Miał 3,3 promila, jechał pod prąd A1, zabił kobietę
Ponad 3,3 promila alkoholu miał we krwi 53-latek, który 21 lutego wjechał pod prąd na autostradę A1 i spowodował wypadek, w którym zginęła 44-letnia kobieta. Prokuratura postawiła mu w piątek zarzuty. Grozi mu do 12 lat więzienia.
O postawieniu mężczyźnie zarzutów poinformowała w piątek Grażyna Wawryniuk rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Jak wyjaśniła, mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Tczewie w piątek, po tym jak opuścił szpital, do którego trafił z obrażeniami doznanymi w czasie wypadku.
Wawryniuk poinformowała, że mężczyźnie zarzucono popełnienie dwóch przestępstw: umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym poprzez jazdę autostradą pod prąd oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Za popełnienie takich czynów kodeks karny przewiduje do 12 lat więzienia.
Rzecznik dodała, że podejrzany złożył w prokuraturze krótkie wyjaśnienia, w których zeznał, że nic z przebiegu wydarzenia nie pamięta. Prokuratura podjęła decyzję o skierowaniu do sądu wniosku o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące.
Do wypadku doszło 21 lutego br. na autostradzie A1. Kierowany przez 53-latka opel astra zawrócił przed węzłem Swarożyn, po czym ruszył A1 pod prąd. "Sytuacja ta została zauważona przez obsługę autostrady. Kierujący nie reagował na jej sygnały, kontynuując jazdę" - poinformowała Wawryniuk.
Na wysokości miejscowości Ropuchy opel zderzył się czołowo z jadącym szybkim pasem ruchu mercedesem sprinterem. W wyniku zderzenia śmierć na miejscu poniosła pasażerka mercedesa. Ranni zostali także obaj kierowcy.
Wawryniuk poinformowała, że przeprowadzone w szpitalu badanie krwi pobranej od 53-latka wykazało 3,34 promila alkoholu.
Po wypadku autostrada była przez kilka godzin zablokowana. Na miejscu zdarzenia pracowało siedem zastępów straży pożarnej