Nowa broń przeciw piratom. Nie wystarczy na chwilę zwolnić

Inspekcja Transportu Drogowego kupuje urządzenia do pomiaru średniej prędkości. Sprawdź, gdzie zostanie ustawiony i jak będzie działał nowy sprzęt.

System wykorzystuje kamery / Fot: Wojciech Stróżyk
System wykorzystuje kamery / Fot: Wojciech StróżykReporter

Popularne fotoradary (stacjonarne) mierzą prędkość punktowo. Inspekcja Transportu Drogowego nadzoruje obecnie pracę prawie 400 takich urządzeń. Wkrótce na drogach pojawi się 100 kolejnych fotoradarów.

Te jednak na kierowcach nie robią już tak wielkiego wrażenia. Wystarczy zwolnić przed urządzeniem, aby nie zostać przyłapanym na zbyt szybkiej jeździe. Po jego minięciu można ponownie przyspieszyć. Tak właśnie robi wielu kierowców. Z tego powodu już jesienią tego roku, na 29 fragmentach dróg krajowych, pojawi się odcinkowy pomiar prędkości.

Liczy się średnia

System będzie obliczał z jaką szybkością poruszał się pojazd. To nie koniec złych wiadomości. Nowe urządzenia pomiarowe nie będą wysyłały fal radarowych, co oznacza, że antyradar nie będzie potrafił ich wykryć. Do pomiaru prędkości zostaną użyte kamery niewyróżniające się z zewnątrz niczym szczególnym. Będą one identyczne z tymi zamontowanymi na bramownicach służących do monitoringu na drodze lub poboru elektronicznej opłaty viaTOLL.

Kamery przez całą dobę, także podczas opadów śniegu czy deszczu, będą obserwowały wszystkie pojazdy na początku i końcu odcinka pomiarowego. Następnie dane będą przekazywane do komputera, który obliczy średnią prędkość każdego pojazdu. W momencie przekroczenia dozwolonego limitu, fotografie z wjazdu i wyjazdu odcinka pomiarowego zostaną przesłane do centrali ITD, która zajmie się ukaraniem kierowcy. Natomiast zdjęcia pojazdów, które dany odcinek przejechały prawidłowo, będą usuwane z systemu.

Będą ostrzegać

Na szczęście, podobnie jak dziś przed fotoradarami, tak i przed nowymi urządzeniami do pomiaru prędkości kierowcy będą ostrzegani znakami informacyjnymi "Kontrola prędkości. Fotoradar". Podstawowymi kryteriami branymi pod uwagę przy typowaniu odcinków, na których będą zainstalowane urządzenia rejestrujące to stan bezpieczeństwa, jednolite limity prędkości na całej długości odcinka, a także brak większych skrzyżowań w obrębie planowanej instalacji bramki z kamerami.

System ma działać tylko na drogach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.

Nowa procedura

Oprócz pomiaru średniej prędkości, ITD chce też rejestrować auta przejeżdżające na czerwonym świetle

Inspekcja Transportu Drogowego przy okazji uruchomienia nowego systemu pomiaru prędkości chce także zmienić procedurę wystawiania mandatów. Komputer na podstawie odczytanych numerów rejestracyjnych sprawdzi w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, do kogo należy pojazd i ustali adres właściciela. Ten dostanie wezwanie do przyznania się do winy lub obowiązek wskazania osoby, która prowadziła pojazd. W tym drugim przypadku obecnie wystarczy podać dane potencjalnego sprawcy wykroczenia. Jego ściganiem zajmuje się już ITD.

Inspektorzy chcą, aby to właściciel pojazdu dostarczył im jednak podpisane przez sprawcę oświadczenie, że to on prowadził pojazd w chwili zarejestrowania go przez kamery. Jeśli nie dostarczy tego dokumentu lub zignoruje wezwanie, to on automatycznie zostanie ukarany za przekroczenie prędkości.

Co więcej, sama wysokość mandatów ma wzrosnąć nawet o 100 proc., a ich stawki będą zależały też od miejsca, gdzie zostało popełnione wykroczenie. Najwyższe mają obowiązywać w obszarze zabudowanym.

Proponowane zmiany mają przyspieszyć i usprawnić karanie piratów drogowych. W ubiegłym roku tylko co dziesiąty kierowca sfotografowany przez radar został ukarany mandatem.

Nowe kontrole

To nie koniec pomysłów ITD na poskramianie piratów drogowych. Przestrzeganie limitów prędkości nie będzie gwarantowało, że kierowca nie zostanie zarejestrowany. Na 20 skrzyżowaniach mają się pojawić kamery nagrywające przejazd na czerwonym świetle. Nie będzie to jednak zaskoczeniem, ponieważ wśród straży miejskich, po modzie na urządzenia rejestrujące prędkość, przyszedł czas na systemy fotografujące kierowców ignorujących czerwone światło.

Jedno jest pewne - ignorowanie czerwonego światła może być kosztowne. Za to wykroczenie grozi od 300 do 500 zł mandatu oraz 6 punktów karnych, a kierowca nawet nie musi wiedzieć, że dane miejsce jest objęte kontrolą. Warto pamiętać, że urządzenia rejestrujące przejazd na "czerwonym" nie muszą być oznaczone dobrze znanym kierowcom znakiem "Kontrola Prędkości. Fotoradar", a maszt nie musi być pomalowany żółtą odblaskową farbą.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas