Kulig i Baran wygrywają Rajd Turcji

Janusz Kulig i Jarosław Baran jadący Fordem Focusem WRC wygrali Rajd Turcji, ("Tofas Rally of Turkey") trzecią tegoroczną eliminację rajdowych Mistrzostw Europy o współczynniku trudności 20.

Na drugim miejscu uplasowała się niemiecka załoga Anthony Warmbold i Gemma Price (Toyota Corolla WRC) ze stratą 31,7 sek. Trzecia była turecka załoga Hakan Dync, Afţin Baydar jadąca Subaru Imprezą WRX, która miała do Kuliga stratę 10,09.6 min.

Zwycięstwo to ma dla Kuliga i Barana szczególne znaczenie. Jednym z ich celów na ten sezon była chęć startów w rajdach zaliczanych do klasyfikacji Mistrzostw Europy. Dzięki zaproszeniu otrzymanemu od Jolly Club Rally Team, który odpowiada m.in. za dostarczenie i serwisowanie Forda Focusa WRC oraz wsparciu udzielonemu przez firmy: Browary Brok S.A., Ferro, Goodyear oraz komputerową firmę Action, start w Turcji doszedł do skutku.

Reklama

Od samego początku Janusz Kulig i Jarosław Baran zwracali uwagę na bardzo wymagającą i momentami niebezpieczną nawierzchnię asfaltów, którymi trzy dni jeździły rajdowe auta. Cały czas podkreślali, że kluczem do odniesienia sukcesu w tej imprezie było znalezienie i zastosowanie odpowiedniego rytmu jazdy, pozwalającego bardzo szybko jechać, a jednocześnie nie niszczyć zbytnio ogumienia. Było to ważne szczególnie kiedy kierowcy mieli do pokonania kolejno trzy odcinki specjalne bez możliwości zjechania do strefy serwisowej w Balcova. Tak było w piątek i sobotę kiedy każdorazowo rajdowcy musieli łącznie "zaliczyć" ponad 55 kilometrów, zanim do pracy mogli przystąpić mechanicy.

W tym rajdzie polska załoga miała również dwa dość krytyczne momenty. Pierwszy w sobotę, kiedy zablokowała się linka od gazu, utrzymując cały czas silnik na najwyższych obrotach. Przez 14 kilometrów Kulig musiał głównie używać hamulca by zapanować nad swoim focusem; drugi w niedzielę rano kiedy nastąpiła konieczność wymiany elementów układu kierowniczego i ze strefy serwisowej Kulig z Baranem wyjechali z opóźnieniem. Finalnie ostatni, wyczerpujący odcinek specjalny Beyler o długości 33,73 km. Polacy wygrali z Warmboldem o 7,5 sekundy. Ostatecznie ponad minutowa przewaga z dnia poprzedniego stopniała do ok. 30 sekund.

- Po raz kolejny przekonałem się, że rajdy wymagają ogromnej pokory. O każdą sekundę i każdy metr odcinka specjalnego trzeba walczyć do samego końca rajdu - mówił na mecie szczęśliwy Kulig. - To ogromny sukces całego zespołu. Czescy mechanicy z Jolly Club Rally Team, pokazali prawdziwą klasę. Bardzo się wszyscy cieszymy. Wielka szkoda, że do mety nie dojechał Leszek Kuzaj. Wiem jak ważny był dla niego ten start, jak starał się walczyć. Wydawało się również, że to właśnie dwie polskie załogi będą nadawały ostateczny ton rywalizacji w Turcji. Szkoda.

Jarosław Baran dodał: - Końcówka tego rajdu była bardzo emocjonująca. Najbardziej cieszę się, że udało nam się wygrać ostatni, bodaj najtrudniejszy, dla nas os. Włożyliśmy w ten rajd bardzo dużo serca. Udało się.

Bardzo koleżeńsko zachował się rosyjski kierowca Stanisław Graizain (Toyota Corolla WRC), który wcześniej odpadł z rywalizacji, udostępniając swoje opony Kuligowi i Baranowi na ostatni dzień rajdu Turcji. Były one bardzo potrzebne.

"Rajd Turcji" miał najwyższy współczynnik trudności "20". Główną bazą rajdu był Izmir. Łącznie kierowcy pokonali 285,52 kilometrów odcinków specjalnych, łącznie 919,21. Na starcie pojawiło się 79 załóg, do mety dotarło 36.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław | janusz kulig | załoga | wrc | rajd turcji | rajd | Milan Baranyk | kulig
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy