W Polsce nie ma gdzie się ścigać? Przekonaliśmy się, że to nieprawda

Wielbiciele street racingu i amatorzy agresywnej jazdy w ruchu ulicznym, nierzadko tłumaczą swoje bezmyślne zachowanie brakiem torów wyścigowych w naszym kraju. W rzeczywistości jednak obiektów, na których w bezpieczny sposób można doskonalić swoje umiejętności, w Polce nie brakuje. Co więcej – z roku na rok powiększa się liczba wydarzeń przygotowanych specjalnie pod kątem entuzjastów wyczynowej jazdy. Niedawno w jednym z nich braliśmy udział.

"W Polsce nie ma gdzie się ścigać, a motorsport to zabawa tylko dla najbogatszych" - to jedne z najczęstszych argumentów stawianych przez domorosłych ulicznych "ścigantów" i piratów drogowych popełniających wykroczenia w ruchu miejskim. Owszem, chociaż jeszcze dwie dekady temu trudno było tym słowom nie przyznać racji, obecnie infrastruktura torowa w Polsce zmieniła się diametralnie i w rzeczywistości trudno znaleźć województwo bez własnego, funkcjonującego obiektu motorsportowego. Przykłady? Proszę bardzo:

Reklama
  • Województwo mazowieckie - Tor Jastrząb, Tor Modlin, Autodrom Słomczyn 
  • Województwo wielkopolskie - Tor Poznań, Bednary Driving City
  • Województwo małopolskie - Moto Park Kraków
  • Województwo świętokrzyskie - Tor Kielce
  • Województwo opolskie - Silesia Ring
  • Województwo lubelskie - Motopark Ułęż
  • Województwo kujawsko-pomorskie - MotoPark Toruń
  • Województwo łódzkie - Tor Łódź
  • Województwo zachodniopomorskie - Motopark Koszalin
  • Województwo podlaskie - Tor Białystok

Jak sami widzicie pętli nie tak mało, a to zaledwie wybrane obiekty z wielu istniejących w naszym kraju. Co więcej - sytuacja stale się poprawia, a polska infrastruktura motorsportowa systematycznie jest modernizowana, pojawiają się również nowe inwestycje. Prawda, że większość z nich nie dorównuje swoim rozmachem do torów funkcjonujących np. w Niemczech, Francji, czy Hiszpanii, jednakże w zupełności wystarczają one do doskonalenia swoich umiejętności, nierzadko pełniąc także rolę baz szkoleniowych dla wielu sportowych kierowców.

No dobrze, a jak ma się do tego kwestia finansów? Ano tak, że obecnie wcale nie trzeba urodzić się w rodzinie milionerów, by móc spróbować swoich sił w motorsporcie. Niemal na każdym z wyżej wymienionych torów odbywają się cykliczne imprezy i puchary dla kierowców amatorów - tzn. nieposiadających aktywnej licencji wyścigowej. Ceny za udział w poszczególnych rundach wahają się od 300 zł do 1500 zł w zależności od obiektu. Oczywiście trudno przystąpić do takiej zabawy bez własnego samochodu, jednak i tutaj z uwagi podziału na liczne klasy, wcale nie musimy inwestować gigantycznych pieniędzy. Ba - niektóre puchary przewidują nawet osobne klasyfikacje dla samochodów całkowicie seryjnych i takich, których lata młodości minęły wiele wiosen temu. Idealnym na to przykładem może być GR Cup - markowy puchar Toyoty - organizowany dla miłośników samochodów japońskiego producenta.

Toyota GR Cup - tu amatorzy poczują się jak zawodowi kierowcy

Toyota GR Cup to w zasadzie cykl treningów sportowych i szkoleń z zakresu doskonalenia techniki jazdy w warunkach torowych. W skład imprezy wchodzą m.in. próby sportowe z pomiarem czasu, zaliczane do punktowanej klasyfikacji. Trwający od kwietnia do września sezon składa się z 6 rund obywających się na starannie wyselekcjonowanych torach, a najlepsi kierowcy są nagradzani pucharami i medalami za wyniki w poszczególnych klasach. Warunek? Wpłata wpisowego i rzecz jasna posiadanie Toyoty. Co jednak ważne - niekoniecznie najnowszej i najszybszej. Chociaż organizatorzy stawiają głównie na usportowione modele marki z rodziny GR i GRMN, nie zamykają furtki dla właścicieli mniej popularnych samochodów. O tym jak wspomniana impreza wygląda od kuchni, mogliśmy się przekonać osobiście, biorąc udział w jeden z jej rund. Ta odbywała się na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim.

Puchar GR Cup jest częścią większej amatorskiej imprezy

Już pierwszy spacer aleją serwisową po dotarciu na tor okazał się dla nas nie lada zaskoczeniem. Naszym oczom ukazało się prawdziwe zatrzęsienie samochodów i gotowych do rywalizacji zawodników. Nie wszyscy z nich przyjechali jednak japońskimi pojazdami. Puchar GR Cup jest częścią większej amatorskiej imprezy Race Cup, a jej runda odbywająca się na Silesii Ring mogła pochwalić się wręcz rekordową frekwencją. Raz po raz w boksach ustawiały się kolejne auta, począwszy od leciwych i niemal zupełnie stockowych modeli, aż po nowoczesne i pieczołowicie przygotowane wyczynowe maszyny. W najmocniejszych z nich nie brakowało profesjonalnych klatek bezpieczeństwa, czy wyścigowych foteli kubełkowych wyposażonych w sześciopunktowe pasy.

Także w stawce samych Toyot było na czym zawiesić oko. Chociaż prym wiodły tutaj modele GR Yaris, GR86 oraz GR Supry, nie brakowało także starszych pojazdów, w tym zmodyfikowanych egzemplarzy GT86 oraz MR2. Dla nas zespół Toyota Gazoo Racing Polska przygotował dwie sportowe maszyny w swoich standardowych konfiguracjach. Pierwszą z nich była żółta Toyota GR Supra, wyposażona w automatyczną skrzynię biegów, drugą zaś czerwona GR86 ze skrzynią manualną. Obie na drogowych oponach oraz z seryjnym układach hamulcowym.

W każdym z samochodów mogliśmy przejechać kilka 10-minutowych sesji, a wsparcie i pomoc w trakcie jazdy świadczyła Diana Prietz - profesjonalny instruktor sportu samochodowego i licencjonowany kierowca wyścigowy. Dzięki jej humorystycznemu, ale jednocześnie niezwykle profesjonalnemu podejściu do szkolenia, z okrążenia na okrążenie poprawialiśmy wyniki, urywając kolejne cenne ułamki sekund. Każdy kolejny przejazd okazywał się większym wyzwaniem od poprzedniego, a panujące tego dnia upały dodatkowo wzmagały wysiłek za kierownicą.  Chociaż do prób czasowych kierowcy podchodzili pojedynczo, z uwagi na różnorodność stawki prędzej czy później mocniejsze auta doganiały słabsze i konieczne było wyprzedzanie. To z kolei nie tylko potęgowało skupienie, ale jednocześnie wyzwalało gigantyczne pokłady endorfin. Po każdym przejeździe z alei serwisowej dochodziły do nas liczne słowa zachwytu. Kierowcy wychodzi ze swoich wciąż rozgrzanych maszyn, sprawdzali ciśnienie w oponach i na szybko wymieniali się uwagami. 

GR Supra i GR86 na torze. Gazoo Racing zna się na rzeczy

Nie zawiodły nas także auta. Ekipa z Gazoo Racing ponownie udowodniła, jak daleko wykraczają jej umiejętności tworzenia rasowych, wyczynowych maszyn, a zarówno GR Supra, jak i GR86 z radością słuchały naszych poleceń i z każdym pokonanym okrążeniem dawały wyraźniej znać, że oto znalazły się w swoim środowisku naturalnym.

Zwinna i mniejsza GR86 dosłownie wgryzała się w apexy i kusiła z każdym kolejnym pokonanym okrążeniem do jeszcze szybszej i bardziej agresywnej jazdy. Jednocześnie większa Supra za sprawą niemalże idealnego rozkładu masy okazywała się bardziej stabilna i umożliwiała osiągnięcie wyższych prędkości na prostych. Przy tym wszystkie oba samochody potrafiły wybaczyć nam liczne błędy, a ich doskonałe zestrojenie i precyzyjne układy kierownicze pozwalały na systematyczne wdrażanie kolejnych uwag siedzącej na prawym fotelu Diany. To z kolei skutkowało osiąganiem coraz lepszych wyników na torze.

Spore wrażenie wywołał na nas fakt, że oba samochody przejechały niemal cały dzień w warunkach torowych, przy prędkościach dochodzących do 200 km/h i licznych ekstremalnych dohamowaniach. Tego dnia na torze Silesia Ring temperatury przekraczały 30 stopni, a kierowcy już po kilku okrążeniach wychodzili z aut dosłownie mokrzy. Raz po raz kolejne samochody startujące w Race Cup odmawiały posłuszeństwa z powodu przegrzania jednostek lub uszkodzenia hamulców. Tymczasem nasze auta w momencie zakończenia zawodów nie okazywały najmniejszych oznak zmęczenia. Co więcej - ich stan był na tyle dobry, że umożliwiał bezpieczny powrót do domu na własnych kołach. Panowie inżynierowie Toyoty - czapki z głów!

Lubisz szybką jazdę i adrenalinę? Zostaw ulice i przyjedź na tor

Impreza zakończyła się w późnych godzinach popołudniowych, podsumowaniem całego dnia zmagań oraz ceremonią wręczenia nagród. Nas z kolei możliwość uczestnictwa w wydarzeniu upewniła, że inicjatywy podobne do GR Cup to idealna okazja do sprawdzenia swoich możliwości w kontrolowanych warunkach i jednocześnie doskonalenia swoich umiejętności za kierownicą.

Jeśli zatem kochacie motoryzację, adrenalinę i szybką jazdę - odstawcie nocne wyścigi i parkingi pod sklepami. O wiele lepszym wyjściem będzie "zaliczenie" kilku kursów doszkalających oraz zainteresowanie się amatorskim motorsportem. Wbrew pozorom sposobności ku temu w naszym kraju nie brakuje, a uczestnictwo w tego rodzaju imprezach - w przeciwieństwie do łamania przepisów w mieście - faktycznie pozwala się czegoś nauczyć.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy