Złośliwie zahamował przed ciężarówką. Dostał 2,5 tys. zł grzywny!

Wielu kierujących czuje się bezkarnych na drogach i uważa, że może zachowywać się w sposób niebezpieczny i złośliwy, bez obawy o konsekwencje. Przypadek tego kierowcy to istotne ostrzeżenie dla takich osób.

Okoliczności tej sytuacji były dość typowe dla polskich dróg. Jeden kierowca tira wyprzedzał drugiego przez (bliżej nieokreślony) długi czas. Nic nowego niestety, podobnie jak reakcja kierowcy osobówki, którego to zdenerwowało. Na tyle, że zajechał drogę kierującemu ciągnikiem siodłowym, kiedy ten zakończył już wyprzedzanie, i zmusił do gwałtownego hamowania. Po wszystkim odjechał.

Kierowcy tirów zgłosili sprawę na policję, która odnalazła kierowcę osobówki, ale zamiast wypisania mandatu, skierowała sprawę do sądu. Rozpoznał ją Sąd Rejonowy w Rawiczu, który przychylił się do oceny sytuacji, którą zakwalifikowano jako spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Wymierzył oskarżonemu karę grzywny w wysokości 2500 zł (obecnie maksymalnie sąd może orzec 5000 zł).

Reklama

Kierowca osobówki postanowił się odwołać od tego wyroku, wynajmując jednocześnie adwokata. Ten zaskarżył zarówno poprawność przeprowadzenia samego postępowania sądowego, jak i wysokość zasądzonej kary, jako niewspółmiernej do zarzucanego czynu. Sprawa trafiła ponownie na wokandę, tym razem w Sądzie Rejonowym w Poznaniu.

Ten podtrzymał jednak wyrok pierwszej instancji i dołożył jeszcze 300 zł kosztów sądowych. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu, sąd nie dopatrzył się uchybień w poprzedniej rozprawie. Warto w tym momencie przytoczyć fragment z owego uzasadnienia:

"Sąd II instancji podnosi w tym miejscu, iż nie jest jego rolą dokonywanie powtórnej drobiazgowej oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego. Takowa została bowiem poczyniona przez sąd rozstrzygający, zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie regułami, a Sąd Okręgowy ocenę tę w pełni akceptuje".

Wiele osób nie wie, że odwołanie się od wyroku nie oznacza anulowanie decyzji pierwszej instancji i przeprowadzenie całej rozprawy od początku. Sąd drugiej instancji sprawdza przede wszystkim, czy nie doszło do uchybień formalnych, czy zastosowano właściwe paragrafy lub czy nie pominięto bezpodstawnie jakichś ważnych dla sprawy dowodów.

Ten wyrok powinien być ważnym sygnałem dla wszystkich drogowych agresorów. Możliwość nagrania ich zachowania przez innych kierowców to jedno. W tym przypadku sąd dysponował jedynie zeznaniami pokrzywdzonego oraz świadka (kierowcy wyprzedzanego tira). Sądy obu instancji uznały ich relację za wiarygodną, nie noszącą znamion zmowy co do wspólnej wersji wydarzeń, a także nie dopatrzył się żadnych powodów, dla których mogliby chcieć zaszkodzić niewinnemu kierowcy.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy