Zapadł prawomocny wyrok ws. wypadku z udziałem Beaty Szydło

Sąd Okręgowy w Krakowie ogłosił wyrok ws. wypadku z udziałem Beaty Szydło, do którego doszło w Oświęcimiu. W lutym 2017 roku opancerzone Audi staranowało Fiata Cinqucento prowadzonego przez Sebastiana Kościelnika, następnie uderzyło w drzewo.

Sąd Okręgowy w Krakowie częściowo utrzymał wyrok w procesie odwoławczym dotyczącym wypadku z udziałem Beaty Szydło, do którego doszło w 2017 roku w Oświęcimiu. 

Sąd uchylił punkt pierwszy wyroku pierwszej instancji dotyczący uznania odpowiedzialności kierowcy jednego z samochodów z rządowej kolumny. Oznacza to, że kierowca seicento pozostaje winnym nieumyślnego spowodowania wypadku.

Sąd stwierdził, że do kierowca rządowej limuzyny również przyczynił się do wypadku. Kierowca BOR nie użył bowiem sygnałów dźwiękowych. 

Sąd wyeliminował wyznaczony termin zapłaty nawiązek i zwolnił oskarżonego od zapłaty na rzecz skarbu państw kosztów sądowych za postępowanie odwoławcze

Reklama

To już drugi proces ws wypadku w Oświęcimiu

W procesie odwoławczym, który toczył się przez Sądem Okręgowym w Krakowie prokuratura wniosła dla oskarżonego Sebastiana Kościelnika (wyraził zgodę na podanie nazwiska - PAP) o uznanie go winnym i rok ograniczenia wolności, obrona - o uniewinnienie.

Młodego kierowcę oświęcimski sąd uznał w 2020 r. winnym nieumyślnego spowodowania wypadku; zarazem warunkowo umorzył postępowanie na rok. Sąd uznał także, że za wypadek odpowiada też kierowca BOR. Z taką decyzją sądu nie zgodziła się ani prokuratura, ani obrona Kościelnika.

Finał procesu po sześciu latach

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z premier Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefowa rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku.

Największe kontrowersje w całej sprawie budził fakt, że kolumna wg zeznać osób postronnych poruszała się bez włączonych sygnałów dźwiękowych, przez co nie była kolumną uprzywilejowaną. Natomiast funkcjonariusze BOR zeznawali, że sygnały były włączone.

Funkcjonariusze BOR kłamali w sądzie

Jeden z funkcjonariuszy BOR, który jechał feralną kolumną, po latach i odejściu ze służby, przyznał, że sygnały dźwiękowe nie były włączone, a funkcjonariusz złożyli fałszywe zeznania. Piotr Piątek najpierw opowiedział to "Gazecie Wyborczej", a następnie został przesłuchany przez sąd w Krakowie. 

"Tak jak już wcześniej (...) powiedziałem, tak teraz będę podtrzymywał to, że podczas tego przejazdu sygnały świetlne były włączone, ale sygnałów dźwiękowych włączonych nie mieliśmy" - mówił w kwietniu ubiegłego roku Piotr Piątek tuż przed rozpoczęciem rozprawy, która toczyła się z wyłączeniem jawności.

Po wypadku w Oświęcimu oraz serii innych kompromitujących wpadek BOR (Biuro Ochrony Rządu) został przemianowany na SOP (Służbę Ochrony Państwa).

***

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Beata Szydło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy