Zapłaciłeś mandat straży miejskiej? Padłeś ofiarą wyłudzenia!

Sąd uniewinnił jedenastu białostockich strażników miejskich, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy przy używaniu fotoradaru. Uznał, że nie można przypisać im niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień, których nie mieli.

Strażnicy zostali uniewinnieni
Strażnicy zostali uniewinnieniPiotr MatusewiczEast News

Wtorkowe orzeczenie Sądu Okręgowego w Białymstoku jest prawomocne.

Sprawa dotyczyła zarzutów wystawiania mandatów za przekroczenie prędkości na inne osoby, niż rzeczywiście kierujące pojazdami. Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością.

W listopadzie 2014 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał na kary więzienia w zawieszeniu osiem osób, trzy kolejne uniewinnił. Sąd okręgowy uniewinnił we wtorek osoby skazane przez sąd pierwszej instancji, zaś apelacji prokuratury, domagającej się uchylenia wyroków uniewinniających, nie uwzględnił.

Według aktu oskarżenia, w latach 2006-2008 białostoccy strażnicy miejscy kilkanaście razy nie karali sprawców wykroczenia, mimo ustalenia ich personaliów, a poświadczali w dokumentacji, że były nimi inne osoby - przeważnie bliscy rzeczywistych sprawców.

Śledczy zakwalifikowali to m.in., jako poświadczenie nieprawdy, tworzenie fałszywych dowodów w postępowaniu o wykroczenia oraz działanie na szkodę interesu publicznego, a także osób, które nie popełniły wykroczenia oraz w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń (ci nie płacili bowiem mandatów i nie były im naliczane punkty karne).

W sumie w akcie oskarżenia wymienionych było osiemnaście takich przypadków, które przypisano jedenastu strażnikom miejskim.

Zwróciła na to uwagę, uzasadniając wyrok uniewinniający, sędzia Marzanna Chojnowska. Mówiła, że akta sprawy zajęły 47 tomów, z czego 40 zawierało dowody zebrane w postępowaniu przygotowawczym, w którym przesłuchano 1,2 tys. świadków.

Sąd Okręgowy w Białymstoku ocenił, iż proces w pierwszej instancji został profesjonalnie i prawidłowo przeprowadzony ale uznał jednocześnie, iż przyjęcie przez sąd rejonowy, że strażnicy są winni, nie ma oparcia w prawie karnym.

W ocenie sądu odwoławczego, zarówno prokuratura, jak i sąd rejonowy powoływali się na przepisy, które nie dawały strażnikom miejskim uprawnienia do prowadzenia postępowań o zarejestrowane fotoradarem wykroczenia, związane z przekroczeniem prędkości przez kierowcę i wystawiania za to mandatów.

"Albowiem uprawnienia, o których mowa, zostały im nadane niezgodnie z prawem" - podkreśliła sędzia Chojnowska. I przywołała wyrok Trybunału Konstytucyjnego z marca 2007 roku, w którym TK orzekł, iż uprawnienia nadane strażnikom miejskich do kontroli prędkości i kierowców karania mandatami są sprzeczne z Konstytucją.

Przypomniała, odwołując się do wyroku TK, iż sama ustawa o strażach gminnych nie nadaje strażnikom "samoistnych uprawnień w zakresie kontroli ruchu drogowego", a odsyła do przepisów o ruchu drogowym. A Kodeks drogowy daje strażnikom miejskim jedynie prawo do działań w sytuacji złego parkowania (np. zakładania blokad czy odholowywania).

Sąd okręgowy przypomniał, że orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne, a przepisy wskazane przez Trybunał jako niezgodne z konstytucją, podlegają bezwarunkowej kasacji i są eliminowane z porządku prawnego.

Sędzia Chojnowska podsumowała, że w tej sytuacji nieprawidłowe było przyjęcie przez śledczych i sąd pierwszej instancji, iż oskarżeni strażnicy byli osobami uprawnionymi do prowadzenia postępowań dotyczących przekroczenia prędkości zarejestrowanych fotoradarem i wystawiania mandatów.

"Niedopełnienie obowiązków musi mieć swoje źródło w akcie prawnym, który taki obowiązek nakłada" - mówiła sędzia. Sąd odwoławczy uznał ponadto, że w tej sytuacji bezprzedmiotowa była sama ocena materiału dowodowego (np. ustalenie, który ze świadków mówił prawdę).Od redakcji. Wyrok jest kuriozalny, podobnie jak kuriozalne jest prawo w Polsce. Sędzia stwierdziła, że strażnicy są niewinni karania osób innych niż popełniające wykroczenie, ponieważ w ogóle nie mają prawa do prowadzenia postępowań mandatowych związanych ze zdjęciami z fotoradaru! Widzicie tu sens i logikę? Ponadto powołała się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2008 roku (!), a ile osób od tamtej pory zapłaciło mandaty za zdjęcia z fotoradarów obsługiwanych przez straże? Dlaczego dopiero od końca tego roku strażnikom zabiera się fotoradary? Czy wszyscy ukarani powinni wnieść sprawę do sądu w związku z wyłudzeniem?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas