Kierowca kontra pieszy. To była regularna walka!

Agresja drogowa staje się coraz poważniejszym problemem. Niestety, nic nie wskazuje na to, by udało się go rozwiązać bez daleko idących zmian w prawie...

Poniżej prezentujemy nagranie zarejestrowane przez jednego z kierowców w Bielsku-Białej. Jak informuje serwis "bielsko.info" do zdarzenia doszło 30 lipca bieżącego roku w Bielsku-Białej na skrzyżowaniu ulic Zamenhofa i Wałowa. Zdaniem świadków pieszy (w niebieskiej koszulce) przechodzić miał przez jezdnię na przejściu dla pieszych. Nie wiadomo,  co nie spodobało się kierowcy białego bmw (na angielskich tablicach), być może pieszy wszedł tuż przed auto.

Wszystko wskazuje na to, że w reakcji na klakson pieszy wykonał w kierunku pojazdu obraźliwy gest, co z kolei sprowokowało kierowcę do wyjścia z samochodu. Obaj panowie postanowili rozwiązać spór w najprostszy możliwy sposób - bijatyką. Górą niej wyszedł kierowca, który - gdy już skończył okładać pieszego - z piskiem opon odjechał z miejsca zdarzenia.

Reklama

Oczywiście bijatyka nie jest raczej metodą rozwiązywania sporów, którą stosują cywilizowani ludzie. Problem w tym, że - w obecnym stanie prawnym - nawet w przypadku tak jaskrawych przykładów agresji drogowej - organy ścigania mają bardzo niewielkie pole manewru.

Artykuł 217 kodeksu karnego mówi, że: "Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". Sąd może jednak odstąpić od wymierzenia kary, jeśli sam pokrzywdzony odpowiedział "naruszeniem nietykalności".

Z kolei w artykule 157 kk czytamy, że "Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu § 1,podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

Każdy z przytoczonych artykułów mówi również, że ściganie przestępstwa odbywa się "z oskarżenia prywatnego". Oznacza to, że filmiki tego rodzaju są dla policji w zasadzie bezwartościowe, o ile ofiara sama nie złoży zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. A jak ustaliły lokalne media, bielska policja nic nie wie o zdarzeniu.

Jak sądzicie, czy tego typu zachowania nie powinny być ścigane "z urzędu"?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy