Nowy sposób kontroli DPF. Przejadą obok i stracisz dowód rejestracyjny
Po drogach polskich i europejskich porusza się sporo pojazdów, które tylko w teorii spełniają określoną normę emisji spalin – wystarczy przecież, że wycięty zostanie filtr DPF, by poziom emitowanych, trujących substancji wielokrotnie wzrósł. Jak jednak, poza organoleptycznym i wzrokowym testem, sprawdzić, czy samochód nie truje za bardzo powietrza? Okazuje się, że w formie eksperymentu działa już mobilny analizator spalin – na razie na Słowacji.
Mobilne stacje kontroli spalin to nic nowego, korzystają z nich służby w Danii (Færdselsstyrelsen - odpowiednik polskiej Inspekcji Transportu Drogowego) czy nawet w Polsce. U nas rzeczona inspekcja zajmuje się głównie autami ciężarowymi analizując ich emisję spalin za pomocą przenośnego dymomierza. W przypadku gdy kontrolerzy stwierdzą przekroczenie norm, zatrzymywany jest dowód rejestracyjny, a kierowca może być ukarany mandatem w wysokości do 3000 zł. Oczywiście o dalszej jeździe nie ma mowy - do czasu naprawienia usterki powodującej podwyższoną emisję.
W przypadku aut osobowych policjanci, którzy zauważą np. dymiący pojazd mogą wzrokowo skontrolować, czy filtr DPF znajduje się na miejscu i także zatrzymać dowód rejestracyjny. Wynika to m.in. z przepisów zawartych w ustawie Prawo o ruchu drogowym (art. 66, ust. 2), który mówi, że "Urządzenia i wyposażenie pojazdu, w szczególności zapewniające bezpieczeństwo ruchu i ochronę środowiska przed ujemnymi skutkami używania pojazdu, powinny być utrzymane w należytym stanie oraz działać sprawnie i skutecznie".
W niektórych garnizonach policji na wyposażenie trafiły już pojazdy wyposażone w analizator spalin, dymomierz, przyrząd do pomiaru hałasu (sonometr) oraz przetwornicę. Dzięki takiemu laboratorium na kołach policjanci są w stanie zmierzyć wiele parametrów podejrzanego auta. Tego typu pojazdy (łącznie ma być ich 53) wciąż pojawiają się w komendach w całym kraju, koszt ich zakup w większości pokryła Unia Europejska.
Oczywiście, w Europie działa wiele stowarzyszeń, które badają i lobbują za tym, by kolejne normy emisji wymagane prawem były ostrzejsze, a elektryfikacja przebiegała szybciej. Yoann Bernard, kierownik programu w Międzynarodowej Radzie ds. Czystego Transportu, powiedział: "Pomimo ulepszeń, nowoczesne pojazdy z silnikami Diesla nadal pozostają w tyle za pojazdami benzynowymi pod względem emisji NOx w miastach. Planowane założenia normy Euro 7, znacznie mniej rygorystyczne niż pierwotna propozycja Komisji Europejskiej, nie zapewniają znaczących postępów w ograniczeniu emisji samochodów i aut dostawczych w Europie." Według ostatniej analizy TRUE większość pojazdów z silnikami wysokoprężnymi spełniającymi normy Euro 5 i Euro 6 ma "słabą" ocenę, i to pomimo serii poprawek oprogramowania w następstwie afery Dieselgate. W przypadku pojazdów z silnikami spełniającymi normę Euro 6d-TEMP wystawiona ocena jest "umiarkowana", a tylko 20 proc. z nich otrzymało notę "dobra".
Eksperymentalny pojazd badający emisję spalin przejeżdżających pojazdów, a więc z osprzętem, który nie wymaga zatrzymania kontrolowanego auta, porusza się po słowackich drogach. To zupełnie niepozorny Hyundai Santa Fe, który dzięki odpowiedniej aparaturze jest w stanie zmierzyć poziom wydobywających się z rury wydechowej:
- tlenków azotu (NO)
- sadzy (CO - black carbon)
- cząstek stałych (PN)
- dwutlenku węgla (CO2).
Pod jego przednim zderzakiem zamontowano specjalne urządzenia do zbierania spalin, które trafiają do zainstalowanych w bagażniku analizatorów. W kabinie, na ekranie kontrolerzy na bieżąco mogą spoglądać na wyniki. Aby zebrać odpowiedni materiał dowodowy, trzeba przez określony czas jechać za kontrolowanym autem. Czy tego typu pojazdy, mobilne analizatory spalin, pojawią się wkrótce także w Polsce?