Nowy sposób na mandaty? Straż miejska rozkłada ręce

Zaognienie sytuacji na polsko-białoruskiej granicy zainspirowało zmotoryzowanych chcących uniknąć kary za nieprzepisową jazdę. Coraz częściej zdarza się, ze właściciele pojazdów zobowiązani do wskazania kierowcy, podają dane osób zameldowanych właśnie na Białorusi. Chociaż - teoretycznie - za poświadczenie nieprawdy w dokumentach można nawet trafić do więzienia, w praktyce podanie danych osoby z Białorusi często zamyka sprawę ewentualnego mandatu.

Przekonała się o tym mieszkanka Gdyni, która w ubiegłym roku zgłosiła straży miejskiej nieprawidłowo zaparkowany pojazd blokujący chodnik. Sprawę umorzono, bo strażnicy nie byli w stanie skontaktować się ze - wskazanym przez właściciela pojazdu - kierowcą. 

Zgłosiła nieprawidłowe parkowanie. Dostała odpowiedź po półtora roku

Jak czytamy w serwisie "trójmiasto.pl", mieszkanka Gdyni w lutym 2022 roku zgłosiła straży miejskiej pojazd, którego kierowca zastawił chodnik. 18 sierpnia 2023 roku kobieta odebrała pismo, z którego wynika, że sprawa nie zostanie skierowana do sądu, bo "przeprowadzone czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku o ukaranie do sądu".

Okazało się, że właściciel pojazdu, który początkowo nie reagował na korespondencję od Straży Miejskiej, ostatecznie wskazał jako kierującą kobietę zamieszkałą na Białorusi. 

Udostępnił auto kobiecie z Białorusi. Straż Miejska ma związane ręce

Reklama

Problem w tym, że biorąc pod uwagę obecną sytuację i napięte stosunki międzynarodowe, współpraca z białoruskimi służbami w praktyce nie funkcjonuje. Straż Miejska ma więc związane ręce. Nie może też ukarać kierowcy, bo ten wywiązał się z ustawowego obowiązku wskazania, komu powierzył pojazd. 

Przypominamy, że wynika on z art. 96 Kodeksu wykroczeń. W paragrafie 3 czytamy: 

Lepiej nie kłam w dokumentach. Możesz trafić do więzienia

W prywatnych rozmowach strażnicy miejscy przyznają, że - w ich ocenie - zdecydowana większość tego typu spraw dotyczy fikcyjnych danych. Każdorazowo trzeba jednak spróbować dotrzeć do wskazanego kierowcy, stąd od momentu zawiadomienia do "umorzenia" sprawy mijają często długie miesiące. Mówiąc wprost - strażnicy nie mają w praktycznie żadnych możliwości, by zweryfikować, czy złożone w oświadczeniu dane kierowcy są prawdziwe, a sam właściciel pojazdu mówi prawdę.

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że składanie fałszywych zeznań jest przestępstwem, za które trafić można do więzienia na długie lata. Zgodnie z art. 233 Kodeksu karnego:

Pamiętajmy też, że - przynajmniej w teorii - instytucje pokroju Straży Miejskiej czy np. GITD mogą zweryfikować, czy wskazany w oświadczeniu właściciela pojazdu obcokrajowiec rzeczywiście przebywał w tym czasie w Polsce. Pomocna może tu być np. korespondencja ze Strażą Graniczną i dane z systemu wizowego... 

Kierowca z UE to żaden problem. Od tego są Krajowe Punkty Kontaktowe

Problem z ustaleniem danych kierującego dotyczy wyłącznie krajów spoza UE, w których nie funkcjonują tzw. Krajowe Punkty Kontaktowe. W Polsce taki punkt działa od 2015 roku. Krajowy Punkt Kontaktowy powołano na mocy nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym (i niektórych innych ustaw) z dnia 14 marca 2014 roku.

Dostosowała ona nasze prawo do dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady z 25 października 2011 roku w sprawie ułatwień w zakresie transgranicznej wymiany informacji dotyczących przestępstw lub wykroczeń związanych z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Takie punkty funkcjonują we wszystkich krajach Wspólnoty i powołano je właśnie po to, by ułatwić wymianę danych o kierowcach dopuszczających się wykroczeń na zagranicznych drogach. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: straż miejska | mandat za parkowanie | mandat z fotoradaru
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy