Uszkodziłem komuś auto, zostawiłem kartkę i odjechałem. Teraz mam problem
Choć mogłoby się wydawać, że wsunięcie za wycieraczkę kartki z danymi kontaktowymi jest najuczciwszym wstępem do rozwiązania problemu stłuczki, czy parkingowej obcierki, czasem okazuje się, że to początek problemów.
Nie ma co się czarować - obcierki na parkingu zdarzają się najlepszym. Czasem wystarczy moment nieuwagi i niechcący zahaczamy zderzakiem o cudzy samochód. Jak uczciwie zakończyć taką sprawę, gdy nie wiemy, kiedy właściciel wróci do auta, a nie możemy czekać?
W sytuacji, gdy dochodzi do niewielkiego uszkodzenia samochodu na przykład na parkingu sklepu czy przed urzędem, a nie jesteśmy w stanie szybko znaleźć właściciela pojazdu, rozsądnym rozwiązaniem jest zostawienie pod wycieraczką kartki z naszymi danymi kontaktowymi oraz krótkim opisem zdarzenia, w tym przyznaniem się do spowodowania szkody. Dzięki temu właściciel uszkodzonego auta może się z nami skontaktować, co umożliwia wyjaśnienie sprawy i zgłoszenie jej do ubezpieczalni w celu pokrycia kosztów naprawy. Jednakże, nie zawsze ograniczenie się do tego działania jest najlepszym wyjściem.
Potwierdza to historia, którą opowiedział mi sąsiad. Jego siostra pewnego dnia odkryła, że ktoś uszkodził zderzak jej Toyoty. Za wycieraczką znalazła notatkę z informacją o numerze rejestracyjnym auta sprawcy, bez danych kontaktowych. Udała się z nią na policję, która szybko znalazła właścicielkę wskazanego pojazdu. Ta przyjęła mandat sądząc, że tym samym sprawa się zakończy. Panie nawet się zaprzyjaźniły. Tymczasem towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym sprawczyni miała polisę OC na swoje auto, zgłosiło się do niej z tzw. regresem - czyli zwrotem kwoty wydanej na odszkodowanie dla pokrzywdzonej.
Sprawa trafiła do sądu. Kobieta tłumaczyła, że czekała na właściciela uszkodzonego auta, a potem zostawiła kartkę ze swoim imieniem, nazwiskiem i numerem telefonu, zatknięta za klamkę. Sędzia nie dał wiary temu wyjaśnieniu, motywując to faktem, że w takiej sytuacji z pewnością nikt inny nie wkładałby za wycieraczkę kartki z samym numerem rejestracyjnym auta sprawcy, z którą właścicielka uszkodzonego auta, siostra mojego sąsiada, przyszła na komisariat. Sprawa ciągnęła się w sądzie 4 lata. W końcu i tak kobieta musiała oddać pieniądze ubezpieczycielowi.
Jeśli znajdziemy się w podobnej sytuacji, jest kilka ważnych kroków. Przede wszystkim warto zrobić zdjęcie kartki pozostawionej za wycieraczką z widocznymi danymi, jako dowód, że chcieliśmy załatwić sprawę uczciwie. Warto też zrobić zdjęcia uszkodzeń na obu pojazdach. Nawet, jeśli kartka wypadnie, lub ktoś ją złośliwie zabierze i wyrzuci, będzie nam łatwiej udowodnić swoją uczciwość. Przy okazji zdjęcia uszkodzeń pozwolą na uniknięcie sytuacji, w której ktoś będzie próbował dopisać do naszego konta uszkodzenia, z którymi nie mieliśmy nic wspólnego.
Jeśli zdarzenie miało miejsce na parkingu pod marketem, warto podejść do biura parkingu i poprosić o wezwanie poszkodowanego przez radiowęzeł. Wystarczy wówczas podać markę i kolor samochodu oraz jego numer rejestracyjny. Nawet jeśli poszkodowany nie zareaguje, nasza obecność w biurze może też być istotnym elementem w przypadku rozprawy sądowej - będzie stanowiła potwierdzenie, że próbowaliśmy znaleźć właściciela auta.
To element, o którym nie wolno zapominać. Art. 16 Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych stanowi:
Jeśli więc jesteśmy przekonani, że do zamknięcia sprawy będzie potrzebne skorzystanie z polisy, bo np. szkoda jest zbyt poważna, by sprawę zamknąć polubownie, należy od razu poinformować o tym ubezpieczyciela, nawet jeśli nie znamy personaliów poszkodowanego. Gdyby zrobiła to p. Renata, możliwe, że uniknęłaby regresu ze strony towarzystwa ubezpieczeniowego.