Mało kto pamięta o zasadzie 10 metrów za znakiem D-6. A policja nie ma litości
Zasada 10 metrów to jeden z najrzadziej przestrzeganych przepisów głównie w dużych, zatłoczonych miastach. Z jednej strony trudno się dziwić - miejsc parkingowych w centrach metropolii jest jak na lekarstwo. Z drugiej strony mandat za to wykroczenie jest bolesny.
Zasada 10 metrów to jedna z podstawowych reguł uczonych na kursach prawa jazdy, jednak jak wiele z nich z czasem zostaje zapomniana przez kierowców - do czasu aż nie przypomni im o niej wysoki mandat. Wielu kierowców łamiąc zasadę 10 metrów uważa, że nie robi nic złego, zwłaszcza jeśli robią to na małych osiedlowych uliczkach, jednak to właśnie tam zagrożenie powodowane przez łamanie zasady 10 metrów jest największe. O co chodzi w zasadzie 10 metrów? Mówi o tym art. 19 ustawy Prawo o ruchu drogowym, a dotyczy ona kwestii nieprawidłowego parkowania.
Zasada 10 metrów stanowczo zabrania parkowania w odległości mniejszej niż 10 metrów od skrzyżowania, przejazdu tramwajowego czy kolejowego, a także przejścia dla pieszych i przejazdu dla rowerów jest zabronione. W przypadku tych ostatnich ostatnich (przejścia i przejazdu) na drogach dwukierunkowych zakaz obowiązuje zarówno prze przejściem, jak i za nim. W przypadku dróg jednokierunkowych do zasady 10 metrów należy stosować się jedynie przed przejściem. Odległość 10 metrów powinno zachowywać się również przed znakami i sygnalizacją drogową w przypadku kiedy nasz pojazd może zasłaniać znak lub sygnalizator. Jeśli pojazd nie zasłania i nie utrudnia odczytania znaku, może stać bliżej.
Wielu kierowców mających częste problemy z zaparkowaniem samochodu na osiedlach lub w centrach miast narzeka, że ta zasada niczemu nie służy i nie do końca widzi sens stosowania się do tych przepisów. Prawda jest jednak taka, że zachowanie odległości 10 metrów w wyżej wymienionych przypadkach jest kwestią kluczową dla bezpieczeństwa. Pozwala bowiem na znacznie lepszą ocenę sytuacji i zwiększa widoczność w miejscach potencjalnie niebezpiecznych. W przypadku przejść dla pieszych pozwala wcześniej zauważyć wchodzącego na przejście pieszego, który mógłby być niewidoczny wtedy, gdyby blisko przejścia stał samochód. Podobnie jest w przypadku skrzyżowań - auta ustawione blisko skrzyżowania mogłyby znacząco ograniczyć widoczność i prowadzić do wielu niebezpiecznych sytuacji.
Podobna zasada dotyczy postoju pojazdów w odległości minimum 15 metrów od tablicy oznaczającej przystanek lub od krawędzi wysepki. W pierwszej z tych sytuacji stosowanie się do tej zasady po pierwsze ogranicza zagrożenie w miejscu, gdzie zwykle pojawia się sporo pieszych i może dojść do nieprzewidzianych sytuacji, zatem widoczność powinna być dobra. Druga przyczyna jest bardziej pragmatyczna - zdecydowanie dłuższy od typowego pojazdu miejski autobus potrzebuje więcej miejsca do manewrowania, stąd wymagane 15 metrów odległości. Jest ona istotna zarówno w przypadku przystanków jak i wysepek - aby bezpiecznie zmieścić się w przestrzeni pomiędzy wysepką a krawędzią jezdni autobus potrzebuje więcej przestrzeni.
Złamanie zasady 10 metrów, choć z pozoru może wydawać się mało szkodliwe, w rzeczywistości jest kluczowe dla kwestii bezpieczeństwa na przejściu dla pieszych, przejeździe kolejowym lub skrzyżowaniu. Według taryfikatora mandat nie należy do tych najbardziej dotkliwych, ale kierowca łamiący te przepisy z pewnością go odczuje. Dostanie bowiem 300 zł mandatu i 1 punkt karny. W przypadku zasady 15 metrów kara wynosi 100 zł i również 1 punkt karny.
Większy problem pojawi się wtedy, gdy strażnik miejski lub policjant kontrolujący źle zaparkowany pojazd uzna, że może on zagrażać bezpieczeństwu lub tamować ruch. Wtedy może zdecydować on o jego odholowaniu na parking policyjny, co oznacza kolejne, tym razem niemałe koszty dla kierowcy. Przykładowo obecnie odholowanie pojazdu w warszawie to koszt około 600 zł.