Patrycja Brochocka - kobieta za kierownicą potężnej rajdowej terenówki
Na każdym rajdzie dzieje się coś innego i po każdym mam niedosyt. Chcę znowu wsiąść do rajdówki, pokonywać kolejne kilometry. Odliczam tylko dni do startu i z utęsknieniem czekam na start do kolejnego odcinka specjalnego - mówi Patrycja Brochocka, która za kierownicą Toyoty Land Cruiser 200 V8 pojedzie na początku września w Wysoka Grzęda Baja Poland.
Dlaczego ścigasz się w rajdach terenowych?
Bo to cudowne i strasznie uzależniające uczucie. Każdy rajd to dla mnie super wspomnienia. Nawet te imprezy, na których miałam trudne momenty, bo z nich wyciągam lekcje na przyszłość. Na każdym rajdzie dzieje się coś innego i po każdym mam niedosyt. Chcę znowu wsiąść do rajdówki, pokonywać kolejne kilometry. Odliczam tylko dni do startu i z utęsknieniem czekam na start do kolejnego odcinka specjalnego.
Skąd ta pasja wzięła się u ciebie?
Zamiłowanie do rajdów to rodzinna pasja. Przekazał mi ją tata, który też jest kierowcą rajdowym. Zaczynałam jako jego kibic i wspierałam go na każdym kroku. Rajdowy świat spodobał mi się tak bardzo, że postanowiłam spróbować swoich sił. Role się odwróciły i teraz to tata motywuje mnie do dalszych startów. Jest dla mnie wzorem i moim rajdowym idolem. Zachęca mnie do startu w rajdach i podpowiada, z którymi imprezami powinnam się zmierzyć. Cała rodzina wspiera mnie i pomimo tego, że przeżywają lekki stres, bo to rajdy, jest szybko i niebezpiecznie, to zawsze są ze mną i mi kibicują.
Jak wyglądały twoje początki?
Jak tylko pojawiła się okazja do startu w rajdzie, to od razu spróbowałam. Na początku pojechałam jako pilot z tatą w małym lokalnym rajdzie. Nabrało to rozpędu i szybko trafiłam z prawego fotela za kierownicę rajdówki. Zaczynałam od małych, lokalnych, amatorskich imprez, gdzie bardziej się bawiłam, niż uczyłam i walczyłam o wynik. Gdy zaczął powstawać projekt Dacia Duster Elf Cup, czyli taniego pucharu markowego dla aut seryjnych, w którym wszyscy mają równe szanse rywalizacji, obserwowałam, jak to wszystko się rozwija i funkcjonuje. I po roku postanowiłam wystartować.
W 2018 roku zaliczyłam swój pierwszy prawdziwy sezon rajdowy. Wystartowałam we wszystkich rundach pucharu Dacii, a łącznie wzięłam udział w dziewięciu rajdach. Osiem z nich to imprezy typu baja, a jeden to istny maraton - odcinki specjalne liczyły ponad 1500 km. Bardzo dobrze wspominam ten sezon, bo dużo się wtedy nauczyłam, a jazda sprawiała mi ogromną przyjemność. I odniosłam swoje pierwsze sukcesy. W słynnym rajdzie Italian Baja zajęłam trzecie miejsce w Grupie TH.
W kolejnym roku pozostałam wierna Dacii Duster, ale nieco ograniczyłam starty. Znów pojechałam w jednym długim rajdzie terenowym, ponownie posmakowałam podium w grupie T2 na Węgrzech i w Żaganiu. Zdobyłam też swoje pierwsze trofeum w karierze - zostałam drugim wicemistrzem Węgier w grupie TH.
W tym roku przesiadłaś się do Toyoty Land Cruiser. Jak radzisz sobie z tak dużym i mocnym autem?
Dacia była dobrym samochodem na początek. Sporo się nauczyłam, czuję, że rozwinęłam się jako kierowca, ale chciałam wykonać kolejny krok i przesiąść się do czegoś mocniejszego. Wybrałam Toyotę Land Cruiser 200 V8, która jest największym i najmocniejszym autem spośród startujących w grupie T2. Co bardzo ważne Land Cruiser 200 nadal posiada homologację FIA i pozwala na starty w międzynarodowych klasyfikacjach.
Zaufałam tym, którzy powtarzali mi, że to najlepsze auto do jazdy i nauki w grupie T2. Toyota prowadzi się zupełnie inaczej niż Dacia. Masa, prędkość, przyspieszanie czy hamowanie - to tu są największe różnice. Już na pierwszym treningu spodobało mi się to, że auto ma bardzo duży zapas mocy, jest bardzo wytrzymałe i w każdym terenie jedzie bez problemu. Silnik ma inną charakterystykę pracy, a Land Cruiser cały czas utrzymuje prędkość. Swój pierwszy start za kierownicą Toyoty w Baja Szczecinek uważam za udany. Bardzo dobrze mi się jechało. To auto dużo wybacza i jest idealne do dalszej nauki. To kolejny krok na mojej ścieżce rajdowej.
Sport motorowy to domena mężczyzn, a rajdy terenowe uchodzą za jeszcze bardziej hermetyczne środowisko. Jak się tu odnajdujesz?
Nie spotkałam się z żadną niechęcią spowodowaną tym, że jestem dziewczyną czy tym, że jestem dużo młodsza niż inni startujący mężczyźni. Wszyscy zawsze są przyjaźnie nastawieni, chętnie ze mną rozmawiają. Zwłaszcza teraz po przesiadce do Toyoty, bo chcą poznać moje wrażenia i różnice w porównaniu z poprzednim autem. Dopingują mnie moi przyjaciele i znajomi. Powtarzają, że to wspaniale, że jeżdżę w rajdach. W końcu kobieta za kierownicą rajdówki to wciąż rzadki widok.
Kobietom nie jest trudniej w rajdach terenowych?
W rajdach terenowych kobiety i mężczyźni mają równe szanse na rozwój. Bez problemu można się w nich odnaleźć i wspaniale bawić. Trzeba jednak przyznać, że nadal jest to męskie środowisko, jednak pozytywnie nastawione. Coraz więcej kobiet startuje w roli pilotów, mniej jako kierowcy. Oprócz mnie tylko Magda Zając i Marcelina Zawadzka prowadzą rajdówki. Namawiam do startów w rajdach zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Jeżeli ktoś lubi jeździć, to będzie miał ogromną frajdę. To znakomita odskocznia od codziennego życia. Moim nowym partnerem została aplikacja LESS, służąca do wymiany ubrań pomiędzy ludźmi, co udowadnia, że coraz więcej kobiet interesuje się rajdami terenowymi.
Gdzie wystartujesz jeszcze w tym sezonie?
Teraz skupiam się na przygotowaniach do startu w Wysoka Grzęda Baja Poland. Będzie to mój debiut w klasyfikacji Pucharu Świata FIA w Rajdach Terenowych Baja. Mam nadzieję, że podołam na tych bardzo wymagających trasach. Liczę na znakomitą walkę z polskimi i zagranicznymi kierowcami.
A do końca sezonu chcę przejechać tak wiele rajdów, jak to będzie możliwe, w tym jeden długi terenowy. Cały czas się uczę, więc chcę zdobyć jak najwięcej doświadczenia. To jest mój główny cel, a jeśli na koniec sezonu wywalczę jakieś trofeum, to będzie po prostu wspaniała nagroda. Moim celem na przyszłość jest udział w Rajdzie Dakar. Marzą mi się długie, pustynne maratony. Ale teraz w głowie mam tylko start w Wysoka Grzęda Baja Poland. Trzymajcie kciuki.