Konfiskują auta za przekroczenie prędkości. Nie takich efektów się spodziewali
Od ponad dwóch miesięcy w Austrii obowiązuje prawo, pozwalające na konfiskatę samochodów za przekroczenie dozwolonej prędkości. Póki co w ten sposób zostało ukaranych niewielu kierowców, ale nowe przepisy spotkały się z mocną krytyką i uważane są za niepotrzebne oraz nieskuteczne. W Polsce zrobiło się o nich głośno kilka dni temu, kiedy polski kierowca stracił na ich podstawie samochód.
Bolesne zderzenie Polaka z nowym austriackim prawem, miało miejsce kilka dni temu na autostradzie A13 w pobliżu doliny Stubaital w Tyrolu. Kierowca zbliżał się do punktu poboru opłat, przed którym obowiązywało ograniczenie prędkości do 30 km/h. Mimo to według policyjnego radaru jechał w tym miejscu aż 112 km/h. Funkcjonariusze zatrzymali 45-latkowi prawo jazdy, a po konsultacji z odpowiednim organem administracyjnym, skonfiskowano mu także samochód.
Wracał z majówki przez Austrię. Stracił auto i prawo jazdy
Przepisy pozwalające na konfiskowanie samochodów za przekroczenie prędkości, obowiązują w Austrii od 1 marca. Stosowane są jednak tylko wobec kierowców łamiących przepisy w sposób najbardziej rażący. Aby utracić samochód, trzeba bowiem przekroczyć dozwoloną prędkość o:
- 80 km/h w terenie zabudowanym
- 90 km/h poza terenem zabudowanym
Limity te są obniżone dla recydywistów, czyli kierowców już wcześniej zatrzymywanych za rażące przekroczenia prędkości albo udział w nielegalnych wyścigach. Takie osoby tracą samochód przekraczają prędkość o:
- 60 km/h w terenie zabudowanym
- 70 km/h w terenie niezabudowanym
Okazuje się, że kierowców jeżdżących tak szybko nie ma wielu. Przez nieco ponad dwa miesiące zatrzymano tylko osiem takich osób.
Koniec konfiskaty aut pijanym kierowcom? Rząd wprowadza zmiany
Chociaż przepisy pozwalające na konfiskatę samochodów za zbyt szybką jazdę stosowane są, przynajmniej póki co, sporadycznie, spotkały się z mocną krytyką ze strony stowarzyszenia zrzeszającego automobilistów. Jedną z instytucji zajmujących się odholowywaniem zatrzymanych pojazdów jest OeAMTC (Austriacki Klub Motoryzacyjny, Motocyklowy i Turystyczny), którego przedstawiciele coraz głośniej krytykują nowe przepisy. Radca prawny z OeAMTC - Anja Schoepf twierdzi, że taka konfiskata nie ma większego sensu, ponieważ nie przynosi ona oczekiwanych rezultatów. Jako przykład podała sytuacje, gdy zatrzymaniu podlegały samochody służbowe.
Okazuje się bowiem, że wszystkie one praktycznie natychmiast wróciły do właścicieli. Nie pomaga też fakt, że na to, czy samochód zostanie zarekwirowany ma wpływ sytuacja finansowa osoby, która dopuściła się wykroczenia. Ponadto Schoepf zwraca uwagę, że rozwiązanie to nie sprawdziło się też w innych krajach, gdzie zostało wprowadzone. Jak powiedziała w rozmowie z ORF, "nie wykazano, że surowsze kary prowadzą do mniejszej liczby naruszeń".
Zdaniem przedstawicieli organizacji motoryzacyjnych o wiele lepszym i skuteczniejszym rozwiązaniem byłoby organizowanie tzw. kontroli ukierunkowanych, a także zwiększenie liczby policjantów na austriackich drogach.
Trudno nie zauważyć, że część krytyki ze strony Schoepf jest niezrozumiała. Jak można bowiem mówić, że przepisy nie działają jak powinny, ponieważ konfiskacie nie podlegają samochody służbowe, skoro tak właśnie skonstruowane są te przepisy. Zgodnie z nimi konfiskacie podlegają pojazdy, które prowadzą ich właściciele. Samochody służbowe, leasingowane czy wynajmowane nie są zajmowane przez państwo. Oczywiście to wyraźnie zawęża liczbę kierowców, którzy mogą obawiać się nowych przepisów, ale odbieranie jakieś firmie pojazdu za przewiny jego użytkownika, nie wydaje się być sprawiedliwe (choć takie przepisy obowiązują na przykład w Danii).
Z drugiej strony trzeba przyznać, że austriaccy legislatorzy nie zadbali o to, by alternatywna kara była równie dotkliwa. Przykładowo w Polsce, gdzie od niedawna rekwiruje się samochody za prowadzenie pod wpływem alkoholu, jeśli pojazd nie należy do zatrzymanego kierowcy, musi on zapłacić grzywnę stanowiącą równowartość auta. W Austrii orzeka się jedynie dożywotni zakaz prowadzenia danego samochodu. Taka kara może być w pewnym stopniu uciążliwa, ale trudno porównać ją z konfiskatą pojazdu i mówić o równej surowości kar dla wszystkich obywateli.
Trudno też nie przyznać racji stwierdzeniu, że lepsze rezultaty dla bezpieczeństwa na drogach dałoby zwiększenie liczby patroli, które karałyby kierowców za wszystkie wykroczenia. Konfiskata samochodów za przekroczenie prędkości miała działać odstraszająco na najbardziej nierozsądnych kierowców, ale okazało się, że to walka z problemem, który właściwie nie istnieje.