za przewożonych pasażerów?

To zdarzenie było przedstawiane w wielu mediach, ale nikt z dziennikarzy nie wyciągnął z niego głębszych wniosków. A sensacja medialna charakteryzuje się obecnie tym, że żyje bardzo krótko, bo za chwilę jest wypierana przez inną sensację.

Teraz popatrzcie na zdarzenie z 2017 roku:

Kierowca autobusu wjeżdża na przejazd, chociaż migają czerwone sygnały, zamiast wyłamać zaporę i zjechać z niego stoi, a potem wybiega na tory, podskakuje i macha do maszynisty pędzącego Pendolino. Żenujące.

A tu kolejny "mistrz" za kierownicą autobusu:

Ten kierowca wprawdzie nie utknął na przejeździe, ale zignorował sygnalizację świetlną i połamał zapory.

Następny ryzykant, tym razem kierujący autobusem przegubowym. Nie tylko uszkodził zapory, ale jeszcze wybił szybę w autobusie:

Dokąd temu kierowcy tak się spieszy? A może po prostu nie chce mu się hamować i zatrzymywać?

A tu autobusowy "rajdowiec", który wioząc ludzi wspaniałym slalomem pokonuje zamknięte rogatki na przejeździe.:

Jak wynika z opisu nagrania, policja podejrzewała, że kierujący był pod wpływem narkotyków.

Z kolei kierowca tego autobusu poniósł śmierć. Dlaczego nie próbował ratować się, zjechać z przejazdu?

Jakie nasuwają się wam wnioski? Czy nie uważacie, że takich zdarzeń jest zbyt wiele? Ten tekst nie jest bynajmniej przejawem nagonki na kierowców autobusów. Kierowcy ciężarówek też wcale nie są lepsi:

Czy tak powinni jeździć zawodowi kierowcy, a więc profesjonaliści?

Czy kierowcy autobusów są niedostatecznie wyszkoleni?

Kierowcy autobusu co 5 lat zobowiązani są odbywać tzw. szkolenie okresowe. Czy na tych szkoleniach uczy się ich, jak mają postępować na przejazdach kolejowych? Zapewne nie, skoro trafiają się osobnicy postępujący w sposób zupełnie irracjonalny, nieudolny, wręcz głupi. Nasuwa się wniosek, że te szkolenia są fikcją, że uczy się tam nikomu niepotrzebnych rzeczy.

A przecież wystarczy pokazać uczestnikom szkolenia takie filmy. To naprawdę nic trudnego, bo samo życie dostarcza doskonałych materiałów edukacyjnych. Wystarczy tylko odpowiedni komentarz: Dlaczego ten kierowca postąpił nieprawidłowo? Co powinien był uczynić? I na koniec ostrzeżenie: jeżeli zrobisz to samo co on, na 10 lat pożegnasz się z prawem jazdy, a ponadto zostaniesz oskarżony o stworzenie zagrożenia spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.

Problem niebezpiecznych zachowań kierowców na przejazdach kolejowych istnieje od lat

Już 7 lat temu, kiedy w Modlinie niewydarzony kierowca stał na torach, podskakiwał i machał do maszynisty, pisaliśmy, że takie wypadki będą się powtarzać, bo kierowców zawodowych nie uczy się na szkoleniach tych zagadnień, które są naprawdę potrzebne.

Niestety nadal nic się nie zmieniło. Programy szkoleń dla kierowców zawodowych są oderwane od realiów. Kto naprawdę przejmuje się tym, że jakiś pozbawiony wyobraźni kierowca utknął na przejeździe? Media za jakiś czas będą miały kolejną sensację, która szybko przeminie.

Spójrzcie jednak na to inaczej, szanowni decydenci! Czy chcielibyście, aby wasze dzieci jechały autobusem kierowanym przez kogoś takiego? Czy chcielibyście znaleźć się na miejscu maszynisty pociągu, który rozpaczliwie hamuje przed przejazdem nie wiedząc, czy uderzy w taki autobus czy nie, a nic innego nie może zrobić.

Jeżeli jakieś negatywne zjawisko, jakiś błąd powtarza się regularnie od wielu lat, to trzeba szukać przyczyn tego błędu, a nie rozkładać ręce i mówić: trudno, tak musi być.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy