Karol Basz zwycięża w debiucie

Karol Basz nie mógł sobie wymarzyć lepszego scenariusz na debiut w Lamborghini Super Trofeo Europe. Polak miał już co prawda doświadczenie w wyścigach samochodów GT, jednak w tym sezonie przechodził do bardziej prestiżowej serii, do nowej ekipy, a także zmieniał samochód oraz partnera zespołowego. Wszystko jednak połączyło się idealnie, a Basz i Vito Postiglione opuszczają Monzę z trofeum za zwycięstwo w drugim wyścigu.

Polsko-włoski duet już w piątek pokazał, że będzie trzeba się z nim liczyć podczas tegorocznych zmagań. Zmiennik Karola już na początku pierwszego treningu przejechał obiekt położony nieopodal Mediolanu w 1:48,182 sekundy - był to miażdżący rezultat, gdyż kolejny zawodnik tracił blisko 0,6s. W drugim treningu przewaga niebieskiego Lamborghini Huracana z była jeszcze większa i wzrosła do ośmiu dziesiątych sekundy. Ważniejsze było jednak to, że debiutujący w serii Basz nie dostawał od znacznie bardziej doświadczonego Postiglione i nastawiał się na dobry wynik w sobotnich kwalifikacjach.

Reklama

Dobre nastroje nie były na wyrost i praktycznie od razu znalazły swoje potwierdzenie w czasówce. W pierwszym segmencie na torze pojawił się Włoch, który pojechał jeszcze szybciej niż w piątek i z czasem 1:47,358s bez problemów sięgną po pole position przed sobotnim wyścigiem.

Gdy Basz przejął samochód na drugi segment było równie dobrze. Już na początku sesji nasz zawodnik wykręcił wynik, który pozwolił ma na objęcie prowadzenia. Ostatecznie jednak Polak musiał uznać wyższość jednego rywala - Dennisa Linda, który jest mistrzem Lamborghini Super Trofeo Europe z sezonu 2016 - by zakończyć swoje pierwsze kwalifikacje w sezonie na drugiej pozycji.

Sytuacja wyglądała bardzo obiecująco przed wyścigami. Sam początek sobotniej rywalizacji  przebiegał pod dyktando Postiglione. Kierowca Imperiale Racing wystartował jak z procy i podczas kolejnych okrążeń wypracował ponad 11 sekund przewagi nad drugim zawodnikiem. Dzięki temu po zmianie kierowców Karol bez problemów utrzymywał prowadzenie. Naszemu kierowcy nie mógł zagrozić nawet wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który co prawda zredukował wypracowaną przewagę, jednak Basz od razu po wznowieniu rywalizacji zaczął się oddalać od rywali. Niestety na przeszkodzie w odniesieniu pierwszego zwycięstwa stanęła usterka techniczna. Na przedostatnim okrążeniu pucharowy Huracan wyłączył się i Basz z pobocza patrzył jak inni dojeżdżają do mety.

W Lamborghini Super Trofeo Europe jednak jedna awaria nie przekreśla wyników całego weekendu. Polsko-włoski duet miał jeszcze drugie pole startowe przed niedzielnym wyścigiem i bardzo dobrze je wykorzystał. Tym razem to Karol rozpoczynał wyścig i bez problemów utrzymał swoją pozycję w pierwszym zakręcie. Na kolejnych okrążeniach udawało mu się utrzymywać w granicach sekundy za liderem, co dawało spore możliwości do popisu podczas pit stopu. Tak też zresztą się stało szczególnie, że obowiązkowa zmiana została przesunięta o parę minut z powodu wyjazdu samochodu bezpieczeństwa.

Po restarcie zawodnicy przejechali jedno okrążenie na ostro, po czym otwarto boksy. Basz zjechał jako pierwszy z czołówki, dzięki czemu Vito Postiglione po powrocie do rywalizacji miał przed sobą czysty tor i nieblokowany przez nikogo mógł pokazać pełnie swoich możliwości. Włoch wykonał swoją część zadania perfekcyjnie - objął prowadzenie i przed metą powiększył je do prawie 20 sekund.

- Debiut w Lamborghini Super Trofeo Europe był dla nas pełen emocji. Sytuacja rozwinęła się tak, że praktycznie z marszu musiałem wsiąść do nowego dla siebie samochodu i ścigać się z bardzo szybkimi i doświadczonymi rywalami. Już pierwszy trening pokazał jednak, że jesteśmy bardzo mocni i wszystko może pójść po naszej myśli. Tak też się stało w kwalifikacjach, gdzie wywalczyliśmy pierwsze i drugie pole startowe. Niestety w wyścigu dopadła nas awaria, na którą nie mogliśmy nic poradzić. Jechaliśmy świetnie i straciliśmy pewną wygraną, ale nie zamierzaliśmy się poddawać.

W niedzielnym wyścigu, kiedy tylko przejechałem przez pierwszy zakręt w całości zacząłem robić swoje i trzymać się jak najbliżej liderującego Dennisa Linda. Plan się powiódł, Vito dostał samochód mając minimalną stratę do czołówki, którą zamienił na pewne zwycięstwo. Jestem zachwycony, Vito jeździ rewelacyjnie i na pewno wiele się od niego nauczę i przyznam szczerzę, że już wyczekuję kolejnych rund mając nadzieję, że będzie równie dobrze - powiedział Karol Basz podsumowując weekend na Monzy.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy