Trasa S7. Uwaga na limity prędkości na nowych odcinkach. To nie 120 km/h

Dzięki udostępnionym w zeszłym tygodniu nowym odcinkom S7 (ponad 10 km drugiej jezdni na odcinku Napierki – Mława oraz 2 km na odcinku Pieńki – Płońsk) kierowcy, którzy podróżują między Warszawą i Trójmiastem mają do dyspozycji 62 km trasy w układzie dwujezdniowym - od węzła Dłużniewo do granicy województw mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego. Kusi, żeby przycisnąć gaz? Taka decyzja może słono kosztować.

W minionym tygodniu drogowcy udostępnili kierowcom ponad 10 km drugiej jezdni drogi ekspresowej na odcinku Napierki - Mława, a także 2 km pomiędzy Pieńkami i Płońskiem (od Pawłowa do węzła Dłużniewo). 

Kolejne odcinki drogi S7 udostępnione. Można pojechać szybciej?

To daje aż 62 kilometry dwujezdniowej trasy od węzła Dłużniewo do granicy województw mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego. 

O ile w kierunku Warszawy wciąż jeszcze widać, że prace się toczą (np. w okolicach Mławy), to już w kierunku Gdańska można odnieść wrażenie, że droga jest gotowa. Szeroka nowa droga zachęca do tego, by przycisnąć gaz. Tylko, że to może skutkować mandatem.

Reklama

Oddanie odcinka drogi do ruchu nie oznacza zakończenia prac

Formalnie oddane do ruchu fragmenty wciąż nie są odcinkami drogi ekspresowej. To oznacza, że obowiązują na nich ograniczenia prędkości o dużo niższych wartościach niż te, które panują na autostradach czy drogach ekspresowych.

Jak informowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, udostępnienie odcinków kierowcom nie oznacza zakończenia prac. Ruch wciąż będzie odbywał się według tymczasowej organizacji. To oznacza, że na odcinku dwujezdniowym obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h oraz 60 km/h na jednojezdniowym. Taki stan ma potrwać jeszcze przez jakiś czas, ponieważ docelowa organizacja ruchu będzie wdrażana stopniowo we wrześniu i październiku tego roku.


Można się narazić na wysoki mandat

Polscy kierowcy mają w większości ambiwalentny stosunek do ograniczeń i niestety drogi, które wyglądają jak autostrada/ ekspresówka traktują w taki sposób, jak gdyby faktycznie nimi były. To znaczy jadą z prędkością autostradową (nierzadko wyższą), często wychodząc z założenia, że policja "rzadko łapie" w danej okolicy, a nawet jeśli dojdzie do zatrzymania to przekroczenie prędkości o kilka kilometrów na godzinę nie wiąże się ze zbyt wysokim mandatem.

Problem w tym, że kierowca jadący z prędkością 140 km/h na odcinku od węzła Dłużniewo do węzła Napierki (na większości odcinka obowiązuje ograniczenie do 80 km/h) naraża się na poważne konsekwencje. Zgodnie z obowiązującym od początku roku taryfikatorem, kara za przekroczenie prędkości to 1500 złotych i 10 punktów karnych (za przekroczenie dozwolonej prędkości o 51-60 km/h). 

Ci, którzy mimo wszystko uważają, że na odcinku obowiązują już ograniczenia dla dróg ekspresowych dwujezdniowych i jadą z prędkością 120 km/h, sądząc, że przestrzegają prawa, muszą liczyć się z mandatem w wysokości 800 złotych i 6 punktów karnych (przekroczenie dozwolonej prędkości o 31-40 km/h).

Jakie są ograniczenia prędkości na polskich drogach?

Przypomnijmy, że limity prędkości prezentują się następująco:

  • na autostradzie - do 140 km/h
  • na drodze ekspresowej dwujezdniowej - 120 km/h
  • na drodze ekspresowej jednojezdniowej - 100 km/h
  • na drodze dwujezdniowej dwukierunkowej, o dwóch pasach ruchu - 100 km/h
  • na drodze jednojezdniowej dwukierunkowej - 90 km/h
  • w obszarze zabudowanym - 50 km/h
  • w strefie zamieszkania - 20 km/h

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama