Wjechała pod pociąg, zginęły jej dzieci. Wcześniej walczyła o światła
Powstała specjalna komisja, która zbada bezpieczeństwo na przejazdach kolejowych w gminie Lisewo w woj. kujawsko-pomorskim. To pokłosie śmiertelnego wypadku, do którego doszło w czerwcu.
Taki roboczy zespół złożony z przedstawicieli samorządu i kolei powołał wójt gminy. Czteroosobowy zespół na zakończyć pracę pod koniec lipca. Wójt gminy Jakub Kochowicz liczy na współpracę z mieszkańcami, bo to oni wiedzą najlepiej, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie.
Na początku czerwca na niestrzeżonym przejeździe w miejscowości Pniewite zginęła dwójka dzieci - 3-letnia dziewczynka i 7-letni chłopiec. Rodzice trafili do szpitala. Pojazd prowadziła 31-letnia Kamila O.
Do wypadku doszło kilkaset metrów od miejsca zamieszkania rodziny, przejazd kolejowy widać z okien domu. Problemem jest widoczność na samym przejeździe. Szutrowa droga prowadzi pod górę, a linia kolejowa przebiega łukiem. Dodatkowo widoczność ograniczają wysokie trawy, które zostały skoszone dopiero po tragicznym wypadku.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kierująca Kamila O. była inicjatorką akcji postawienia sygnalizacji świetlnej na przejeździe. Podnosiła fakt złej widoczności, zbierała podpisy. Jednak kolej odpowiedziała, że droga jest zbyt rzadko uczęszczana, więc stawianie sygnalizacji nie jest celowe.
Mąż kobiety podkreśla, że samochód przed wjazdem na tory się zatrzymał, tak żeby dało się spojrzeć, czy nie nadjeżdża pociąg. Jak się okazało, było to już za daleko. Mężczyzna powiedział również, że samochodu najpewniej nie widział również maszynista, bo nawet nie użył sygnału ostrzegawczego.
Matce dzieci wczoraj postawiono zarzuty dotyczące nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania śmiertelnego wypadku. Grozi jej od pół roku do 8 lat więzienia. Kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.
W tej sytuacji kluczowe będą ustalenia biegłego, który oceni, czy kierująca mogła uniknąć wypadku.