Rajd Barum po drugim etapie

Renato Travaglia prowadzi po dwóch etapach przedostatniej eliminacji mistrzostw Europy o współczynniku 20, Rajdu Barum ? Włoch przez cały dzień kontrolował sytuację, skutecznie odpierając ataki, najpierw Janusza Kulig, a potem Romana Kresty i po dwunastu odcinkach specjalnych ma nad tym drugim ponad 16 sekund przewagi. Travaglii nie przeszkodził nawet kapeć złapany pod koniec OS 12. Na OS 10 szansę na poprawę swojej pozycji pogrzebał Janusz Kulig.

Polak w połowie 25-kilometrowej próby złapał kapcia i stracił bardzo dużo czasu oraz jedno miejsce w klasyfikacji. Jest czwarty, a jego strata do Travaglii wynosi ponad dwie minuty. Dzięki pechowi rodaka na trzecie miejsce awansował Leszek Kuzaj.

Kierowca Peugeota traci do lidera blisko 1:10 min. Przepaść pomiędzy czołową czwórką, a resztą stawki jest coraz większa. Piąty w klasyfikacji Vaclav Pech jest już ponad cztery minuty za Travaglią. Jutro przed załogami jeszcze sześć odcinków specjalnych o długości 82 kilometrów.

Reklama

Renato Travaglia: "Pierwszą pętlę jechałem szybko, drugą jeszcze szybciej, a na ostatniej pojechaliśmy na maksimum możliwości. Przyjechałem tutaj po zwycięstwo i tylko pierwsze miejsce mnie interesuje. Jutrzejsze odcinki są raczej dziurawe. Nie lubię takich dróg i nie bardzo lubi je także mój samochód. Postaram się jednak za wszelką cenę wygrać."

Roman Kresta: "Dzisiaj mieliśmy trochę problemów z dyferencjałem i złapaliśmy parę razy kapcia, tak jak większość kierowców. Strata do Renato nie jest duża i jutro bedziemy walczyć o zwycięstwo"

Leszek Kuzaj: "Dzisiaj czułem się zdecydowanie lepiej, zwłaszcza w drugiej części dnia, ale i tak jestem potwornie zmęczony. To był bardzo trudny dzień. Niestety nie ustrzegłem się błędów. Wyjątkowo nieudany był dla nas dwudziestokilometrowy odcinek Pindula, który był bardzo dziurawy. Podczas trzech przejazdów aż pięć razy łapaliśmy tam gumę. Dodatkowo w trakcie pierwszego przejazdu obróciłem się na jednym z zakrętów i zgasł mi silnik. Zalał się i przez pół minuty nie mogłem go uruchomić. Dopiero dzięki pomocy kibiców powróciliśmy do walki. Z kolei w trakcie ostatniego przejazdu przy prędkości 180 km/h urwało się koło, najprawdopodobniej pękło ramię. Przygoda podobna do tej, jaka przytrafiła mi się na Rajdzie Polski. Z tego wszystkiego wzięły się nasze największe straty. Na pozostałych odcinkach jechaliśmy kontaktowo z Travaglią. (...)

Mogłem się ustrzec niektórych błędów, ale zmęczenie daje znać o sobie. To jest cena jaką się płaci za taki program startów. To już nasz kolejny rajd w ciągu ostatnich tygodni. (...)

Jutro będę się starał jechać na utrzymanie pozycji. Mamy do przejechania tylko sześć odcinków specjalnych i na odrobienie strat nie ma raczej szans. Wiadomo jednak, że to są rajdy i wszystko może się wydarzyć...?

Janusz Kulig: "Jestem załamany. Jechaliśmy tutaj bić się o najwyższe laury, a wszystko przekreśliła przebita opona już na początku oesu numer 10. Charakterystyka jutrzejszych odcinków jest sprzyjająca dla naszego samochodu. Strata jest jednak bardzo duża i jedyne na co możemy liczyć to szczęście."(

autoklub.pl/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: janusz kulig | kulig | rajd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy