Policja kupuje 400 "radarów". Ale nie takich, jak powinna!
Na początku listopada do policjantów drogówki z Bielska-Białej trafił jeden z najnowocześniejszych na świecie ręcznych mierników prędkości - amerykański LaserCam 4.
Chociaż cudo amerykańskiej techniki zawitało na Śląsk w ramach policyjnych testów, w wielu publikacjach można było przeczytać, że takie właśnie radary wejdą na wyposażenie policji w ramach, ogłoszonego w kwietniu bieżącego roku, przetargu na dostawę 400 nowych "suszarek". Niestety, autorzy tych doniesień zbyt daleko zapędzili się w uprawianej ostatnimi czasy propagandzie sukcesu. Wprawdzie policja rzeczywiście wzbogaci się o 400 nowych laserowych mierników prędkości, ale nie będą one ani ultranowoczesne, ani nawet (ponownie!) zgodne z polskim prawem...
Zwycięzcę policyjnego przetargu na dostawę 400 laserowych mierników prędkości poznaliśmy 13 lipca bieżącego roku. Została nim firma Safety Camera System z Warszawy, która wyceniła swoją ofertę na 14 046 600 zł. O lukratywny kontrakt ubiegała się również spółka Lifor z Bytomia. Jej propozycja opiewała na 13 721 880 zł.
Co zaskakujące, mimo że aż 60 proc. kryterium oceny stanowiła cena, Komenda Główna zdecydowała o wyborze droższej oferty. Dokładne specyfikacje proponowanych przez uczestników przetargu radarów pozostają tajemnicą. Wiadomo jednak, że ważnym kryterium oceny było posiadanie przez urządzenia wbudowanej pamięci (pozwalającej na zapisanie co najmniej 2000 plików dokumentujących wykroczenia) lub czytnika kart SD. Dużą uwagę przywiązywano też do warunków gwarancji. Urządzenia proponowane przez zwycięzcę posiadają pamięć wewnętrzną pozwalającą na zapisanie 3000 tys. plików "pomiarowych" i objęte są 48-miesięczną gwarancją. Na ostatecznej decyzji zaważyć mogła właśnie ta kwestia. W warunkach przetargu policja wymagała ochrony gwarancyjnej trwającej co najmniej 24 miesiące.
Analizując dokumentacje przetargową rzeczywiście można odnieść wrażenie, że wygrała lepsza oferta. Problem w tym, że proponowane przez obu oferentów urządzenia dzieli technologiczna przepaść.
Zwycięzca - firma Safety Camera System - zaproponowała używane już przez kilka jednostek, laserowe mierniki prędkości LTI 20/20 TruCam. Taki sprzęt, od dobrych kilku lat, znajduje się na wyposażeniu policjantów z Białegostoku, Gorzowa Wielkopolskiego, Katowic, Lublina, Poznania, Radomia czy Wrocławia. Drugi z oferentów - Lifor - proponował funkcjonariuszom amerykańskie radary LaserCam 4. Takie, jakie w zeszłym miesiącu testowali policjanci z Bielska-Białej.
W tym miejscu warto przypomnieć, że nowe radary zastąpić mają przestarzałe Rapidy-1A i rosyjskie Iskry-1. Te ostatnie słyną m.in. z tego, że potrafią podawać absurdalne wyniki - np. prędkość stojącego(!) samochodu, a sam policjant nigdy nie ma pewności, co do tego, którego z pojazdów dotyczył pomiar, co jest w oczywisty sposób niezgodne z polskim prawem. O wycofanie urządzenia ze służby od dłuższego czasu postulują sami policjanci. Kierowcy masowo odmawiają bowiem przyjęcia mandatów, a sądy często przyznają im rację.
Śmiało można więc stwierdzić, ze jednym z celów ogłoszonego w kwietniu przetargu było oczyszczenie atmosfery wokół drogówki i ułatwienie pracy funkcjonariuszom. I tutaj właśnie pojawiają się schody...
Zwycięski radar - LTI 20/20 TruCam - cierpi na pewną przykrą przypadłość. Eksperci, a także sądu, wielokrotnie zwracali uwagę na fakt, że pojazd, który znajduje się w "celowniku" wizjera optycznego, nie musi wcale odpowiadać temu, którego prędkość została zmierzona! Chodzi o to, że teoretyczny zasięg urządzenia wynosi aż 1200 metrów, ale już przy odległości 500 m od funkcjonariusza dokonującego pomiaru, wiązka lasera może mieć ponad metr szerokości! Na nieszczęście policji, do takiej argumentacji, wielokrotnie(!) przychylały się polskie sądy! Przykładowo, w cytowanym przez serwis anuluj-manda.pl uzasadnieniu do wyroku sądu z Zamościa (z 13 stycznia 2014 roku) czytamy, że:
"punkt celowniczy widoczny w wizjerze przyrządu ULTRALYTE LTI 20-20 w rzeczywistości nie jest wcale obrazem promienia lasera (które pozostaje w zakresie światła podczerwonego niewidocznego dla ludzkiego oka), lecz symulowanym punktem celowniczym, który jest tworzony w wizjerze przyrządu i może w zasadniczy sposób odbiegać od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej."
Sąd, który uniewinnił kierowcę od zarzutu przekroczenia prędkości, zwrócił ponadto uwagę, że: "Z § 18 ust.1 pkt 1 Rozporządzenia Ministra Gospodarki z dnia 9 listopada 2007 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym oraz szczegółowego zakresu badań i sprawdzeń wykonywanych podczas prawnej kontroli metrologicznej tych przyrządów pomiarowych wynika, że przyrząd laserowy powinien być wyposażony w urządzenie celownicze z wizjerem, umożliwiające zachowanie zbieżności osi optycznej celownika (promienia wizjera) z wiązką promieniowania lasera".
W przypadku laserowego miernika LTI 20-20 "ze względu na to, że promieniowanie laserowe jest generowane w oddzielnym względem wizjera układzie optycznym, który znajduje się poniżej celownika, to możliwe jest zapewnienie, że punkt celowniczy nie będzie przesunięty względem pomiarowej wiązki laserowej tylko w poziomie, natomiast nie jest możliwe zapewnienie takiej zbieżności w pionie, co oznacza, że wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik, zaś cele dalsze będą przesunięte wyżej, a wielkość tego przesunięcia będzie zależała od odległości celu od punktu zbieżności Powyższe może doprowadzić do sytuacji, w której funkcjonariusze Policji obsługując przyrząd mogą nie mieć świadomości co do tego, że w rzeczywistości namierzają inny pojazd niż ten, na który wskazuje punkt celowniczy w wizjerze".
Wniosek? W najbliższym czasie policjanci rzeczywiście wzbogacą się o 400 nowych, laserowych mierników prędkości. Tyle tylko, że w ocenie ekspertów będą to urządzenia, których pomiary można łatwo zakwestionować w sądzie.
Biorąc pod uwagę największe wady Iskier i związane z nimi wyroki sądów, na usta ciśnie się więc powiedzenie "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Polskiego podatnika zamiana ta kosztować będzie ponad 14 mln zł.
PR