Policja tłumaczy się z zatrzymania orszaku weselnego

Małopolska policja tłumaczy się z - mocno niefortunnej - interwencji policjanta drogówki wobec orszaku weselnego. Do nagrania, które zbulwersowało dużą część internautów, odniósł się rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, Sebastian Gleń.

Na antenie TVN24 rzecznik małopolskiej policji wyjaśnił, że: "Policjant wydał polecenie do zatrzymania się kierującemu motocyklem, który nie zastosował się i się oddalił. Policjant miał podstawy by przypuszczać, że ten jechał w składzie orszaku, bo za samochodem państwa młodych było też ośmiu innych motocyklistów. Stąd pytanie zadane przez policjanta, czy znają motocyklistę".

Rzecznik broni też zachowania policjanta drogówki, który wylegitymował państwa młodych i członków orszaku weselnego oraz - gdy sytuacja zrobiła się nerwowa - zdecydował o wezwaniu wsparcia. "Motocykl nie miał tablicy rejestracyjnej... Istotne jest ustalenie jego tożsamości, dlatego rozpytanie pasażerów i kierowcy tego samochodu..." - dodał Gleń. Przypominamy, ze kierowca limuzyny ukarany został mandatem za jazdę bez pasów bezpieczeństwa. Pozostali członkowie kolumny pojazdów zostali jedynie wylegitymowani.

Reklama

Cytowany przez TVN.24 policjant tłumaczy również, dlaczego załoga radiowozu nie zdecydowała się na podjęcie pościgu. "Trzeba rozważyć zasadność pościgu, bo taki pościg rożnie się kończy. Tu policjant kalkulował, czy opłaca się ruszać w pościg, czy nie lepiej ustalić świadków zdarzenia. Policjant przypuszczał, że uczestnicy orszaku znają motocyklistę i prościej jest ich rozpytać" - wyjaśnia Gleń.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy