Kolizja. Dzwonisz na policję, przyjeżdża... laweta

Były już dyżurny komendy miejskiej policji w Białymstoku odpowie przed sądem za przyjmowanie pieniędzy w zamian za informacje o wypadkach i kolizjach drogowych przekazywane znajomemu zajmującemu się holowaniem pojazdów.

Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Białymstoku. Wraz z policjantem na ławie oskarżonych zasiądzie też przedsiębiorca zajmujący się holowaniem pojazdów - poinformowała we wtorek Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.

44-letniemu dyżurnemu zarzucono, że co najmniej kilka razy przyjął, od osoby zajmującej się holowaniem pojazdów, pieniądze w różnych kwotach za to, że telefonicznie przekazał jej informacje o zdarzeniach drogowych na terenie działania komendy miejskiej policji w Białymstoku.

W akcie oskarżenia zarzucono policjantowi, że od kwietnia 2012 roku do października 2013 roku co najmniej siedemnaście razy przyjął pieniądze, łącznie nie mniej niż 5 tys. zł, w zamian za przekazywane telefonicznie, umówionym osobom (znajomemu przedsiębiorcy i jego pracownikowi), informacje o zdarzeniach drogowych.

Reklama

Według śledczych, było to działanie "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej", polegające na przekroczeniu uprawnień. Odnotowali blisko pół tysiąca takich przypadków "nieuzasadnionych potrzebami służby" (nie we wszystkich udało się ustalić, czy i w jakiej kwocie były przekazywane pieniądze - PAP).

Jak wynika z komunikatu prokuratury, policjant i przedsiębiorca znali się i zawarli porozumienie, iż ten ostatni będzie informowany o miejscach zdarzeń drogowych zanim jeszcze zostanie tam skierowany patrol policji.

Chodziło o to, by laweta przedsiębiorcy (lub osób, z którymi współpracował) dotarła tam wcześniej, niż pojazdy holownicze konkurencji. Jak podała prokuratura, do wymiany informacji między sobą oskarżeni używali wielu telefonów na karty, używanych tylko do przekazywania informacji o kolizjach.

Po postawieniu zarzutów policjant przyznał się, ale pod koniec śledztwa zmienił swoje wyjaśnienia i ostatecznie nie przyznał się do popełnienia przestępstwa. Twierdzi, że była to przysługa koleżeńska. A pieniądze, które dostawał, były pożyczką i z czasem je zwracał.

Przedsiębiorca przyznał się, złożył wyjaśnienia i chce dobrowolnie poddać się karze. Wnioskuje o karę 2 lat więzienia w zawieszeniu i 6 tys. zł grzywny.

Po zatrzymaniu i postawieniu zarzutów w październiku 2013 roku, policjant został zawieszony w czynnościach służbowych, a niedługo potem zwolniony ze służby.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: laweta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy