​Policja rusza na walkę ze smogiem

Niska temperatura i duża wilgotność sprzyjają powstawaniu smogu. Duży udział mają w tym samochody. W Krakowie Policja szykuje się do sezonu grzewczego, a miasto przekazuje pieniądze na zakup nowych urządzeń do badania spalin.

Choć samochody emitują tyle samo szkodliwych substancji latem, co i zimą, to krakowska policja właśnie w okresie jesiennym planuje wzmożone kontrole samochodów pod kątem badania emisji spalin. Ma w tym pomóc nowy sprzęt, który funkcjonariusze dostaną z Urzędu Miasta. A dokładniej - sami sobie kupią.

Na podstawie umowy z Policją Urząd Miasta Krakowa przekazał na zakup dymomierzy i analizatorów spalin 60 tys. zł. Zgodnie z umową policja zakupi po 1 dymomierzu i analizatorze, jednak możliwe, że sprzętu będzie więcej. Wszystko zależy od tego, za jaką cenę policja zakupi sprzęt - dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miasta.

Do tej pory policja korzysta z trzech użyczonych przez miasto analizatorów (Kane Auto 4-1), jednego dymomierza oraz jednego własnego zestawu.

To niewiele, jednak jak usłyszeliśmy w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie lepiej mieć trzy użyczone niż żadnego. Trudno się z tym nie zgodzić. Cztery analizatory wystarczyły, by w poprzednich latach co roku badać ponad tysiąc pojazdów i aż 1/3 zatrzymywać dowód rejestracyjny.

Jak będą badać

Samo badanie jest bardzo proste i szybkie. Wystarczy przyłożyć specjalną sondę do rury wydechowej i po kilku chwilach już wiadomo, czy nasz samochód emituje więcej trujących substancji, niż dopuszczają normy. Maszyna pokazuje stężenia tlenku węgla, dwutlenku węgla i węglowodorów. Potrafi zbadać skład spalin, jednak tylko w autach napędzanych silnikami benzynowymi lub z instalacją gazową.

Jeśli normy są przekroczone, kierowcy grozi mandat w wysokości do 500 zł (bez punktów karnych) i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego.

Przejrzystość spalin

W przypadku samochodów z silnikami Diesla do badania wykorzystuje się dymomierz. Nie ma bowiem możliwości podczas tak krótkiego testu, zbadania składu chemicznego spalin silnika wysokoprężnego.

Dymomierz służy do określenia przejrzystości spalin i na tej podstawie określa się ich zgodność z normami. Urządzenia również podłącza się do rury wydechowej, a następnie kilkakrotnie (według normy trzy razy) zwiększa obroty silnika do maksimum na 1,5 sekundy.

Urządzenie bada w tym czasie współczynnik pochłaniania przez spaliny światła. W skrócie oznacza to, że im więcej czarnego dymu wylatuje z rury wydechowej, tym większe prawdopodobieństwo zatrzymania dowodu rejestracyjnego. Kłopot jednak w tym, że szkodliwa jest nie tylko sadza, główny składnik czarnej chmury wydostającej się z rury (czyli cząstki stałe PM), ale również niewidzialne cząsteczki NOx, czyli tlenki azotu.

Reklama

A tych przy pomocy dymomierza się nie wykryje. Oznacza to, że ci wszyscy, którzy jeżdżą samochodem z wyciętym filtrem DPF, mogą spać spokojnie. Jak pokazują testy samochód z filtrem lub bez niego spełnia polskie bardzo liberalne normy emisji spalin. Filtr jednak o 90 procent redukuje emisję cząstek stałych PM i o połowę - emisję NOx.

Test dymomierzem wyeliminuje z dróg stare kopcące Diesle, samochody z niesprawnym układem wtryskowym, zaślepionym zaworem EGR lub tuningowane przez zmianę oprogramowania sterującego silnikiem.

Mieli zmienić przepisy

Na początku tego roku Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów rządu Beaty Szydło zapowiedział zmianę przepisów dotyczących rutynowych kontroli policyjnych. Oprócz badania trzeźwości policjanci mieli, zdaniem wicepremiera Mateusza Morawieckiego, obowiązkowo badać emisję spalin. Z planów jednak jak na razie nic nie wyszło.

Juliusz Szalek

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy