Kuriozalna jazda kierowcy BMW. To cud, że nikt nie ucierpiał

​Kierowca BMW cudem ominął stojące na czerwonym świetle samochody, ale "skasował" przydrożną barierkę i sygnalizator. Następnie rozbitym samochodem odjechał, pozostawiając na miejscu tablicę rejestracyjną. Wszystko nagrała kamera przypadkowego kierowcy.

Na nagraniu najpierw widać, jak kierowca BMW podczas ruszania ze świateł traci panowaniem nad samochodem. Być może chciał jechać poślizgiem, ale auto wymknęło się spod kontroli i obróciło na szerokiej, trzypasmowej drodze. Dzięki temu oraz uwadze innych kierowców, nie doszło do zderzenia.

Poślizg niczego go nie nauczył

Jak się okazało, poślizg był pierwszym i jednocześnie ostatnim ostrzeżeniem. Chwilę później BMW zwolniło przed kolejnymi światłami, a następnie kierowca prawdopodobnie chciał ominąć stojące na czerwonym świetle samochody i "wstrzelić się" na włączające się zielone.

Reklama

To "wstrzelenie" nawet mu się udało, problem był jednak taki, że kierowca pomylił zatokę autobusową z pasem ruchu. W efekcie, gdy zatoka się skończyła, BMW wjechało na chodnik i zniszczyło przydrożne barierki oraz sygnalizator, o centymetry mijając przy tym stojące auta.

Zniszczył auto, barierki i sygnalizator, po czym... odjechał

Rozbicie samochodu nie zatrzymało kierowcy BMW, który uszkodzonym autem pojechał dalej. 

Konsekwencje jednak poniesie, nagranie z kamery zostało przekazane policji, która nie będzie miała problemu z ustaleniem właściciela BMW - z samochodu odpadła tablica rejestracyjna, która została na miejscu kolizji.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zderzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy