Zdjęcia i kary na przeglądach miały ruszyć za tydzień. Ale Sejm się ociąga
Mam dobre wiadomości dla kierowców, którzy obawiają się zapowiadanych od dłuższego czasu nowych przeglądów technicznych. Przepisy, które miały zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2023, złapały kolejne opóźnienie. Pewne jest, że jeszcze przez kilka miesięcy diagności nie będą musieli sięgać w czasie badań technicznych po aparaty fotograficzne. Kiedy spodziewać się można rewolucji na Stacjach Kontroli Pojazdów?
Chodzi o słynny projekt zmian w obowiązkowych badaniach technicznych, zgodnie z którym nadzór nad diagnostami przejąłby Transportowy Dozór Techniczny, a sama procedura obowiązkowego przeglądu zyskałaby kilka nowych punktów. Najwięcej obaw wśród zmotoryzowanych budzi pomysł fotografowania pojazdów, co miałoby dowodzić obecności danego auta na SKP. Sporo kontrowersji dotyczy również wprowadzenia kar dla spóźnialskich - czyli podwójnej stawki za badanie techniczne w przypadku pojawienia się w SKP w 30 (i więcej) dni po terminie przeglądu.
Sama potrzeba zmian w sposobie przeprowadzania badań technicznych wynika z konieczności wdrożenia unijnej dyrektywy 2014/45/UE. Państwa członkowskie miały zaadaptować do niej własne systemy badań technicznych do... maja 2018 roku.
Przypomnijmy - rewolucja w badaniach technicznych pojazdów pierwotnie planowana była na 1 stycznia... 2019 roku. W grudniu 2018 rządowy projekt "zamrożono" na ostatniej prostej - przed trzeci czytaniem w Sejmie. Do pomysłu wracano później aż trzykrotnie. Jeden z projektów mówił o dacie 1 stycznia 2021 roku. Kolejny wyznaczał termin wprowadzenia nowych przeglądów na 1 września 2022 roku. W najnowszym, procedowanym jest w Sejmie projekcie, czytamy, że zmiany w sposobie przeprowadzania badań technicznych mają wejść w życie 1 stycznia 2023 roku.
Obecnie z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że styczniowy termin wprowadzenia zmian w badaniach technicznych na pewno nie zostanie dotrzymany. 15 września odbyło się pierwsze czytanie projektu w Sejmie, w wyniku którego skierowano go do dalszych prac w Komisji Infrastruktury. Ta miała przedstawić swoje sprawozdanie do dnia 4 października, ale termin przedłużono aż czterokrotnie. Najnowszy to 15 stycznia 2023 roku.
O planowany termin wprowadzenia nowych przepisów zapytałem Ministerstwo Infrastruktury.
Dlaczego resort tak zachowawczo wypowiada się na temat nowych przepisów? Odpowiedź jest prosta. Mimo że obecny projekt wpłynął do Sejmu 9 sierpnia bieżącego roku, wciąż znajduje się na początku procesu legislacyjnego. Zanim przekazany zostanie pod ocenę Senatu, czekają go więc jeszcze kolejne dwa czytania i głosowanie w Sejmie.
Pierwsze posiedzenie Sejmu w nowym roku zaplanowane zostało na 12-13 stycznia 2023. Biorąc pod uwagę, że prolongata terminu przedstawienia sprawozdania Komisji Infrastruktury to 15 stycznia, można być pewnym, że posłowie nie zajmą się problemem badań technicznych pojazdów w tym okresie. Prac nad projektem nie znajdziemy też w harmonogramie kolejnego posiedzenia Sejmu (26,27 stycznia i 1 lutego), ale nie można wykluczyć, że zostanie on o nie uzupełniony.
Teoretycznie - biorąc pod uwagę rozkład sił w parlamencie - ustawa mogłaby zostać wprowadzona przed końcem pierwszego kwartału, ale taki scenariusz wydaje się skrajnie mało prawdopodobny.
Inflacja mocno daje się we znaki zmotoryzowanym, a w najbliższym czasie czekają nas jeszcze podwyżki cen paliw (powrót pełnej stawki VAT sprzed tarczy antyinflacyjnej) i wieszczony przez ekspertów wzrost cen obowiązkowych ubezpieczeń OC od pojazdów mechanicznych (nowe sumy gwarantowane). Wszystkie one dotkną przeszło 21 mln kierowców w roku, w którym - jesienią - odbyć się mają wybory parlamentarne.
"Dokręcanie śruby" zmotoryzowanym, z których duża cześć nie otrząsnęła się jeszcze z szoku, jakim było wprowadzenie w ostatnich miesiącach nowych taryfikatorów mandatów i punktów karnych, w roku wyborczym to raczej kiepski pomysł na zdobycie głosów kierowców. Wprowadzenie kar dla spóźnialskich kierowców i rzucanie kłód pod koła miłośnikom sportów motorowych czy amerykańskiej motoryzacji raczej nie przysporzy - walczącej o reelekcję - ekipie rządzącej sympatii zmotoryzowanej części społeczeństwa.
Czyżby więc rewolucyjny projekt zmian w badaniach technicznych pojazdów, kolejny już raz, trafić miał do sejmowej zamrażarki? Czytując klasyka - "nie wiem, ale się domyślam".
Propozycje nowych przepisów budzą lęk wśród właścicieli wszelkiej maści nietypowych pojazdów - aut używanych w sportach motorowych czy chociażby samochodów amerykańskich. W wielu z nich znaleźć można przeróbki, które stoją w sprzeczności z polskimi przepisami, jak chociażby ingerencję w fabryczne oświetlenie (kolor kierunkowskazów, światła asymetryczne z przodu, światło cofania).
Problem w tym, że - co potwierdziliśmy w rozmowach z urzędnikami Ministerstwa Infrastruktury - resort nie wydaje tzw. odstępstw od warunków technicznych dla samochodów osobowych (procedura stosowana jest w zasadzie wyłącznie w przypadku pojazdów użytkowych i specjalistycznych). Właściciele muszą się więc posiłkować naginającymi przepisy przeróbkami oświetlenia, bo do wielu aut oferowanych wyłącznie za oceanem, nie da się kupić fabrycznych (czytaj homologowanych) części spełniających przepisy europejskie.
***