Śmierć kursantki na przejeździe. Znamy przyczyny wypadku!

Kierowca bez doświadczenia, karygodne błędy egzaminatora i pociąg kierowany przez osobę, która dopiero szkoliła się na maszynistę. To, w połączeniu ze stresem i niewłaściwym oznakowaniem, przyczyniło się do tragedii, w wyniku której śmierć poniosła 18-letnia kobieta.

W wypadku zginęła egzaminowana
W wypadku zginęła egzaminowanaMichał AdamowskiReporter

Do takich wniosków doszła Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych, która badała zdarzenie, jakim swego czasu żyła cała Polska.

Wypadek, o którym mowa, wydarzył się 23 sierpnia 2018 roku około godziny 11:17 na niestrzeżonym przejeździe w Szaflarach. Suzuki Baleno, w którym odbywał się właśnie egzamin na prawo jazdy, wjechało na przejazd kolejowy i zatrzymało się centralnie w osi toru (w samochodzie zgasł silnik). Wcześniej kierująca zignorowała znak "Stop". Widząc zbliżający się pociąg, egzaminator zdążył opuścić auto. W samochodzie pozostała jednak egzaminowana, która usilnie próbowała uruchomić motor. Ostatecznie, tuż przed samym uderzeniem, samochód ruszył, pokonując jeszcze około pół metra.

Jak w każdej tego typu sytuacji na tragiczne konsekwencje złożyło się wiele czynników. Za kierownicą siedziała osoba bez doświadczenia (do wypadku doszło w czasie egzaminu na prawo jazdy), a prowadzący lokomotywę... odbywał szkolenie na samodzielnego maszynistę.

Jako główną przyczynę wypadku wskazano: "niezachowanie szczególnej ostrożności przez kierującego pojazdem egzaminacyjnym oraz egzaminatora podczas dojazdu i kontynuowania jazdy przez przejazd kolejowo-drogowy, mimo zbliżania się pociągu od strony pasażera (egzaminatora)".

Zderzenie z pociągiem na egzaminie na prawo jazdy

Opis Grzegorz Momot PAP
Opis Grzegorz Momot PAP
Opis Grzegorz Momot PAP
Opis Grzegorz Momot PAP
Opis Grzegorz Momot PAP

Z zeznań świadków wynika, że samochód stał bezpośrednio na torowisku przejazdu przez około 3 do 6 sekund. Po upływie kilku sekund z auta wysiadł pośpiesznie mężczyzna (egzaminator - przyp. red.) i stał na torach około 4-5 sekund z ręką wyciągniętą do przodu "jakby chciał zatrzymać pociąg". Jednocześnie z zeznań wynika, że w tym czasie samochód stał na przejeździe z zapalonymi światłami mijania i po chwili postoju przemieścił się - tzn. nieznacznie ruszył do przodu. Trzeba jednak dodać, że nagrania z chwili wypadku jednoznacznie wskazują, że sam egzaminator wyskoczył z auta dosłownie w ostatniej chwili - na około trzy sekundy przed zderzeniem.

Zapis z kamery w pociągu. Egzaminator koło samochoduInformacja prasowa (moto)

Wśród przyczyn pośrednich wskazano np.: "niezatrzymanie pojazdu egzaminacyjnego przez kierującego i niepodjęcie przez egzaminatora czynności zmierzających do zatrzymania pojazdu przed przejazdem kolejowo-drogowym, pomimo znaku nakazu B20 "Stop" i podawanych przez maszynistę pociągu sygnałów "Baczność" (sygnał dźwiękowy). Nie można jednak zapominać, że do wypadku doszło w czasie samego egzaminu, więc prowadzący go egzaminator mógł celowo opóźnić ingerencję licząc, że egzaminowana osoba zauważy i skoryguje swój błąd.

Moment uderzenia w autoInformacja prasowa (moto)

Bezwzględną winą egzaminatora jest natomiast wskazany przez komisję" "brak podjęcia przez egzaminatora próby wypięcia z pasów bezpieczeństwa osoby egzaminowanej i wydania zdecydowanej komendy do ewakuacji w sytuacji nieuchronnej kolizji z nadjeżdżającym pociągiem, stanowiącym bezpośrednie zagrożenie życia". Przypominamy, że sam egzaminator zdążył opuścić pojazd, w czasie gdy egzaminowana osoba wciąż próbowała uruchomić silnik.

Eksperyment procesowyAgencja SE/East News

Eksperyment komisji potwierdził, że gdyby egzaminator pomógł kierowcy wypiąć się z pasa bezpieczeństwa, kobieta mogła opuścić pojazd w dwie do pięciu sekund. Komisja udowodniła również, że istniała możliwość opuszczenia przejazdu "na rozruszniku". Eksperymenty udowodniły, że Suzuki Baleno byłoby w stanie zjechać z przejazdu na dowolnym biegu poza piątym, korzystając z samego tylko rozrusznika (bez uruchamiania silnika).

Błędów nie uchronili się też prowadzący pociąg. Gdy samochód zaczął wjeżdżać na przejazd maszynista jadącego z prędkością 89 km/h pociągu włączył sygnał dźwiękowy (było to w odległości 290 m od przejazdu). Gdy auto stanęło na torach, pociąg znajdował się 238 metrów od przejazdu. Maszynista wówczas rozpoczął hamowanie przy użyciu "zadajnika jazdy i hamowania" (wówczas pociąg był już tylko 181 metrów od przejazdu), nie sięgnięto jednak po "hamulec bezpieczeństwa maszynisty". W opinii badających wypadek, spowodowało to wydłużenie drogi hamowania pociągu.

Według ustaleń komisji o 11:16 i 34 sekundy egzaminator wysiadł z auta. Dwie sekundy później suzuki ruszyło pół metra do przodu, a kolejną sekundę później nastąpiło uderzenie pociągu, który jechał wówczas z prędkością 56,4 km/h.

Po uderzeniu w auto pociąg przejechał jeszcze 112 metrów, zanim ostatecznie się zatrzymał. Kierująca, w stanie ciężkim, została przewieziona do szpitala w Nowym Targu, gdzie mimo intensywnej akcji ratunkowej zmarła. Sam skład miał 102 m długości i ważył 227 ton. Konsekwencje wypadku mogłyby być inne, gdyby sama lokomotywa wyposażona była w sprzęg, który pozwala na "odbicie" przeszkody. Niestety, miała tzw. sprzęg sztywny...

Komisja zwróciła też uwagę, że nie bez wpływu na tragedię były też "warunki lokalne" polegające na "jednostronnym zwężeniu pasa jezdni na długości ok. 20 metrów na dojeździe do przejazdu (wymuszające zjazd z prawego pasa jazdy na lewy), na jego długości i bezpośrednio za przejazdem kolejowo-drogowym". Komisja zwróciła też uwagę na nieprawidłowe oznakowanie w ciągu ulicy Kolorowej (nieprawidłowy znak A12a - zwężenie jezdni dwustronne, zamiast znaku A12b - zwężenie jezdni prawostronne, brak oznakowania zwężonego odcinka drogi znakami B-31 i D-5). Sytuacja "wymuszała skupienie uwagi przez kierującego pojazdem egzaminacyjnym na konfigurację jezdni, co w konsekwencji doprowadziło do osłabienia czujności i braku obserwacji przed przejazdem kolejowo-drogowym czy nie nadjeżdża pociąg". Kolejnym czynnikiem mającym wpływ na powstanie wypadku był też duży stres egzaminowanej - kobieta przystępowała do egzaminu już po raz czwarty.

Proces, w którym oskarżony został egzaminator jeszcze się nie rozpoczął. Pierwszy akt oskarżenia został oddalony przez sąd. Prokuratura oskarżyła w nim egzaminatora o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, która może zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób, bądź mieniu w wielkich rozmiarach. W zarzucie sformułowanym w akcie oskarżenia, prokurator nie wskazał, która z tych okoliczności wystąpiła.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas