Warszawa uderza w kierowców. Koniec z driftowaniem
Skończy się driftowanie pod PGE Narodowym. Miasto zapowiada, że zagrodzi parking przy stadionie, na którym zbierali się amatorzy "kręcenia bączków" i jazdy w kontrolowanym poślizgu.
Sprawą zajął się radny Warszawy Marek Szolc (Nowoczesna). Powołując się na interwencje mieszkańców, skierował do prezydenta miasta interpelację dotyczącą możliwości ograniczenia wjazdu na teren w rejonie ulic: Zamoyskiego - Targowa - Zieleniecka.
"Mieszkanki i mieszkańcy Kamionka uskarżają się na uciążliwe wyścigi i nielegalne turnieje driftingu, które na Błoniach Stadionu Narodowego urządzają regularnie kierowcy. Nieformalne zawody, które mają tam miejsce zwłaszcza w sezonie letnim, to ogromny problem dla wielu mieszkających w okolicy" - napisał.
Podkreślił, że "pisk opon i hałas silników, często w godzinach nocnych, uniemożliwiają wypoczynek, a sam proceder jest niebezpieczny i stwarza zagrożenie dla uczestników oraz osób postronnych".
W odpowiedzi wiceprezydent Robert Soszyński poinformował Szolca, że "zmiana projektu organizacji ruchu oraz przebudowa placu, przewyższają w dobie pandemii i licznych wydatków na naprawy bieżące, możliwości inwestycyjne Urzędu Dzielnicy Praga-Południe i Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami".
Zapewnił jednak radnego, że w tym roku będą prowadzone prace nad takim ogrodzeniem parkingu, które uniemożliwi wjazd samochodem na plac w okolicach ulic Zamoyskiego, Targowej i Zielenieckiej.
"Mam nadzieję, że podjęte działania wyeliminują możliwość driftowania i nielegalne wyścigi na tym terenie" - napisał Soszyński.
Od redakcji.
Osoby chcące podnosić swoje umiejętności za kierownicą nie mają w Polsce łatwego życia, przez miasta są wręcz zwalczane. Przykłady? Tor w Lublinie został obudowany przez bloki, a mieszkańcom zaczął przeszkadzać hałas. Efekt? Tor został zlikwidowany i zabudowany blokami. W 2015 roku w Krakowie w budżecie obywatelskim, dzięki dużej mobilizacji fanów motoryzacji, wygrał projekt budowy toru samochodowo-motocyklowego. Prezydent Majchrowski toru nie wybudował do dziś. Zagrożony zamknięciem był nawet jedyny pełnowymiarowy tor w Polsce, czyli tor Poznań - tam również hałas zaczął przeszkadzać osobom, które niedaleko wybudowały domy.
W takiej sytuacji kierowcy szukają kawałka wolnego miejsca, na którym mogą poćwiczyć m.in. wyprowadzanie auta z poślizgu. A to spotyka się z reakcją policji. W ostatnich dniach, gdy spadł śnieg, policjanci wielokrotnie informowali, że nie tylko dają mandaty, ale zatrzymują prawa jazdy za "stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym" kierowcom, którzy chcą poznać zachowanie auta na śliskiej nawierzchni.
To smutne, że ani państwo, które za pośrednictwem Orlenu wydaje setki milionów zł na starty Roberta Kubicy, ani samorządy, nie potrafią zrobić nic, by umożliwić kierowcom podnoszenie własnych umiejętności. Najprościej mówić o "nielegalnych wyścigach", "piractwie" i dużej liczbie wypadków.