Zdawał na prawo jazdy 163 razy. Największe patologie systemu szkolenia
Nawet 260 kilometrów od miejsca zamieszkania są w stanie odjechać osoby starające się o prawo jazdy, by tylko nie zdawać egzaminu w dużym mieście pokroju Warszawy, Łodzi czy Poznania. Jakby tego było mało, nie brakuje osób, które - jednego dnia - zdają egzaminy (w tym praktyczny) do skutku, po pięć a nawet - uwaga - osiem razy. Rekordziści mają za sobą po - uwaga - ponad 160 egzaminów na prawo jazdy.
We wrześniu Najwyższa Izba Kontroli opublikowała obszerny raport dotyczący systemu szkolenia kandydatów na kierowców w Polsce. Licząca aż 227 stron publikacji to gorzka pigułka dla osób, którym leży na sercu bezpieczeństwo ruchu drogowego w naszym kraju.
Obszerna publikacja porusza wiele problemów dotyczących systemu szkolenia kandydatów na kierowców. Jednym z nich jest np. "turystka egzaminacyjna" polegająca na tym, że osoby z dużych miast nie chcą zdawać egzaminów praktycznych w miejscu "zamieszkania", gdzie natężenie ruchu jest ogromne, a co za tym idzie, ryzyko popełnienia błędu na egzaminie jest większe. W raporcie czytamy np., że 112 szkół nauki jazdy (dane z 18 poddanych kontroli Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego) przeszkoliło ok. 10 750 osób pochodzących z powiatów odległych o ponad 100 km.
Przykładowo - spośród ponad 18 tys. osób zdających egzamin w Warszawie, a następnie w innym ośrodku, aż 84 proc. zdało w Warszawie jedynie część teoretyczną, zaś praktyczną w jednym z mniejszych miast Mazowsza lub Podlasia. Z kolei spośród blisko 5,5 tys. kandydatów zdających egzamin w Poznaniu, a następnie w innym WORD, aż 54 proc. zdało część teoretyczną w Poznaniu, ale egzamin praktyczny w mniejszych miastach Wielkopolski.
NIK zauważa, że chcąc przyciągnąć jak największą liczbę klientów, wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego wpadają na niecodzienne pomysły z zakresu "turystyki egzaminacyjnej". Przykładowo OSK z siedzibą w Wyszkowie oferował dwutygodniowe kursy w formie "wakacji z prawem jazdy". Osoby, które zdecydowały się ta taką formę "wypoczynku" przystępowały do egzaminów państwowych w WORD w Łomży lub WORD w Ostrołęce. NIK wyliczył, że średni dystans pomiędzy powiatami pochodzenia kursantów, a siedzibą szkoły wynosił w tm przypadku ponad 260 km.
O dramatycznie niskim poziomie szkolenia i absurdach systemu egzaminowania świadczy również popularna praktyka zdawania egzaminów "do skutku", nawet tego samego dnia, co rzecz jasna wyklucza wszelkie możliwości uzupełnienia wiedzy czy ewidentnych braków w technice prowadzeniu pojazdów.
Na 238 tys. przypadków przerwania egzaminu w badanych ośrodkach ponad 198 tys. spowodowane było zachowaniem egzaminowanego, które zagrażało zdrowiu i życiu uczestników ruchu. NIK przeanalizował egzaminy przeprowadzone w 18 WORD-ach w latach 2016-2021 (kat. B, pierwsze podejście).
Najczęstsze powody przerywania egzaminów praktycznych to:
- nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (35 proc.),
- spowodowanie wypadku lub kolizji lub zachowanie, które mogło tym skutkować (18,6 proc.),
- niezastosowanie się do znaków (13 proc.).
Mimo tak poważnych powodów przerywania egzaminów praktycznych wielu kursantów podchodziło do kolejnego egzaminu nawet tego samego dnia. Z danych NIK wynika, że w badanych ośrodkach postąpiło tak ponad 19 tys. osób, a rekordziści starali się zaliczyć "jazdę" nawet pięć razy pod rząd!
W badanych 18 WORD-ach w latach 2016-2022 (pierwsze półrocze) liczba podejść do egzaminów na kat. A i B prawa jazdy wyglądała następująco:
- ponad 87 tys. osób (10,7 proc.) zdawało egzamin teoretyczny kilkukrotnie tego samego dnia (rekordziści 8 razy),
- ponad 19 tys. osób zdawało egzamin praktyczny kilkukrotnie tego samego dnia (rekordziści 5 razy),
- ponad 19 tys. osób podchodziło minimum 10 razy do egzaminu praktycznego;
- ponad 8 tys. osób podchodziło minimum 10 razy do egzaminu teoretycznego.
W raporcie czytamy ponadto, że rekordziści podchodzili do egzaminu teoretycznego 163 razy, a do egzaminu praktycznego 101 razy.