Jak wykończyć pana Emila od fotoradarów?
Kilka dni temu informowaliśmy o bulwersującym zachowaniu sędziego (wyprosił z rozprawy publiczność) prowadzącego sprawę słynnego pana Emila, który znany jest z wytykania błędów strażnikom miejskim.
Wg aktu oskarżenia pan Emil miał potrącić swoim samochodem komendant straży miejskiej w Kargowej, w wyniku czego ta doznała m.in. "bolesności uciskowej rzepki". Sprawa nie byłaby może tak bulwersująca, gdyby nie fakt, że oskarżony posiada nagranie wideo, z którego jasno wynika, że strażniczka miejska sama (by nie użyć słów "z premedytacją") uderzyła się o jego auto, w chwili, gdy te zaparkowane było na poboczu. Działanie strażników miejskich można więc uznać za swego rodzaju zasadzkę...
Okazuje się jednak, że nie jest to pierwsza spawa wytoczona panu Emilowi przez funkcjonariuszy straży miejskich. Pan Emil w sądzie spotykał się z nimi już wielokrotnie...
Dla przykładu 1 lipca Sąd Rejonowy w Nowej Soli wydał wyrok uniewinniający naszego bohatera od zarzutu "złośliwego niepokojenia" strażników miejskich z Kożuchowa (Pan Emil zwracał im uwagę, że w nieprawidłowy sposób posługują się fotoradarem). W uzasadnieniu wyroku czytamy m.in., że "nie może być złośliwym niepokojeniem nagrywanie jawnych czynności organu samorządowego". Sąd stwierdził również, że intencją oskarżonego było "właściwe dokonywanie pomiaru fotoradarem a nie dokuczenie funkcjonariuszom, w kontekście czego zadawanie pytań strażnikom nie może być uznane za niepokojenie - prośba o udzielenie informacji nie jest ani złośliwa, ani bezprawna".
Oprócz tego nawet Sąd dopatrzył się w działaniu strażników tego, co dla większości kierowców jest zupełnie jasne od dawna. Sędzia stwierdził, że "intencją straży miejskiej było uzyskanie wpływu do kasy samorządowej z mandatów, a w efekcie oznaczenia fotoradaru przez obwinionego nie dochodziło do jej (przekroczenia prędkości - przyp. red.) utrwalenia". Sąd uznał jednak, że trudno uznać takie zachowanie za złośliwe, skoro w jego efekcie "kierowcy zwolnili i nie stwarzali zagrożenia w ruchu drogowym".
Sądowy życiorys pana Emila, który ośmielił się piętnować błędy strażników miejskich - jest już bogatszy niż niejednego recydywisty
Warto dodać, że koszty postępowania w przytoczonej spawie (jak i w licznych podobnych) poniósł Skarb Państwa. Za uniewinnienie pana Emila od absurdalnych zarzutów zapłaciliśmy więc my wszyscy!
Gwoli ścisłości wypada też dodać, że tocząca się właśnie sprawa "bolesności uciskowej" rzepki pani komendant z Kożuchowa nie jest pierwszą, w jaką uwikłana jest "pokrzywdzona" i właściciel fotoradaru - Leszek W.
Katarzyna S. (komendant) i pięcioro innych strażników ze Straży Miejskiej Sulechów jest oskarżona o to, że nie posiadając odpowiednich uprawnień, nałożyli oni na kierowców 237 mandatów za niewskazanie sprawcy wykroczenia drogowego. Sprawa, którą zajmuje się sąd rejonowy w Świebodzinie ciągnie się już od przeszło roku.
Jakby tego było mało pan Emil spotkał się już z panią komendant i dzierżawcą fotoradaru Leszkiem W. w sądzie przed dwoma laty. Wówczas Leszek W. oskarżył go o to, że "złośliwie nadepnął na jego nogę, w czasie gdy ten wykonywał swoje obowiązki". Świadkiem we wspomnianej sprawie była - nie kto inny - tylko pani komendant Katarzyna S. Obecnie role Leszka W. i "potrąconej" Katarzyny S. się odwróciły - w aktualnym procesie to ona jest pokrzywdzoną (przez pana Emila) a Leszek W. - świadkiem zdarzenia...
Warto dodać, że - ciągnący się przez rok - proces o "złośliwe nadepnięcie" Leszka W., również zakończył się uniewinnieniem Pana Emila. Gwoli ścisłości - Straż Miejska Kożuchów wytoczyła mu aż cztery sprawy o wykroczenie, z których każda zakończyła się jego uniewinnieniem. Liczne sprawy wytoczyła panu Emilowi też Straż Miejska Nowe Miasteczko. Z każdej pan Emil wychodził jednak obronną ręką (dwa uniewinnienia i jedno umorzenie).
Podsumowując - sądowy życiorys pana Emila, który ośmielił się piętnować błędy strażników miejskich - jest już bogatszy niż niejednego recydywisty. Strażnicy miejscy najwyraźniej uznali, że wytaczanie mu nowych spraw to jedyny sposób wzięcia odwetu na człowieku, który publicznie pokazuje ich błędy i hipokryzję. Całkiem skuteczny, bo za każdym razem pan Emil musi tracić kilka godzin na uczestniczenie w rozprawach. Sęk w tym, że wychodzi z nich z wyrokami uniewinniającymi, a koszty "strażniczej ciuciubabki" ponosimy my. Może więc, zamiast marnować publiczne pieniądze, strażnicy wzięliby się w końcu do pracy i zaczęli wykonywać ją tak, by nie musieli bać się żadnych wizyt ludzi z kamerami?