Stosowano go w Polonezach, Żukach i Nysach. Czy patent z PRL nadal działa?
Kawałek kartonu w chłodnicy to patent, który powszechnie wykorzystywano w czasach PRL, gdy zimy były srogie, a układy chłodzenia i utrzymywania odpowiedniej temperatury silnika dużo mniej wydajne niż obecnie. Dziś coraz rzadziej widzimy na drodze samochody z kartonikami na chłodnicy, najczęściej można je zaobserwować w przypadku aut dostawczych z silnikami Diesla, które są wykorzystywane na krótkich dystansach. Czy ten patent nadal działa?
Kiedyś, gdy zimy były srogie, a silniki mniej wydajne, kierowcy radzili sobie jak mogli. Najprostszym i najtańszym sposobem było zasłonięcie chłodnicy kawałkiem kartonu lub folii. Patent miał pomóc w szybszym nagrzaniu silnika i utrzymaniu jego temperatury podczas jazdy. Choć brzmi to jak prowizorka, faktycznie mogło to przyspieszyć osiągnięcie optymalnej temperatury pracy silnika.
Rzecz w tym, że co dobre dla starszych aut, niekoniecznie sprawdzi się w nowszych modelach. Współczesne samochody mają już znacznie bardziej zaawansowane układy i dodatkowa izolacja może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Najbardziej kluczową rolę pełni termostat, który kontroluje przepływ płynu chłodzącego w silniku. Gdy silnik jest zimny, termostat pozostaje zamknięty, blokując obieg przez chłodnicę - dzięki temu silnik szybciej się nagrzewa. Po osiągnięciu odpowiedniej temperatury (zwykle około 90-95 stopni Celsjusza) termostat otwiera się, pozwalając płynowi przepływać przez chłodnicę i regulować temperaturę. Uszkodzony termostat może powodować przegrzewanie silnika (gdy jest stale zamknięty) lub zbyt wolne nagrzewanie (gdy jest stale otwarty).
Co ciekawe, mimo że karton na chłodnicy może faktycznie nieco przyspieszyć nagrzewanie silnika, niesie ze sobą spore ryzyko. Podczas dłuższej jazdy może doprowadzić do przegrzania, a w skrajnych przypadkach nawet do pożaru - nietrudno sobie wyobrazić, co zdarzy się, gdy kawałek kartonu zetknie się z gorącymi elementami w okolicach silnika. Dlatego jeśli już koniecznie chcemy stosować tę metodę w starszym aucie, róbmy to z głową i tylko na krótki czas. W nowych samochodach lepiej odpuścić sobie takie eksperymenty i zaufać fabrycznym rozwiązaniom.
Silnik pracujący przy optymalnej temperaturze to lepsze osiągi, niższe zużycie paliwa i większa wydajność układu ogrzewania kabiny. W zimie, szczególnie gdy auto stoi na zewnątrz, najlepiej rozgrzewać silnik ruszając od razu po uruchomieniu. Pozostawienie auta na postoju z uruchomionym silnikiem nie tylko grozi mandatem (100 zł), ale też nie wpływa dobrze na kondycję jednostki napędowej, która najefektywniej "łapie" temperaturę w czasie jazdy.
A co jeśli naprawdę chcemy przyspieszyć nagrzewanie silnika w zimie? Jest kilka profesjonalnych sposobów. Jednym z nich jest montaż specjalnej osłony termicznej - działa podobnie jak karton, ale jest bezpieczniejsza. Innym rozwiązaniem, bardzo popularnym w krajach skandynawskich, jest elektryczna grzałka do silnika, która zwykle zasilana jest przez akumulator samochodowy. Błyskawicznie podgrzewa ona olej silnikowy i ciecz chłodzącą do optymalnej temperatury. Koszt takiego udogodnienia to co najmniej kilkaset złotych.