Tragiczne zderzenie rowerzysty z pieszym

Zaledwie dwie kolizje osób prowadzących elektryczne hulajnogi z pieszymi sprawiły, że rząd postanowił uregulować zasady poruszania się tych pojazdów i usunąć je z chodników

Szkoda, że równie sprawnie nie idzie uregulowanie kwestii rowerów. Oczywiście przepisy mówią, kiedy rowerzysta może jechać po jezdni, a kiedy po chodniku, albo że ma obowiązek korzystać z dróg dla rowerów, jeśli taka droga istnieje.

Jednak problemy pozostają dwa - po pierwsze, by wsiąść na rower w wieku 18 lat, nie trzeba mieć żadnej wiedzy o przepisach ruchu drogowego, nie ma żadnego egzaminu, ani żadnego sposobu weryfikacji wiedzy. Po drugie, chociaż rowerzyści mogą normalnie poruszać się po drogach publicznych wśród samochodów i pieszych, nie muszą kupować ubezpieczenia OC. A to może generować olbrzymie kłopoty - i to dla nich samych.

Wiele osób uważa, że przecież rower to nie samochód, jest lżejszy i rozwija mniejsze prędkości, przez co nie jest tak niebezpieczny - zatem te uregulowania nie są konieczne. Jednak rower również może być śmiertelnym narzędziem i nie są to abstrakcyjne dywagacje.

Dowodzi tego wypadek wypadek, do którego doszło około północy, w nocy z poniedziałku na wtorek, w Jodłówce na Podkarpaciu. 22-letni rowerzysta, na prostym odcinku drogi, potrącił 41-letniego mężczyznę. Wypadek miał tragiczne skutki - pieszy, mimo reanimacji, zmarł na miejscu zdarzenia. Z kolei kierujący jednośladem z obrażeniami został przewieziony do szpitala.

Reklama

Wszystkie okoliczności wypadku wyjaśniają policjanci z Pruchnika, pod nadzorem prokuratury. Funkcjonariusze zabezpieczyli ślady na miejscu zdarzenia oraz wykonali dokumentację fotograficzną. Ustalili już, że pieszy poruszał się w przeciwnym kierunku niż rowerzysta, tą samą stroną jezdni, a więc szedł prawidłowo.

Sprawa trafi do sądu, który będzie rozstrzygał o winie lub współwinie obu uczestników zdarzenia. A trzeba wiedzieć, że za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi nawet 8 lat więzienia...

Osobną kwestią jest odszkodowanie dla ofiary wypadku. Jego wysokość ustali sąd, a jeśli sprawcą okaże się rowerzysta, będzie musiał wypłacić je z własnej kieszeni.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy