Leszek Kuzaj: wściekły i zrozpaczony
Leszek Kuzaj i Erwin Mombaerts zajmują trzecie miejsce po pierwszym etapie 28. Rajdu Kormoran. Polsko-belgijska załoga jadąca Peugeotem 206 WRC przeszła dzisiaj prawdziwą drogę przez mękę.
Mimo problemów z niesfornymi kibicami wygrała trzy odcinki specjalne i do piątego oesu toczyła zaciętą walkę o zwycięstwo z Krzysztofem Hołowczycem i Łukaszem Kurzeją. Szósta i ostatnia dzisiejsza próba pozbawiła ich jednak szans na dobry wynik.
Kuzaj z Mombaertsem najechali na porzuconą na drodze belkę i urwali koło. Później jadąc niesprawnym autem zbyt późno dotarli do strefy serwisowej, co oznaczało 80 sekundową karę. W efekcie przed jutrzejszym etapem mają ponad 2,20 min straty do liderów.
Leszek Kuzaj: - Ten dzień był dla nas jednym wielkim koszmarem. Praktycznie od samego rana przytrafiały się nam rzeczy, które nawet przy ogromnej dozie dobrej woli, trudno nazwać przygodami. Najpierw dwukrotnie cudem unikaliśmy tragedii z udziałem ludzi spacerujących po trasie odcinków specjalnych. Na czwartym oesie przeżyłem chyba najbardziej stresujące chwile w karierze. Po wyjściu zza szczytu zobaczyliśmy na drodze grupę ludzi. Większość z nich uskoczyła na boki, pozostała jednak mała dziewczynka. Dziecko było kompletnie zdezorientowane. My naprawdę nie mogliśmy wiele zrobić. Było bardzo szybko, a droga biegła tak, że nie mieliśmy nawet gdzie uciekać. Bogu dzięki ktoś rozsądny w ostatniej chwili odciągnął dziewczynkę, niemal sprzed maski naszego Peugeota. Uniknęliśmy dramatu, ale dla mnie cała ta sytuacja była potwornym przeżyciem. Kompletnie straciłem koncentrację, w efekcie czego już chwilę później opuściłem drogę. Szczęśliwie obyło się bez poważniejszych konsekwencji. Czarę goryczy przepełnił ostatni dzisiejszy oes. Nie będę nazywał po imieniu tego, kto wyciągnął na drogę belkę, uderzenie w którą spowodowało urwanie koła w naszym samochodzie. Tu już nawet nie chodzi o utratę szans na zwycięstwo, ale o potencjalne konsekwencje takiej niespodzianki. Jestem wściekły i zrozpaczony. To nie jest rajd, takie rzeczy nie zdarzają się w sporcie. Można wygrywać lub przegrywać, ale są rzeczy ważniejsze - ludzkie życie i zdrowie, a to podczas tego rajdu nie jest szanowane. Tak po prostu być nie może! Jutro nie pozostaje nam nic innego, jak tylko pojechać sobie do mety. Ściganie się skończyło, postaram się więc chociaż dostarczyć wrażeń prawdziwym kibicom. Jutro jadę już tylko dla nich. Dla wspaniałych ludzi, którzy rozumieją o co w tym sporcie chodzi!
Jutro załogi mają do pokonania jeszcze cztery odcinki specjalne o długości 59 kilometrów. Start do pierwszego z nich o godzinie 8.50. Meta rajdu zlokalizowana na stadionie OSiR-u w Olsztynie jest zaplanowana na godziną 13.20.