Nic tak nie pobudza kreatywności w Polsce, jak progi zwalniające
Polskie drogi są często usiane różnymi progami zwalniającymi. Ich celem jest zmniejszenie prędkości przejeżdżających samochodów, a tym samym zwiększenie bezpieczeństwa. Jednak wielu kierowców próbuje na różne sposoby je omijać. Sprawdzamy, czy można legalnie przejechać pomiędzy przeszkadzaczami.
Inżynierowie specjalizujący się w rozwiązaniach zapewniających bezpieczeństwo drogowe co rusz wymyślają konstrukcje, które mają spowolnić kierowców. Tymczasem kierowcy szukają kreatywnych sposobów na ominięcie "problemu" bez zwalniania czy zatrzymywania się.
Prawidłowo zaprojektowany próg zwalniający powinien być szeroki na tyle, żeby auto mogło wjechać na niego przednimi i tylnymi i kołami, zanim go opuści. Urządzenie powinno wymuszać wolniejszą, a tym samym płynniejszą jazdę.
Jednak w wielu miejscach na polskich drogach są montowane urządzenia, które mają nieodpowiednie parametry. Czasami są zbyt wysokie, czasami zbyt wąskie. Często występuje pomiędzy nimi przestrzeń, w którą kierowcy próbują się wcisnąć.
Okazuje się, że przejazd pomiędzy progami może być zgodny z przepisami. Pod warunkiem, że pomiędzy spowalniaczami wymalowano linię przerywaną. Kierowca musi wtedy włączyć kierunkowskaz i ominąć przeszkodę jadąc środkiem drogi. Należy przy tym pamiętać o ustąpieniu pierwszeństwa pojazdom nadjeżdżającym z przeciwnej strony.
Jeśli pomiędzy progami zwalniającymi znajduje się linia ciągła, omijanie jest zabronione i traktowane jako wykroczenie. Zgodnie z taryfikatorem mandatów, za przekroczenie tzw. linii jednostronnie przekraczalnej (P-3) lub linii podwójnej ciągłej (P-4) grozi mandat w wysokości 200 zł.
W niektórych przypadkach kreatywność polskich kierowców potrafi zszokować. W sieci pojawił się film, na którym kierowca postanowił ominąć próg zwalniający korzystając z chodnika.
W tym przypadku taryfikator mandatów nie ma litości dla takich kierowców. Za jazdę po chodniku przepisy przewidują grzywnę w wysokości 1,5 tys. zł oraz 8 punktów karnych.
***