Bubel w polskich przepisach. Młodzi rowerzyści są bezkarni
Choć straż miejska zyskała uprawnienia do karania mandatami osób, które poruszają się rowerami bez wymaganych uprawnień, trudno będzie wyegzekwować ten przepis. Mandat za jazdę na rowerze bez uprawnień wynosi od 50 do 200 zł. Przepis jest wyłącznie teorią – strażnik nie jest w stanie sprawdzić, czy dany kierujący rzeczywiście posiada stosowne uprawnienia.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami - do prowadzenia roweru czy tzw. UTO (urządzenia transportu osobistego) w Polsce nie trzeba mieć dodatkowych uprawnień, o ile jest się osobą pełnoletnią. Osoby poniżej 18 roku życia muszą legitymować się kartą rowerową lub stosownym prawem jazdy.
Osoby w wieku od 10 do 18 lat do legalnego poruszania się po drogach potrzebują kartą rowerowej, prawa jazdy kategorii AM bądź prawa jazdy kategorii A1, B1 lub T. Oczywiście prawa jazdy nie są dostępne dla 10-latków. Pierwsze prawo jazdy - kategorii AM - dostępne jest dla dzieci, które ukończyły 14 rok życia. Dzieci do 10. roku życia mogą korzystać z rowerów wyłącznie pod opieką osoby dorosłej. Mogą też jeździć na rowerze po chodniku i - traktowane są wówczas jako piesi.
Policjant, strażnik miejski czy gminny może ukarać osobę poruszającą się rowerem lub pojazdem "innym niż mechaniczny" mandatem w wysokości od 50 do 200 zł. Problem w tym, że w praktyce może to zrobić tylko pierwszy z wymienionych funkcjonariuszy.
Pierwszą przeszkodą w karaniu nastolatków, przed jaką stają strażnicy jest treść samego Kodeksu wykroczeń. Czytamy w nim, że na podstawie jego zapisów odpowiadać może wyłącznie ten,"kto popełnia czyn zabroniony po ukończeniu lat 17". W praktyce oznacza to, że za brak uprawnień ukarać można wyłącznie osoby między 17 a 18 rokiem życia. Młodsze nie wypełniają minimalnego kryterium wieku, starsze - po ukończeniu pełnoletności - automatycznie nabywają "uprawnienia" do legalnego poruszania się po drodze rowerem.
Co gorsza, nie istnieje jakakolwiek baza danych zawierająca informacje na temat wydanych obywatelom kart rowerowych. Dane kierowców przechowywane są w Centralnej Ewidencji Kierowców, do której dostęp mają m.in. policjanci drogówki. W razie kontroli strażnik miejski (przynajmniej w teorii, kontaktując się np. z dyżurnym) może więc zweryfikować, czy dany rowerzysta posiada uprawnienia kategorii AM, A1, B1 lub T.
W Centralnej Ewidencji Kierowców nie znajdziemy jednak żadnych danych dotyczących wydanych w Polsce kart rowerowych. Te są przechowywane w archiwach instytucji, która wydała dokument, np. szkoły, ale nie trafiają później ani do Ministerstwa Infrastruktury, ani np. do Policji.
Strażnik nie ma więc żadnej możliwości zweryfikowania czy kontrolowany nastolatek, który nie ma przy sobie dokumentu, uzyskał kartę rowerową czy też nie. Tłumaczenie "mam, ale zapomniałem" teoretycznie wyklucza możliwość ukarania za "brak uprawnień".
Oznacza to, że w rzeczywistości większość interwencji wobec łamiących przepisy kodeksu drogowego nastolatków skończy się najpewniej na pouczeniu. Trzeba jednak pamiętać, że odmowa przyjęcia mandatu może skończyć się skierowaniem sprawy do sądu, a ten ma możliwość wymierzenia grzywny w wysokości nie 200 zł (maksymalny mandat, jaki może wystawić straż miejska wobec rowerzysty jadącego bez uprawnień) lecz nawet 1500 zł.