Robert Kubica miał podwójnego pecha...

Jak już informowaliśmy wczoraj Robert Kubica z Maciejem Szczepaniakiem nie startują już w rajdzie Monte Carlo. Po 6,1 km od startu do pierwszego piątkowego odcinka specjalnego samochód polskiej załogi wypadł z drogi i uderzył w drzewo.

Przypomnijmy. Do wypadku doszło na drodze pokrytej lodem, przy minimalnej prędkości. Załodze nic się nie stało, ale uszkodzenia są na tyle duże, że dalsza jazda była niemożliwa. To oznaczało  koniec rajdu dla tej załogi. Wieczorem bowiem ogłosili, że wycofują się ze startu.

Oto co napisał na swoim profilu Maciej Szczepaniak: "Cóż, nasze spotkanie z Monte 2016 było krótkie i bolesne. Szkoda że tak zakończył się jedyny zaplanowany obecnie nasz start tym sezonie. Trzeba chwile odpocząć,  aby wrócić do formy. Dziękuje oczywiście za wsparcie i gorące kibicowanie. Bardzo doceniam że mogę na Was liczyć też w trudnych chwilach. Pozdrawiam". 

Również  Kubica powiedział, że to już koniec jego udziału w tegorocznym Rajdzie Monte Carlio. "Niestety musimy wycofać się. Dziękujemy za Wasze wsparcie!" - napisał.

Także zespół Kubicy BRC Racing Team wydał wczoraj wieczorem komunikat, w którym czytamy, że   uszkodzenia Fiesty były  poważniejsze niż  pierwotnie przypuszczano. Rozbiciu uległ lewy przód samochodu.  Rajdówki nie da się naprawić w terminie narzuconym przez regulamin, więc załoga nie skorzysta jutro z Rally 2 - czytamy na profilu BRC.

Zespół  w tej informacji nie wspomniał o tym, że samochód  Polaka został uszkodzony  także z tyłu.
Oto jak do tego doszło:





Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy