Pan Franek i gierkówka. Liczy się tylko najniższa cena

Pisząc niedawno o problemach, które napotykają kierowcy, podróżujący popularną "gierkówką", zastanawialiśmy się, czy oznakowanie na tej remontowanej na długości kilkudziesięciu kilometrów drodze ustawiali fachowcy, czy jakiś przygodny "pan Franek".

Robotnik, poproszony o to przez swoich przełożonych. Uderz w stół, a nożyce się odezwą... Nie tyle nożyce, co właśnie pan Franek. "Nazywam się Łukasz Franek i zajmuję się między innymi projektami organizacji ruchu. Od wieczora dostaję maile czy to chodzi o mnie?

Proszę o sprostowanie :-)" - napisał do nas, dołączając list, traktujący o wspomnianym zamieszaniu na jednej z najważniejszych w Polsce dróg.

"Parafrazując pewien film, nazywam się Franek, Łukasz Franek i oprócz częstego podróżowania pomiędzy Krakowem i Warszawą, czasami zajmuję się również projektowaniem organizacji ruchu. Dlatego też wywołany do tablicy zdaniem: "Hej, Franek, będziemy remontować dwupasmówkę. Zróbże coś, żeby się nam tu żadne samochody nie szwendały...", postanowiłem zabrać głos.

Czytając opinie kierowców, co najmniej "zdegustowanych" sytuacją kierowców na drodze krajowej numer 8 przyznam, że nie sposób się nie zgodzić nawet z najostrzejszymi opiniami.

Reklama

Kiedy kilka lat temu wracaliśmy z Warszawy do Krakowa, zapytałem kierowcę, czy jedziemy przez Kielce czy "gierkówką"? Odpowiedział mi: "Za co chce mnie pan karać drogą przez Kielce?". Dzisiaj na to samo pytanie, zadane na CB, 100% kierowców odpowiada dokładnie odwrotnie. Wszystko przez remont (...), którego końca nie widać, a który - czy to patrząc okiem użytkownika czy osoby zajmującej się tematem profesjonalnie - jest zarządzany fatalnie, choć zgodnie z myślą zarządców dróg i wykonawców, czyli bez martwienia się o kierowców.

Dlaczego? Ponieważ nikt nie liczy strat (dodajmy - możliwych do w miarę dokładnego obliczenia) po stronie użytkowników dróg oraz podmiotów gospodarczych, prowadzących działalność wzdłuż remontowanej infrastruktury. Liczy się tylko najniższa cena w przetargu, najpierw na projekt (w którym zadanie, dotyczące tymczasowej organizacji ruchu jest tylko małym elementem), a później na wykonawstwo (czasami oba są połączone). A dla wykonawcy byłoby lepiej, gdyby samochody rzeczywiście się "nie szwendały".

Kiedy w Krakowie niemiłosiernie przedłużał się remont Ronda Ofiar Katynia, natknąłem się na opinie, w których porównano prowadzenie remontów oraz inwestycji na drogach oraz w budownictwie kubaturowym, wspominając między innymi, iż na przykład w Niemczech opóźnienia byłyby praktycznie niemożliwe, ponieważ tam zarządca drogi dokładnie oblicza straty użytkowników i przedsiębiorców, związane z ograniczeniami w ruchu, oraz minimalny czas potrzebny na zrealizowanie inwestycji przy określonych możliwościach technicznych (np. czy można prowadzić prace również w nocy, w trybie trzyzmianowym). Co ciekawe, ale i chyba oczywiste (...), zbudowanie galerii handlowej o podobnych kosztach, podobnej ilości materiału i podobnej liczbie potrzebnych pracowników, co budowa na przykład mostu, trwa zazwyczaj krócej. Dlaczego? Ponieważ finansuje to prywatny inwestor, który na dzień dobry informuje wykonawcę, że jak się nie wyrobi, to mu nie zapłaci. Proste.

Wracając do zarządzania ruchem... Pierwsza kwestia, to długość remontowanego odcinka, z tego co pamiętam około 80 km. Chyba nigdzie poza wschodnimi sąsiadami nie widziałem, by jednocześnie remontowano tak długi odcinek. Zazwyczaj, nawet jeżeli prowadzony jest remont odcinka drogi o znacznej długości, zamyka się odcinki np. po 10 km na przemian z 10 km bez przebudowy. Tak, aby była możliwość wyprzedzenia wolniejszych pojazdów.

Druga kwestia to zabezpieczanie robót oznakowaniem pionowym i poziomym. Może oberwę za to od czytelników, ale jedyną w Polsce drogą z zarządzaniem ruchem na poziomie europejskim, jest autostrada A4 między Krakowem i Katowicami (może dlatego, że dzięki licznym remontom zarządca nabył doświadczenia). Roboty drogowe są tam oznakowane odpowiednio wcześniej, wyraźnie, jest prawidłowa separacja ruchu, bariery betonowe, oświetlenie, na przełączkach łuki nie wyrzucające pojazdu powyżej 30 km/h, a tam gdzie to możliwe, pozostawienie 4 pasów ruchu, ale przewężonych (swoją drogą ciekawe, czy w ogóle rozważany był taki wariant dla DK8, gdzie, z tego co pamiętam, był pas awaryjny, więc możliwe chyba było wytyczenie dodatkowego pasa do wyprzedzania wyłącznie dla samochodów osobowych na przemian w jednym i drugim kierunku?).

A reszta? Reszta zazwyczaj wygląda jak DK8. Co robotnicy postawią, to stoi, a czy aktualne? Czy ktoś się nie zabije? Kogo to interesuje? Jedynym rozwiązaniem jest chyba zacząć pozywać zarządzającego ruchem, bo to on, nawet jeżeli znaki ustawia podmiot prywatny, odpowiada za organizację ruchu i bezpieczeństwo.

Podsumowując. Do Warszawy pojechałem "gierkówką" podczas remontu raz - pierwszy i ostatni. Następnym razem wybrałem drogę przez Kielce - było tylko trochę lepiej. Trzecim razem wybrałem pociąg - był spóźniony godzinę i pomiędzy wagonami transportował śnieg (nie wiem, po co ktoś przewoził śnieg do stolicy). Za czwartym razem wybrałem samolot. Polecam, jeżeli tylko przewoźnik oferuje dobrą cenę (...) Dla kierowców, którzy nie mogą zrezygnować z samochodu nie mam rady, tylko współczucie."

Tyle Łukasz Franek. Na jego prośbę prostujemy: to nie jest "Franek" z naszego tekstu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy