Nie ma takiego szeryfowania. Agresywnym kierowcą z BMW zajmie się sąd

Przez pół godziny próbował zmusić prawidłowo jadącą kobietę do zatrzymania na autostradzie A1. Sąd zdecyduje, na jak długo pożegna się z prowadzeniem auta.

To konsekwencje sytuacji, jaka miała miejsce w lipcu tego roku na autostradzie A1 w okolicach Łodzi. Kierowca BMW M3 nie był zadowolony, że ktoś inny wyprzedza lewym pasem auto z przyczepą, zmuszając go do redukcji prędkości. Wsiadł "na ogon" wyprzedzającemu, a gdy ten zakończył manewr i wrócił na prawy pas, wyprzedził go, a potem zajechał mu drogę i zwolnił do ok. 60 km/h. Jechał z taką prędkością przez dłuższy czas uniemożliwiając wyprzedzenie. Później próbował zmusić wyprzedzony pojazd do zatrzymania na pasie awaryjnym. 

Reklama

Kierowca BMW krążył wokół nagrywających niemal przez pół godziny

Dawał sygnały świetlne, krzyczał przez otwarte okno, ale nie wpłynął na zachowanie kierującej drugim pojazdem. W końcu dał sobie spokój. Na szczęście pasażer auta sfilmował całe zdarzenie, a materiał trafił na skrzynkę policji.

Szeryf trafił na komendę

Komisarz Edyta Machnik z policji w Kutnie w rozmowie z tvn24.pl wyjaśniła, że mężczyzna prowadzący auto został wezwany na komendę i stawił się by złożyć wyjaśnienia. Według niego jedynym powodem próby zatrzymania drugiego pojazdu był fakt, że pasażer zaczął go nagrywać. Kierujący BMW twierdzi, że ma przykre doświadczenia z powodu innej sytuacji z nagrywaniem i chciał doprowadzić do sytuacji, w której pasażer drugiego pojazdu przestanie utrwalać jego wizerunek.

Policjanci nie mieli wątpliwości, że zachowanie kierującego M3 było sprzeczne z przepisami i zaproponowali karę grzywny w wysokości 5 tys. zł oraz półroczną utratę uprawnień do prowadzenia. Ostateczną decyzję ma podjąć sąd, a sprawca deklarował dobrowolne poddanie się karze.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy