Dlaczego Polacy tak często giną na drogach?
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, na zlecenie Sejmowej Komisji Infrastruktury, przygotowała ciekawy raport dotyczący poziomu bezpieczeństwa na polskich drogach w 2015 roku.
Lektura sprawozdania nie pozostawia wątpliwości, co do tego, że głównym powodem wysokiej liczby ofiar śmiertelnych wypadków w Polsce są same drogi!
Większość podobnych opracowań, jako główną przyczynę wypadków drogowych w Polsce wskazuje "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu". To poważny problem - w zeszłym roku tego typu zachowanie pochłonęło życie 743 osób. Inny obraz wyłania się jednak z analizy dotyczącej liczby ofiar śmiertelnych wg rodzaju wypadku.
Jasno wynika z niego, że najczęstszą przyczyną śmierci na polskich drogach jest "najechanie na pieszego". W zeszłym roku zginęło w ten sposób aż 906 osób! To więcej, niż w przypadku "wywrócenia się pojazdu" (170 ofiar) i zderzenia czołowego (511 ofiar) razem wziętych!
Drugim pod względem śmiertelności rodzajem wypadku jest "zderzenie boczne pojazdów", w wyniku których, w zeszłym roku, śmierć poniosło na naszych drogach 548 osób. Na czwartym miejscu w statystyce śmiertelności (po wspomnianym już "zderzeniu czołowym") znalazło się "najechanie na drzewo". W minionym roku w tego rodzaju wypadki kosztowały życie aż 405 osób.
Dopiero spojrzenie przez taki pryzmat pokazuje prawdziwy problem polskich dróg - przestarzałą infrastrukturę. Oczywiście nadmierna prędkość pozostaje dużym problemem (drzewa same nie wybiegają na jezdnię), ale to jedynie wierzchołek góry lodowej.
W rzeczywistości za tragiczne statystyki odpowiada fakt, że w Polsce większość ruchu odbywa się po wąskich, źle oznakowanych i często wadliwie zaprojektowanych drogach dwukierunkowych, jednojezdniowych. Wąskie pobocza, piesi, drzewa i nieintuicyjne, kolizyjne, skrzyżowania nie pozostawiają kierowcom żadnego marginesu błędu.
Jeśli dodać do tego przeciążony i mało wydajny system ratownictwa medycznego - wysoka śmiertelność przestaje dziwić. Sytuacje, które na zachodzie kończą się z reguły na uszkodzeniach pojazdów, w Polsce - nader często - mają tragiczny finał.
PR