Pechowy przejazd w Puszczykowie. Znów mogło dojść do tragedii
Na przejeździe kolejowym w Puszczykowie pod Poznaniem w ubiegłym roku karetka pogotowia ratunkowego utknęła między rogatkami. W pojazd uderzył rozpędzony pociąg dalekobieżny. W tragicznym wypadku zginęli lekarz i ratownik medyczny.
Niedawno na tym samym przejeździe doszło do podobnej sytuacji. Samochód znów zatrzymał się między opuszczonymi drągami rogatkowymi. Tym razem maszynista pociągu regionalnego zdążył wyhamować. Jednak do tragedii niewiele brakowało.
12 października tuż po godzinie 20 na przejeździe w Puszczykowie pod Poznaniem niemal doszło do tragicznego wypadku. Po przejeździe jednego pociągu rogatki zaczęły się podnosić, jednak nadal pulsowały czerwone światła na sygnalizatorach drogowych. Osoba kierująca osobowym mercedesem zignorowała czerwone światło i ruszyła nie czekając, aż drągi na przejeździe kolejowo-drogowym kategorii B podniosą się do pozycji pionowej.
W tym czasie do przejazdu zbliżał się kolejny pociąg, jadący z przeciwnego kierunku. Drągi ponownie zaczęły opadać. W efekcie samochód utknął między rogatkami. Manewry, by ustawić auto poza torem, trwały ponad minutę. Gdyby jechał pociąg, który nie zatrzymuje się na pobliskim przystanku, kierowca mógłby nie uniknąć wypadku. W sytuacjach awaryjnych powinno się wyłamać drągi rogatki, robi się to łatwo, nawet ręką.
Maszynista w tym miejscu ma bardzo mało czasu na reakcję ze względu na łuk i ograniczające widoczność ekrany dźwiękochłonne. Na szczęście prowadzący pociąg Polregio zareagował w porę. Zatrzymał skład przed przejazdem. Upewnił się, że nie zahaczy o samochód i po uzyskaniu zgody od dyżurnego ruchu ruszył w dalszą drogę.
Zdarzenie bada komisja kolejowa złożona z przedstawicieli zarządcy infrastruktury i przewoźnika.
(Urząd Transportu Kolejowego)