Fotoradary

Nie przyjmuj mandatu! Policyjne radary to buble!

Rosyjskie radary Iskra-1 przysparzają policji kolejnych problemów. O ich wadliwym działaniu nasza redakcja informowała już cztery lata temu. Teraz - za sprawą wyroku sądu z Krakowa - szykuje się kolejny skandal...

W 2009 roku, gdy nowe radary wchodziły na wyposażenie jednostek, opublikowaliśmy film, z którego wynikało, że potrafiły one np. zmierzyć prędkość wentylatora chłodnicy w nieruchomym pojeździe. Powodem był sposób wykonywania pomiaru, który odczytywany jest na podstawie tylko jednego impulsu (bez weryfikacji kolejnym). Okazało się, że może dochodzić do kuriozalnych sytuacji, gdy prędkość dwóch mijających się (jadących w przeciwnym kierunku) pojazdów zostanie zsumowana!

Wówczas policja bagatelizowała problem podpierając się homologacją, jaką wydał Główny Urząd Miar. Wkrótce jednak problemy z Iskrami-1 znów dały o sobie znać, gdy w urządzenia te wyposażone zostały policyjne Alfy Romeo. Iskra-1 fałszowała wyniki pomiaru, jeśli w radiowozie włączona była dmuchawa. By uporać się z problemem trzeba było obłożyć wentylator ekranującą folią aluminiową, co wymagało rzecz jasna demontażu desek rozdzielczych we wszystkich 120 radiowozach!

Reklama

O iskrach po raz kolejny zrobiło się głośno w marcu bieżącego roku. Mandat za przekroczenie prędkości wystawiony na podstawie pomiaru Iskrą-1 zakwestionował wówczas sąd w Sierpcu. Sędzia uznał, że część z tych urządzeń wykorzystywana jest przez policję wbrew prawu. Importer radarów zakupił je bowiem nie u polskiego dystrybutora, a od dostawcy z Ukrainy. Problem w tym, że wytwórca radaru - rosyjska firma Simicon - twierdzi, że wyłącznie urządzenia wyprodukowane specjalnie na polski rynek spełniają wymogi naszych norm. Sprowadzając radary z Ukrainy dostawca pominął pierwszy etap homologacji - tzw. zatwierdzenie typu - zakładając, że urządzenia są takie same jak te, które zakupione były wcześniej u oficjalnego polskiego dystrybutora. Takie zachowanie zakwestionował biegły sądowy, a sędzia przychylił się do jego opinii.

Niedawno, w Krakowie zapadł kolejny wyrok kwestionujący mandat wystawiony na podstawie pomiaru dokonanego Iskrą-1. Jak informuje TVN, sprawa dotyczy pana Sławomira Janczewskiego, który - zdaniem policji - jechał z prędkością prawie 110 km/h w miejscu, w którym obowiązywało ograniczenie do 70 km/h. Kierowca - z wykształcenia inżynier elektronik i programista, który wiele lat przepracował w największych koncernach motoryzacyjnych w USA - nie przyznał się do winy i postanowił dochodzić swoich praw w sądzie.

Pan Sławomir postanowił dokładnie zbadać wykorzystywany przez policjantów radar, w wyniku czego powstało kilkadziesiąt stron dokumentacji ukazującej błędy w funkcjonowaniu urządzenia i wskazującej na jego niezwykle niską odporność na zakłócenia. Wynika z niej m.in., że radar Iskra-1 nie może być używany w obecności telefonu komórkowego, a na wynik pomiaru wpływ mają również takie składowe, jak odległość od linii energetycznych!

Co ważne wyrok uniewinniający zapadł już w pierwszej instancji, a sąd odwoławczy podtrzymał to orzeczenie. Sprawa jest o tyle interesująca, że mandat zakwestionowano nie ze względów formalnych, lecz z uwagi na nieprawidłowe działanie urządzeń pomiarowych. W krótkim czasie można się więc spodziewać lawiny podobnych spraw, w których kierowcy odmawiać będą przyjęcia mandatu.

Problem jest bardzo poważny, bowiem Iskra-1 jest obecnie podstawowym miernikiem prędkości polskiej drogówki. Aktualnie policjanci w całym kraju używają około 1500 urządzeń tego typu!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy