Kulig drugi w "Cherooke Trails"

Janusz Kulig i Jarosław Baran jadąc N-grupowym Mitsubishi Lancer Evo VI zajęli w zakończonym w sobotę rajdzie Cherooke Trails drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Uzyskali czas 2:01:58, tracąc zaledwie jedną sekundę do zwycięzcy jadącego Subaru Impreza, klasyfikowanego w grupie open, Anglika Davida Higinsa.

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Na trzecim miejscu znalazła się również brytyjska załoga Lovell/Turney jadąca Subaru Impreza - 2:02:36.

W naszej karierze przegrywaliśmy już rajdy o siedem sekund, przegrywaliśmy o 3 sekundy, ale jeszcze nigdy nie przegraliśmy rajdu o 1 sekundę i to w dodatku na ostatnim odcinku specjalnym

- mówił na mecie "Cherooke Trails" Janusz Kulig -

Mimo to jesteśmy bardzo zadowoleni. Dojechaliśmy do mety na znakomitym miejscu, rywalizując jak równy z równym z zawodnikami mającymi znacznie mocniejsze auta aniżeli nasze. Czujemy oczywiście mały, sportowy niedosyt, ale najważniejsze jest,, że sprawiliśmy ogromną frajdę Polakom mieszkającym w USA, którzy tak licznie tu przybyli kibicować nam w okolice Chatanooga"

Dodatkowo Kulig i Baran pokonali wielu innych zawodników jadących autami klasyfikowanymi w kategorii open, wyposażonych w silniki o mocy dochodzącej do 400 koni mechanicznych, nie mających ograniczeń wagowych, ze znacznie wydajniejszą turbo sprężarką; samochodów pod każdym względem silniejszych od N grupowego Mitsubishi Lancer Evo VI, który ma nominalną moc 260 koni mechanicznych.

Był to dla nas bardzo długi dzień

- powiedział Jarosław Baran -

to nasze drugie miejsce jest po części zasługą splotu okoliczności. Nasi konkurenci mieli trochę problemów, natomiast my jechaliśmy praktycznie bezbłędnie przez ponad 150, krętych kilometrów.

Za przełomowy moment Janusz Kulig uznał czwarty OS, kiedy to wraz z załogą Davida Higginsa Polacy znaleźli się na prowadzeniu. -

Zapaliło się małe światełko, że jest szansa wygrać tą imprezę

- wspominał Kulig -

Podjęliśmy rękawice minimalnie zabrakło szczęścia

.

Kulig wyprzedził również znanego kierowcę, Brytyjczyka Marka Higginsa jadącego Hyundaiem Tiburon (amerykańska odmiana Coupe). Higgins już pierwszym os-ie na jednym z zakrętów nie zdołał zapanować nad swoim Hyundaiem, uderzając tyłem w drzewo; obdzierając z blach część boku swojego auta. Po pierwszym OS-ie plasował się na 47 miejscu, ostatecznie kończąc Cherokee Trails na piątej pozycji - 2:06:23. Sympatycznego Anglika trochę tłumaczy fakt, iż cały czas poruszał się o kulach z zagipsowaną prawą stopą. Kiedy wsiadał do kokpitu pomagała mu jedna osoba z obsługi. Pytany przez nas w piątek jak da sobie radę podczas rajdu, śmiejąc się odpowiedział

Postawię stopę na pedale gazu i będę ją tam trzymał

- jak powiedział tak zrobił.

Rywalizacja na przepięknych widokowo trasach parku narodowego Cherooke rozpoczęła się w sobotę bardzo wcześnie od startu w mieście Chatanooga. Do miejsca gdzie rozegrano 8 odcinków specjalnych (ostatni został odwołany); wytyczonych w Parku Narodowym Cherokee, należało pokonać dystans ok. 100 kilometrów. Z samego rana zapowiadało się, że z racji padającego deszczu może to być wymagająca próba rajdowa. Janusz Kulig mówił dzień wcześniej, iż jeśli będzie mokro, nawierzchnia stanie się bardzo śliska i wszyscy kierowcy mogą mieć problemy z utrzymaniem się na drodze. Na szczęście niedługo później niebo rozchmurzyło się, wyszło słońce - droga wyschła - To przepiękna trasa, równy szuter z wieloma technicznymi zakrętami, kawał dobrych zawodów, marzenie kierowcy rajdowego - powiedział Kulig. Pytani czy ten rajd można wygrać obaj odpowiedzieli zgodnie, że tak. Pod dwoma wszak warunkami:. jadąc bezbłędnie i mocniejszym samochodem.

Cały czas naszym zawodnikom pomagał Marek Pilch. Człowiek, który doprowadził do startu Janusza i Jarka w USA.

Nie wiem co mam powiedzieć. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak dobrze to wszystko wyszło. Będziemy się starali zaprosić Janusza w następnym roku. By wygrał ten rajd. Pomagali też inni, odpowiadając za różne czynności - tak jak ma to miejsce w zawodowym zespole rajdowym. Bez ich zaangażowania dużo trudniej byłoby osiągnąć tak satysfakcjonujący wynik

Na trasie rajdu cały czas byli widoczni nasi rodacy. Kilkoosobowymi grupami przyjechali z Chicago, Nowego Jorku, Detroit. Montrealu, Wyposażenie w polskie flagi, aparaty fotograficzne, kamery video, każdorazowo głośno oklaskiwali przejazd Kuliga i Barana. Wydaje się, że tak pozytywny wynik sportowy reprezentantów Polski daje im nowe siły i wzmacnia poczucie wartości narodowej - tak potrzebne na obczyźnie. Kilku z nich bardzo pomagało w czasie trwania rajdu odpowiadając za różne czynności - tak jak ma to miejsce w zespole rajdowym. Bez ich zaangażowania dużo trudniej byłoby osiągnąć tak satysfakcjonujący wynik.

Obecność zespołu rajdowego Janusza Kuliga w USA możliwy był również dzięki pomocy firm: komputerowej Action z Warszawy, dostawcy systemów grzewczych Ferro.

Przypomnijmy: Cherokee Trails to druga runda nowej rajdowej serii "Championship of American Rallies" - dla zawodników startujących z listy FIA i w tzw. serii SCCA (Sports Car Club of America) ProRally Championship - dla kierowców miejscowych. W międzyczasie zawodnicy, zrzeszeni w lokalnych klubach, będą uczestniczyć w cyklu tzw. ClubRally. Zachowanie porządku ma ułatwić specjalny system startowy. Cherokee Trails, jako jeden z niewielu amerykańskich rajdów, w całości odbywa się pod kontrolą inspektorów FIA. W przyszłości jego organizatorzy pragną bowiem włączyć "Cherokee Trails" do cyklu WRC, a więc mistrzostw świata.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas